"Większa łódź" nie będzie już potrzebna. Rekinów w oceanach jest coraz mniej i to nasza wina

"Będziesz potrzebował większej łodzi" - słyszymy w kultowej scenie filmu "Szczęki", gdy bohaterowie widzą rekina-giganta. Niemal pół wieku od premiery filmu szanse na spotkania wielkiego rekina byłyby zapewne mniejsze, bo populacja tych zwierząt spadła dramatycznie. Przez zmianę klimatu mogą one za to pojawiać się w miejscach, gdzie wcześniej raczej nie występowały.

Strach miewa wielkie oczy lub… szczęki, szczególnie w przypadku rekinów. Te zwierzęta budzą obawy, wzmagające się po doniesieniach takich, jak pojawiają się tego lata: pierwszy od 70 atak rekina zdarzył się u wybrzeży Nowego Jorku czy atak w Egipcie gdzie rekin zabił 23-letniego mężczyznę. Jednak jeśli spojrzymy na relację ludzi i rekinów, to my jesteśmy tymi, którzy zbierają o wiele bardziej krwawe żniwo. A przez napędzanie klimatu możemy pozbawić te zwierzęta pokarmu, siedlisk i zmusić do migracji. 

Zobacz wideo Rekiny w popularnych kurortach turystycznych

Oceany są rozgrzane bardziej niż kiedykolwiek w historii pomiarów. Częściowo odpowiada za to cykliczne zjawisko El Nino na Pacyfiku, ale przede wszystkim powodowane przez człowieka globalne ocieplenie. Gdy średnia temperatura wód bije rekordy, w poszczególnych miejscach wręcz się "gotuje". Jak w rejonie Zatoki Meksykańskiej i okolic Florydy, gdzie woda ma znacznie powyżej 30 stopni ciepła, a miejscami temperatura dochodzi do 36-38 stopni. 

Taka morska fala upałów to - jak pisaliśmy - w najlepszym razie zagrożenie, a w najgorszym wyrok dla morskich organizmów, takich jak rafy koralowe. Także rekiny, choć żyją w oceanach od milionów lat, coraz bardziej zmagają się ze skutkami zmiany klimatu. Tym bardziej że coraz gorętsze oceany nie są nawet największym zagrożeniem dla tych zwierząt. 

Rabunkowe połowy i rozgrzane oceany

Od lat 70. populacja rekinów (oraz płaszczek, które należą do tej samej grupy zwierząt) spadła o 71 proc. Nawet trzy czwarte gatunków tych zwierząt jest teraz w jakimś stopniu zagrożona wyginięciem. Głównym powodem jest rabunkowe podejściem do oceanów i tzw. przełowienie, czyli taka eksploatacja populacji, która nie pozwala na naturalne odnowienie. Niektóre gatunki rekinów żyją 20-30 lat, a ich reprodukcja jest wolniejsza niż w przypadku wielu innych ryb. I kiedy zbyt wiele z nich ginie w połowach, to spadają szanse na narodzenie wystarczających liczby młodych osobników.

Rekiny są poławiane nie tylko na mięso, ale też, by pozyskać ich wątroby (do produkcji oleju), skórę, płetwy czy zęby. Wiele zwierząt ginie jako przypadkowa ofiara połowy innych ryb, jak np. tuńczyk. Liczba rekinów i płaszczek zabijanych każdego roku może przekraczać 100 milionów.

Coraz bardziej na bezpośrednie wybijanie rekinów nakładają się pośrednie i bezpośrednie skutki zmiany klimatu. Rekiny jako gatunek przetrwały już wiele na przestrzeni milionów lat i są świetne w dostosowywaniu się do nowych warunków. Ale teraz zmiany następują bardzo szybko, a zagrożenia nakładają się na siebie.

Wyższa temperatura wody oznacza szybszy metabolizm i rekiny potrzebują więcej energii, żeby przeżyć - opisuje CNN. Każda czynność życiowa pochłania więcej energii, a więc muszą jeść więcej. A ich pokarm może nie być tak dostępny jak wcześniej, także z powodu zmiany klimatu czy przełowienia. Wymieranie raf koralowych - a jeśli nie zatrzymamy zmiany klimatu, dotknie ono 99 proc. koralowców w tym stuleciu - pozbawia wiele ryb i innych gatunków ich naturalnego ekosystemu. To z kolei uderza w zwierzęta będące dalej w łańcuchu pokarmowym, jak właśnie rekiny.

Rekiny są dla nas praktycznie niegroźne

W niektórych przypadkach ryby przenoszą się w inne części oceanu w poszukiwaniu chłodniejszych wód i rekiny muszą migrować za nimi, by mieć dostęp do pokarmu. W niektórych wypadkach może to oznaczać, że rekiny będą pojawiać się dalej na północ, np. w Ameryce Północnej. Z drugiej strony inną metodą adaptacji może być przenoszenie się na głębsze, chłodniejsze wody. To właśnie płytkie akweny (jak wody wokół Florydy tego lata) mogą rozgrzewać się najbardziej. 

Na przykład żarłacz tygrysi, który wraz ze zmianą pór roku migruje wzdłuż atlantyckiego wybrzeża Ameryki Północnej, dociera setki kilometrów dalej na północ niż jeszcze w latach 80. Analogicznie wygląda sytuacja po drugiej stronie kontynentu, gdzie żarłacz biały jest obserwowany coraz dalej na północ wraz z tym, jak ocieplają się wody u wybrzeża Kalifornii. I częściej dochodzi do przypadków gryzienia wydr morskich przez te rekiny. Choć wydry nie są ich typową ofiarą, to teraz obszar występowania tych gatunków coraz bardziej się przecina.

Czy migracja rekinów w nowe obszary - w tym takie, gdzie ludzie nie są przyzwyczajeni do ich obecności - może zwiększyć liczbę niechcianych interakcji i ataków? Takie pytania pojawiły się po niedawnym ataku rekina w pobliżu Nowego Jorku. Jednak przynajmniej jak na razie, twarde dane nie pokazują, by liczba ataków rekinów rosła. W tym roku (do 7 sierpnia) odnotowano 55 przypadków ugryzienia człowieka przez rekina, w tym 7 z ofiarą śmiertelną. W całym 2022 roku było ich 91, a w latach 2018-2021 między 78 a 104, wynika z danych na stronie trackingsharks.com. Inne dane mówią o przeciętnej liczbie ok. 70 potwierdzonych ataków rekinów rocznie. W dłuższej perspektywie liczna ofiar pogryzień przez rekina spada dzięki większej dbałości o bezpieczeństwo na kąpieliskach oraz skuteczniejszemu udzielaniu pomocy poszkodowanym. Poza tym, jak podkreślają eksperci, większość przypadków pogryzienia przez rekina to przypadkowe ukąszenia - kiedy rekin poluje na swoje typowe pożywienie, ale przypadkiem natyka się na człowieka. 

Nawet gdyby ta liczba nieco wzrosłą, to wciąż jest ona marginalna nawet w porównaniu do innych zwierząt. Według WHO co roku nawet 5 milionów ludzi doznaje pogryzienia przez węże, z czego 80-140 tys. umiera z tego powodu. A "największym" zabójcą wśród zwierząt jest komar, którego ukąszenia - przenosząc malarię, dengę i inne choroby - zabijają rocznie między 700 tys. a 1 milion ludzi (wg różnych danych).

Ważna rola rekinów w środowisku

Rekiny budzą raczej strach niż sympatię, ale w rzeczywistości nie stanowią praktycznie żadnego zagrożenia dla ludzi. Tym, czego powinniśmy się obawiać, jest gwałtowny spadek ich populacji. Jak każda część ekosystemu, także one pełnią ważne funkcje i są potrzebne do tego, żeby oceany były "zdrowe".

Jako drapieżniki rekiny przyczyniają się do kontroli populacji innych gatunków, pomagając zachować równowagę w ekosystemach. Poruszając się między różnymi obszarami oceanu, w tym z płytszych wód w głębiny i odwrotnie, przyczyniają się do rozprowadzania składników odżywczych, potrzebnych innym gatunkom. Badania pokazały też, że ich obecność jest kluczowa w obudowie ekosystemów nadwyrężonych przez zmianę klimatu czy inne negatywne działania człowieka.

Poza zatrzymaniem zmiany klimatu, która dramatycznie szybko zmienia oceany, dla zachowania populacji rekinów potrzebna jest też ich ochrona. To oznacza m.in. obostrzenia lub zakazy połowu niektórych gatunków i w wybranych regionach. Można też samemu podejmować decyzje, które wspierają ochronę rekinów. Ich mięso nie jest powszechnie dostępne w Polsce, ale nieraz spotykane są np. oleje z wątroby rekina - zamiast nich można wybrać oleje z alg morskich czy niektórych nasion, które mają podobne pożądane składniki. Rekiny padają też przypadkową ofiarą połowów innych gatunków. Więcej o tym, jak wybrać ryby pozyskiwane z możliwie najmniejszą szkodą dla środowiska można dowiedzieć się ze specjalnego poradnika organizacji WWF Polska.

Więcej o: