Trzy lata temu rząd Angeli Merkel zawiesił konstytucyjny limit zadłużenia, umożliwiając zwiększenie nakładów na walkę z gospodarczymi skutkami pandemii. Rok później okazało się, że pozostało z tej puli 60 miliardów euro. Niewydatkowany kredyt powinien właściwie zostać umorzony, ale rząd Olafa Scholza postanowił go przeznaczyć na cele związane z transformacją energetyczną.
Po podjęciu decyzji o zablokowaniu środków minister finansów Christian Lindner szuka teraz sposobów na załatanie dziury budżetowej. Ekonomiści alarmują, że uszczuplenie Funduszu Klimatu i Transformacji uderzy w sektory energochłonne. "Zmniejszenie nakładów o 30 procent wtrąci wiele zakładów w walkę o przetrwanie" - wróży dziennik "Handelsblatt".
Podobną opinię wyraża szefowa rady doradców ekonomicznych rządu federalnego Monika Schnitzer. W jej ocenie wyrok sędziów w Karlsruhe powinien wymusić na koalicjantach nie tylko reformę funduszu, ale też przywróconego w tym roku hamulca długu, który w obecnej formie okazał się "wrogiem inwestycji".
Fundusz Klimatu i Transformacji obejmuje między innymi dopłaty do forsowanych przez Zielonych projektów, takich jak termomodernizacja budynków, dekarbonizacja przemysłu czy pozyskiwanie energii ze źródeł odnawialnych. - Planowaliśmy zwiększenie wydatków na poprawę efektywności energetycznej budynków i dotacji dla firm energochłonnych. Musimy częściowo planować od nowa - przyznał tuż po ogłoszeniu wyroku w środę Christian Lindner. W Bundestagu, gdzie kanclerz Olaf Scholz był przepytywany przez posłów, doszło do gorącej dyskusji. Szef CDU Friedrich Merz wskazał, że po raz pierwszy w historii rząd chciał uchwalić niekonstytucyjny budżet. Opozycja opowiedziała się za rozpisaniem nowych wyborów.