O asteroidzie Bennu pisaliśmy już wielokrotnie. To z powodu dużego zainteresowania, którym obiekt cieszy się wśród badaczy, szczególnie z USA. Już w 2016 roku NASA wysłała w stronę planetoidy misję OSIRIS-REx, której statek w październiku 2020 roku na kilka sekund "podczepił się" do powierzchni Bennu i pobrał próbki skał. W maju br. statek rozpoczął powrót na Ziemię, a bezcenny ładunek dotrze do naukowców w 2023 roku.
NASA wybrała Bennu m.in. z dwóch powodów. Po pierwsze na jej powierzchni zalegają nietknięte ręką człowieka skały sprzed 4,5 mld lat. Po drugie od lat wiadomo, że istnieje niewielka (wynosząca 1:2700) szansa na to, że w 2135 roku Bennu i Ziemia znajdą się na kursie kolizyjnym. Ewentualne zderzenie najpewniej doprowadziłoby do wymarcia życia na Błękitnej Planecie. OSIRIS-REx może pomóc w dokładniejszym oszacowaniu ryzyka.
Teraz asteroidą Bennu mocniej zainteresowali się również Chińczycy. Kraj ten - który w ostatnim czasie mocno stawia na podbój kosmosu - nie zamierza jednak badać obiektu. Naukowcy z Narodowego Centrum Nauki Kosmicznej w Chinach stwierdzili, że dobrym pomysłem będzie zbombardowanie planetoidy.
Z wyliczeń badaczy wynika, że w ciągu najbliższych 150 lat Bennu zbliży się do nas wielokrotnie, a minimalna odległość dzieląca oba obiekty wyniesie 7,5 mln km, co w skali kosmicznej jest wartością niedużą. Zniwelowaniem ryzyka - zdaniem naukowców - mogłoby być potraktowanie Bennu rakietami, co powinno pozwolić na zmianę trajektorii tej, mierzącej ok. 500 metrów średnicy skały tak, aby oddaliła się od Ziemi.
W tym celu Chińczycy mieliby wykorzystać 23 rakiety Long March 5, czyli tych samych, które posłużyły w tym roku do wyniesienia na orbitę pierwszego modułu chińskiej stacji kosmicznej. Miałyby jednocześnie uderzyć w planetoidę przesuwając ją o wartość ok. 1,4 raza większą od promienia Ziemi, czyli jakieś 8 930 km. W dłuższej perspektywie zmieniłoby to orbitę Bennu wokół Słońca.
Asteroida Bennu fot. NASA/Goddard/University of Arizona
Jeśli pomysł chińskich naukowców doczeka się realizacji będzie to zapewne pierwsza ingerencja w orbitę jakiegokolwiek obiektu kosmicznego. Niestety taka misja wiązałaby się też ze sporym ryzykiem. Bombardowanie wystrzeliłoby w przestrzeń kosmiczną setki tysięcy większych i mniejszych kamieni, z czego jakaś część zapewne wpadłaby w atmosferę Ziemi, a być może i dotarła do powierzchni naszej planety.
Kolejne pomysły na to, jak "przesunąć" niewygodne nam asteroidy już od lat wysuwają też amerykańscy naukowcy. Dla przykładu projekt HAMMER opracowany w 2018 roku przez NASA, zakłada umieszczenie na Bennu ładunków wybuchowych, których detonacja zmieniłyby orbitę asteroidy. Nie wiadomo jednak, czy taki pomysł kiedykolwiek doczeka się realizacji.
Na razie Amerykanie chcą przeprowadzić badania, które odpowiedzą na pytanie, jak trudne w praktyce może być "spychanie" z kursu obiektów bliskich Ziemi. W 2022 roku NASA wraz ze SpaceX mają sprawdzić to w praktyce na przykładzie niewielkiej (150 metrów średnicy) planetoidy Didymoon.