Śmiertelna choroba drobiu wróciła do Polski po pół wieku. Już wybiła jedno stado

W Topilcu zlikwidowano całe stado drobiu, które liczyło kilkadziesiąt tysięcy zwierząt. Jak podaje Inspekcja Weterynaryjna, powodem jest niewidziana w Polsce od 49 lat choroba, podobna do ptasiej grypy. Jej śmiertelność to niemal 100 proc.
Zobacz wideo "Kościół to moja przemocowa i dysfunkcyjna rodzina" ["Jesteśmy rodziną" - serial o LGBT+ w Polsce]

W miejscowości Topilec z powodu choroby zabito stado 40 tys. kur. Inspekcja weterynaryjna wystąpiła w środę do wojewody podlaskiego o wydanie rozporządzenia ws. wyznaczenia stref wokół ogniska choroby: obszaru zapowietrzonego w promieniu trzech km wokół miejsca wystąpienia zakażenia i dziesięciokilometrowego obszaru zagrożonego. Obszar obejmie powiaty białostocki oraz wysokomazowiecki - informuje PAP. W okolicy jest jeszcze 40 ferm drobiu.

Choroba niewidziana w Polsce od 49 lat znów zabija drób

Za śmierć drobiu i ognisko choroby odpowiada paramyksowirus typu I, co potwierdziły badania Państwowego Instytutu Weterynarii w Puławach. Wirus ten wywołuje "rzekomy pomór drobiu" (to cała nazwa jednostki), określany też jako choroba Newcastle. To pierwszy zanotowany w Polsce przypadek tej choroby od 1974 roku. 

Choroba w swojej naturze jest dość podobna do wysoce zjadliwej grypy ptaków. Wywołuje ją inny czynnik, inny wirus, natomiast jest to choroba wysoko zaraźliwa, przebiegająca bardzo gwałtownie w stadach drobiu, ze 100-proc. nawet śmiertelnością

- wytłumaczyła Wojewódzka Inspektor Weterynaryjna ds. zdrowia zwierząt i zwalczania chorób zakaźnych zwierząt lek. wet. Katarzyna Agnieszka Arłukowicz-Strankowska. Na tę chorobę są szczepionki, ale nie są obowiązkowe.

Służby weterynaryjne badają, w jaki sposób mogło dojść do zakażenia drobiu, prowadzone jest postępowanie w tej sprawie. Arłukowicz-Strankowska podkreśliła, że wspomniany wirus występuje u ptaków, również dzikich, i jest wysoce zjadliwy. Prowadzi zazwyczaj do śmierci całego stada. 

Więcej o: