Zgodnie z obecną wiedzą, planet w Układzie Słonecznym jest osiem (w 2006 roku Pluton został uznany za planetę karłowatą, wcześniej był dziewiątą planetą). Wielokrotnie badacze zastanawiali się jednak, czy daleko za orbitą Neptuna nie znajduje się jeszcze jeden, bardzo masywny obiekt. Zdaniem części naukowców, wskazują na to perturbacje (zakłócenia) orbit odległych asteroid transneptunowych (obiegających Słońce po orbitach znajdujących się poza orbitą Neptuna).
Hipotetyczna obiekt został nazywany Planetą X (lub Planetą 9). Miałby obiegać Słońce po bardzo dalekiej, silnie eliptycznej orbicie i być bardzo trudnym do wykrycia przez nasze teleskopy. Poszukiwania rozpoczęto już w XIX wieku, niedługo po odkryciu Neptuna. Problem w tym, że do tej pory żadnego obiektu przypominającego Planetę X nie znaleziono. Dlatego też temat ucichł na wiele następnych lat.
O dziewiątej planecie ponownie przypomniano sobie w 2016 roku, kiedy to Konstantin Batygin i Michael Brown z California Institute of Technology ogłosili wykrycie źródła silnej grawitacji za orbitą Neptuna. Badacze z Caltechu przeanalizowali ekstremalnie eliptyczne orbity wielu obiektów ekstremalnie transneptunowych (ETNO) i stwierdzili, że są one do siebie dość mocno podobne. Była to mocna poszlaka mogąca świadczyć o istnieniu Planety X.
Uczeni wyliczyli, że takie zachowanie ETNO powinno być powodowane przez obiekt o masie ok. 10 razy większej od ziemskiej i znajdujący się na bardzo eliptycznej orbicie o półosi małej 400 i wielkiej 800 jednostek astronomicznych (400-800 razy odległość Ziemia-Słońce). Dla porównania, Neptun obiega naszą gwiazdę znacznie bliżej, bo w odległości ok. 30 j.a. To właśnie z powodu tak gigantycznej odległości nie bylibyśmy w stanie zaobserwować obiektu w sposób bezpośredni.
Źródło: Caltech / Wikimedia Commons
Teraz inny zespół badaczy pod przywództwem Kevina Napiera, astronoma z University of Michigan opublikował w bazie arXiv (jeszcze nie zrecenzowaną) pracę na temat Planety 9, który podważa wyliczenia z 2016 roku. Naukowcy przeanalizowali orbity 14 innych obiektów transneptunowych zaobserwowali, że wcale nie są powiązane w charakterystyczny sposób. A ich zdaniem byłyby, gdyby Planeta X faktycznie istniała.
Badacze twierdzą, że Batygin i Brown najprawdopodobniej padli ofiarą błędnie dobranej próby obiektów, które wzięli pod lupę. Przebadano zaledwie sześć takich obiektów w jednej części nieba, a ich podobieństwo ich orbit mogło być zbiegiem okoliczności.
Warto zaznaczyć jednak, że nowe badanie nie dowodzi tego, że Planeta X nie istnieje. Sugeruje jedynie, że praca z 2016 roku wcale nie jest mocną przesłanką za jej istnieniem. Kevin Napier przyznaje też, że i ich próba (składająca się z 14 obiektów) jest stosunkowo mała, więc ryzyko błędu pozostaje spore.
Jak skomentował Scott Sheppard, który również zajmuje się badaniami obiektów transneptunowych w rozmowie z Live Science, "zwyczajnie nie znamy wystraczająco wiele obiektów, aby zdobyć mocny argument za lub przeciw". Jego zdaniem, powinniśmy przebadać przynajmniej trzykrotnie więcej ETNO, a przy obecnych możliwościach obserwacyjnych to na razie niemożliwe.
Sam Konstantin Batygin przyznał ostatnio na Twitterze, że nie może doczekać się udostępnienia teleskopu Vera Rubin Obs, który pomoże z zdobyciu znacznie większej ilości danych. Dyskusja astronomów na temat Planety X na razie musi zostać zatem nierozstrzygnięta.