Magdalena Biejat domaga się kontroli na fermie drobiu w Wielkopolsce, która została ukazana w reportażu "Zdychy" Gazety.pl, opartym na materiałach zebranych przez Otwarte Klatki. - Będziemy domagać się, żeby Państwowej Inspekcji Pracy przeprowadziła kontrolę wspólnie z kontrolą weterynaryjną - powiedziała posłanka partii Razem na konferencji prasowej w środę.
- Pokazane w tych materiałach warunki są koszmarne. To, jak trzymane i hodowane są zwierzęta, jak pozyskiwane są jajka, które trafiają na nasz stół, woła o pomstę do nieba. To, jak traktowani są pracownicy, również jest naruszeniem wszelkich standardów - mówiła Biejat.
Jak przypomniała, relacje aktywistów, którzy pracowali na fermie w Wiosce - usłyszycie je w filmie "Zdychy" Gazety.pl - dotyczą m.in. pracy po kilkanaście godzin dziennie bez dni wolnych; braku szkoleń BHP, czy tego, że zatrudnieni na fermie aktywiści przez cały okres pracy nie zobaczyli swoich umów. W związku z tym posłanka zapowiedziała złożenie wniosku do Państwowej Inspekcji Pracy o kontrolę na fermie. Jak mówiła:
Nie bez powodu takie miejsca jak fermy przemysłowe są fatalnymi pracodawcami i tam, gdzie narusza się prawa zwierząt, narusza się również prawa pracowników. Ludzie, którzy są wykorzystywani, sfrustrowani, przemęczeni, nie będą mieli przestrzeni na to, żeby zadbać o dobrostan zwierząt.
Cały film o fermie należącej do Ferm Drobiu Woźniak - jednego z największych producentów jaj w Unii Europejskiej - można zobaczyć tutaj [UWAGA - drastyczne obrazy]:
Biejat mówiła, że poza kontrolą na konkretnej fermie potrzebna jest poprawa całego systemu. - Musimy doprowadzić do tego, żeby te instytucje kontrolne mogły działać sprawnie. Żeby zatrudnianych tam ludzi godnie wynagradzać, żeby pracowali tam specjaliści, którzy mają narzędzia do prowadzenia regularnych kontroli - powiedziała i dodała: - To sprawa do załatwienia na "zaraz". Nie spodziewam się niczego dobrego po obecnym rządzie, ale obiecuję, że po 15 października załatwimy to jak najszybciej.
Dorota Olko, rzeczniczka prasowa Razem, dodała, że partia popiera postulaty Otwartych Klatek dot. poprawy warunków zwierząt gospodarskich, jak zakaz hodowli zwierząt na futra, powołanie rzecznika praw zwierząt czy ograniczenie koncentracji ferm przemysłowych. - Sama pochodzę z regionu, który jest zagłębiem drobiarskim. Wiem, jak uciążliwy dla mieszkańców jest fetor z tych ferm - mówiła
- W programie od lat mamy postulat zakazu chowu klatkowego. Ten zakaz musi być wprowadzony na terenie całej Unii Europejskiej - powiedziała Olko. Bogna Wiltowska, dyrektorka ds. śledztw i interwencji Otwartych Klatek, mówiła na konferencji, że Fermy Drobiu Woźniak są liderem branży i co piątak kura nioska w Polsce żyje w ich kurnikach. - W warunkach chowu klatkowego w Polsce cały czas żyje 70 proc. kur niosek. Śledztwo dobitnie pokazało, w jakich warunkach żyją te zwierzęta - dodała.
We wtorek Gazeta.pl opublikowała reportaż wideo "Zdychy", który pokazuje rzeczywistość na jednej z ferm największego producenta jaj w Unii Europejskiej - Ferm Drobiu Woźniak. Materiał opiera się na śledztwie Stowarzyszenia Otwarte Klatki, którego współpracownicy zatrudnili się na fermie w Wiosce i przez sześć tygodni dokumentowali to, co widzą. Na filmie widać m.in. kury gnijące tygodniami obok taśmociągów z jajkami, pchły atakujące zwierzęta i pracowników czy ptaki, których nikt nie leczy.
Zapytaliśmy o warunki na fermie Ministerstwa Rolnictwa oraz Głównego Inspektoratu Weterynarii, ale wciąż nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Poznańska "Gazeta Wyborcza" poinformowała, że w środę powiatowy lekarz weterynarii z Grodziska Wielkopolskiego Michał Sokół wybrał się z kontrolą na fermie. W rozmowie z dziennikarką "Gazety Wyborczej" stwierdził, że podczas dotychczasowych cyklicznych kontroli nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości na fermie.
W prokuraturze w Grodzisku Wielkopolskim zarejestrowano zawiadomienie ws. możliwości popełnienia przestępstwa znęcania się nad zwierzętami na fermie drobiu w Wiosce. Zawiadomienie złożyło Stowarzyszenie Otwarte Klatki,
Właściciel kurników, firma Ferm Drobiu Woźniak, nie odpowiedziała na nasze pytania wysłane przed publikacją reportażu, uzasadniając to tym, że potrzebuje "około trzech tygodni" na ustosunkowanie się do nich. We wtorek firma na swojej stronie opublikowała komunika, w którym czytamy, że "po zapoznaniu się z nagraniem przystąpiono do analizy jego treści i przygotowania stanowiska firmy", ale już teraz firma "protestuje" przeciwko "używania szeregu sformułowań, obrazów jedynie w celu wywołania sensacji".