730 km wzdłuż Odry. Polskie miasta odwracają się z powrotem ku rzece

W ciągu miesiąca podróżnik Mateusz Waligóra przeszedł 730 km wzdłuż Odry. - Przede mną ostatni tydzień wyprawy. Chyba nigdy w życiu nie widziałem tylu ptaków - mówi. Wyruszył w tę podróż, aby opowiedzieć o rzece, którą przed rokiem dotknęła katastrofa ekologiczna.

Wyprawa rozpoczęła się w poniedziałek 4 września w pobliżu źródeł Odry, które znajdują się na terenie poligonu wojskowego w Libavie w Czechach. Stamtąd Waligóra wraz z dziennikarzem Dominikiem Szczepańskim i fotografką Karoliną Krasińską ruszyli na północ.

Zobacz wideo Specustawa nie rozwiązuje żadnych problemów Odry

Przez ostatni tydzień droga poprowadziła Waligórę przez województwo lubuskie. - Zapamiętam wizytę w Cigacicach, gdzie serdecznie przywitano nas w Przystani Tu, a także kilkadziesiąt kilometrów pokonanych na packraftach wzdłuż lasów łęgowych - mówi Waligóra.

Przystań kultury

Po przekroczeniu pradoliny Baryczy Odra wpływa w Ziemię Lubuską. Towarzyszą jej wzgórza morenowe, bardzo młode, ukształtowane w trakcie zlodowacenia bałtyckiego. Na Wzgórzach Zielonogórskich uprawia się winogrona, a region od lat słynie z produkcji win.

Trasa wędrówki Waligóry prowadziła obok winnic, które przed wiekiem były często odwiedzane przez turystów. - Przyjeżdżano do nas jak do kurortu - opowiadali podróżnikowi winiarze. Tradycja na wiele lat zanikła, ale od kilkunastu lat wino przeżywa w województwie lubuskim swój renesans.

To samo można powiedzieć o Odrze. - W końcu dostrzegłem wielu ludzi nad jej brzegami oraz łódki na powierzchni wody. Czuć, że ludzie żyją tu blisko rzeki  - mówi Waligóra.

Podróżnik mijał kolejne przystanie na rzece - w Starej Wsi, w Nowej Soli i w Bobrownikach. Zwłaszcza Nowa Sól przeszła w ostatnich latach prawdziwą metamorfozę. Miasto kojarzone przede wszystkim z ciężkim przemysłem otwiera się na rzekę. - Gotowe jest już lewe nadbrzeże, którym da się dojść aż do przystani kajakowej. Z pieszej kładki wiszącej w pobliżu stoczni widać stojące nad zielonym brzegiem rzeki wypoczynkowe leżaki, a obok można wypożyczyć kajaki - mówi Waligóra.

Kolejnym przystankiem była Przystań Tu w Cigacicach. To wyjątkowe miejsce choćby dlatego, że można zrobić sobie tu przerwę w trakcie spływu Odrą i prosto z wody wejść do restauracji. Założył ją Tomasz Włoch, którego ojciec jest w Cigacicach bosmanem. Kiedyś wieś słynęła z cukru, bananów i kawy, dziś kojarzona jest przede wszystkim z Przystani Tu, która spełnia funkcję domu kultury. - Chcemy zbliżyć ludzi do wody. Organizujemy dancingi, spektakle teatralne i koncerty - wśród nich takie, w trakcie których kilkudziesięciu muzyków wchodzi do wody i improwizuje na zadany wcześniej temat. To nasz pomysł na przyszłość Odry i Cigacic. Chcemy zaprosić nad tę rzekę ludzi. Mamy nadzieję, że dzięki temu będą się o nią bardziej troszczyć. Wierzymy, że jest możliwy kompromis między środowiskiem wodniaków i tych, którym zależy na przyrodzie - powiedział założyciel Przystani Tu, Tomasz Włoch.

Za Cigacicami rzeka płynie żwawo i prowadzi przez idylliczną krainę zielonych traw, niskich drzew i pasących się krów. Krzesiński Park Krajobrazy to raj dla ptactwa. Utworzono go w pradolinie Odry, a najciekawszy wydaje się 10-kilometrowy odcinek ujścia Nysy Łużyckiej. W okolicy można spotkać prawie połowę wszystkich gatunków ptaków odwiedzający Polskę.

Transparent na moście w CigacicachTransparent na moście w Cigacicach fot. Karolina Krasińska

Ptasi raj

Jeszcze ciekawiej robi się 50 km na północ, gdzie znajduje się Park Narodowy Ujście Warty. To najmłodszy park narodowy w Polsce. Powstał w 2001 roku przede wszystkim po to, żeby chronić ptaki. Zaobserwowano ich tu ponad 280 gatunków, a u przynajmniej 170 stwierdzono lęgi. Jest wśród nich kilkanaście gatunków z Polskiej Czerwonej Księgi Zwierząt, to m.in. ohar, bączek, cyraneczka, mewa mała i kulik wielki.

Symbolem parku została gęś zbożowa. Ten ptak dorasta do 80 centymetrów długości, a rozpiętość jego skrzydeł wynosi ok. 165 centymetrów. Gęsi łączą się na całe życie, kiedy samica wysiaduje jaja, to samiec czuwa nad jej bezpieczeństwem, a potem wspólnie zajmują się potomstwem. Przylatują do nas na zimowiska z tundry północnej Norwegii i Syberii.

- Chyba nigdy nie widziałem tylu ptaków, ile przez ostatni tydzień. Wśród nich był też największy polski drapieżnik - bielik. Kiedy przepływaliśmy obok niego pontonem, przez dłuższą chwilę nic nie robił sobie z naszej obecności, aż w końcu jakby od niechcenia wzbił się w powietrze i odleciał na najbliższe drzewo - wspomina Waligóra.

Przed podróżnikiem jeszcze kilka dni drogi - ujście Odry już niedaleko.

Codzienne relacje z wyprawy można śledzić tutaj >>

Więcej o: