Ziemia ma jednego stałego naturalnego satelitę i jest to Księżyc. Wokół naszej planety mogą jednak okresowo orbitować mniejsze księżyce. Do niedawna więc, prawdopodobnie mieliśmy dwa księżyce, ale ten mniejszy spłonął w atmosferze w 2016 roku. Wtedy, nad Australią, ludzie mogli obserwować ogniste kule, które przemierzały niebo. Według naukowców, którzy opublikowali w październiku 2019 roku w "The Astronomical Journal" pracę Identification of a Minimoon Fireball, był to jeden z właśnie tymczasowych mini księżyców.
Naukowcy z Curtin University w Australii, używają kamer, by śledzić asteroidy nad ich kontynentem. Udało im się badaniami potwierdzić, że ognista kula z 2016 r. była przez jakiś czas naturalnym satelitą Ziemi. Ze względu na swoje rozmiary, nie świeciła ona jednak tak mocno jak nasz Księżyc. Asteroida została wciągniętą przez naszą grawitację, a następnie wybuchła w atmosferze. Rozpad na mniejsze kawałki nastąpił na szczęście na tyle wysoko, że meteoryt nie był w stanie wyrządzić większych szkód. Przed takowymi Ziemię planuje chronić NASA, która razem z Europejską Agencją Kosmiczną organizuje program DART.
Ziemia co jakiś czas przyciąga do siebie mniejsze ciała niebieskie. Większość z nich opuszcza naszą orbitę po kilku miesiącach, ale niektóre mogą utknąć w niej na kilkadziesiąt lat, stając się kolejnymi księżycami naszej planety. Zdaniem naukowców, w tej chwili przynajmniej jeden "miniaturowy" asteroida o średnicy nie przekraczającej 4 km, okrąża na stałe Ziemię. Podkreślają oni jednak, że czeka ich jeszcze mnóstwo kolejnych badań, by zrozumieć, jak często Błękitna Planeta przechwytuje inne obiekty. Zdążyli jednak już wyłapać jedną korelację, która wskazuje, że takie przechwycenia są zależnie od miesiąca księżycowego.