1000 zł grzywny zapłacili mężczyźni, którzy złamali regulamin Tatrzańskiego Parku Narodowego - podał TPN w komunikacie zamieszczonym w mediach społecznościowych. Grupa spędziła noc pod gołym niebem, rozpalili ogień i pili alkohol. Natknęli się na nich strażnicy parku, którzy wlepili im mandat - pisze wyborcza.pl.
"Przypominamy, biwakowanie w Tatrzańskim Parku Narodowym jest bezwzględnie zabronione. W Tatrach znajdują się schroniska turystyczne, w których można odpocząć i spędzić noc. Nie wolno także palić ognisk ani tytoniu, czy używać otwartego ognia z wyjątkiem wyznaczonych i oznakowanych miejsc. W okresie od 1 kwietnia do 30 listopada obowiązuje zakaz przebywania na terenie TPN od zmierzchu do świtu" - czytamy we wpisie TPN-u. Park przypomina, że zasady poruszania się po parku narodowym i przebywania na jego terenie można znaleźć m.in. w codziennym komunikacie turystycznym.
W komentarzach do postu pojawiło się sporo krytyki skierowanej w stronę Tatrzańskiego Parku Narodowego. "W Polskich Tatrach nie ma schronisk - są 'hotele' w których trzeba czynić w sezonie wielomiesięczną rezerwację. Do części nie można się dodzwonić lub graniczy to z cudem. Dobroć i serce okazywane turystom zostało już tylko gdzieniegdzie. A tam, gdzie nie zostało - nie ma to nic wspólnego ze schroniskiem" - pisze jeden z komentujących.
"Abstrahując od biwakowania na dziko - w Tatrach już dawno nie ma 'schronisk, w których można odpocząć i przenocować'. Teraz są to wielce kosztowne hotele, które trzeba rezerwować z rocznym wyprzedzeniem. Warto byłoby się nad tym zastanowić" - wtóruje inna osoba. "Schroniska? To są już od dawna hotele nie mające nic wspólnego z schroniskami" - czytamy w trzecim komentarzu. Wszystkie łącznie zebrały kilkaset polubień.
Pojawiają się też apele, by, zamiast parkingów dla samochodów tworzyć pola namiotowe, a dojazd do parku zorganizować wokół busów elektrycznych. Inni chcą, aby strażnicy zajęli się osobami, które na szlakach głośno puszczają muzykę oraz palaczami.