W 2017 prezydent Xi Jinping odwiedził niepozorne mokradła położone 100 kilometrów na południe od Pekinu. Mało kto mógł przypuszczać, że niespełna miesiąc później przyszłość tych wyjątkowych pod względem przyrodniczych terenów zmienił się dramatycznie. Chiny podjęły bowiem decyzję o przekształceniu całego obszaru w coś na wzór "drugiej stolicy" kraju.
Xiong'an, bo tak nazywa się specjalny obszar, na którym znaleźć ma się inwestycja, ma być unikatem na skalę światową. Wizualizacje pokazane kilka lat temu pokazują miasto nowej generacji. Ma być samowystarczalne, stworzone przy użyciu drukarek 3D, komfortowe. Pełne osiedli, plantacji, parków. Tyle tylko, że ta wizja może okazać się utopią. Prace nad budową miasta co prawda już ruszyły, nie wiadomo, czy wszystko pójdzie zgodnie z planem. Natura ma bowiem inne plany.
Podmokłe, nisko położone tereny, na którym ma powstać inwestycja, nękają bowiem na zmianę powodzie i susze - donosi CNN. Ostatnie, lipcowe uderzenie żywiołu, które zmusiło do ucieczki 1,5 mln ludzi w regionie, nie spowodowało wielkich zniszczeń tam, gdzie już ruszyły prace. Siły przyrody uderzyły jednak w sąsiednią prowincję Hebei. Woda wyrządziła też szkody na obrzeżach Pekinu. Nic dziwnego, skoro kraj zmagał się z najbardziej intensywnymi opadami od 140 lat.
Kiedy miliony litrów wody spływały w dół gór i rzek, chińscy oficjale debatowali. I zapewniali, że cały region Pekinu, łącznie z obszarem, który ma stać się industrialnym centrum tej części kraju, jest gotowy na każdy kataklizm. Słowom zaprzeczyły fakty. To, co ominęło Pekin, spadło na mieszkańców pobliskiego Zhuozhou, na południe od stolicy. To właśnie to miasto ucierpiało najbardziej. Ulice i domy zalały metry wody. Mieszkańcy, sporo ryzykując, skarżyli się później w mediach społecznościowych na brak pomocy. Twierdzili, że nikt ich nie ostrzegł, a ewakuację przeprowadzono zbyt późno. Władze miały też nie docenić siły żywiołu. Stało się jasne, że pomimo zapewnień i politycznej presji, na to, by miasto przyszłości wznosić, Chiny nie są w stanie zapewnić jeszcze pełnego bezpieczeństwa.
Niezwykle ulewne deszcze udowodniły, że natura jest zbyt potężna, by dało się ją okiełznać bez gigantycznych inwestycji i ingerencji w środowisku. By ochronić "drugą stolicę" trzeba będzie bowiem poradzić sobie z problemem retencji, na skalę której kraj do tej pory nie widział.
Chińska propaganda wie jednak swoje. Podczas gdy eksperci obawiają się, że budowa Xiong'anu, industrializacja, urbanizacja, zwiększą zagrożenie dla ludności, oficjalne komunikaty uspakajają. Mieszkańcy regionu nie mogą wrócić do zalanych domów, a tymczasem oficjalne media publikują zdjęcia spacerujących rodzin i robotników wznoszących "nową stolicę". Warunki pogodowe stają się jednak ekstremalne, dlatego chińskie władze będą musiały wymyślić coś więcej niż zakłamujące rzeczywistość reportaże.