Czy chińska rakieta spadnie nam na głowy? Naukowcy obliczyli prawdopodobieństwo. Zaskakujący wynik

Bartłomiej Pawlak
W najbliższych dniach pozostałość po chińskiej rakiecie nośnej powinna spaść na Ziemię. Trudno na razie określić, kiedy i gdzie to się stanie. Naukowcy wyliczyli jednak prawdopodobieństwo, że taki kosmiczny śmieć zabije w przyszłości człowieka. Jest zaskakująco duże.
Zobacz wideo Naukowcy policzyli, kiedy spotkamy kosmitów. Czym jest paradoks Fermiego?

W maju 2020 roku główny człon ciężkiej rakiety nośnej Długi Marsz 5 został pozostawiony bez kontroli na niskiej orbicie okołoziemskiej. Po kilku dniach ważący 18 ton element uległ deorbitacji i spadł na Ziemię. Niektóre fragmenty wpadły do Atlantyku, ale część spadła na dwie wioski Wybrzeża Kości Słoniowej, uszkadzając kilka budynków. 

Na przełomie kwietnia i maja 2021 roku podobny, 18 tonowy człon takiej samej rakiety przez kilka dni w niekontrolowany sposób obiegał Ziemię, aż wpadł do Oceanu Indyjskiego. Teraz, w lipcu 2022 roku sytuacja się powtarza, tyle że pozostawiony na niskiej orbicie, tym razem prawie 22-tonowy człon rakiety na razie nie uległ deorbitacji. Na razie nie wiadomo, gdzie i kiedy spadnie.

To największe rakiety, jakie spadły na Ziemię od 1991 roku

Każda z rakiet została wystrzelona w ramach rozwoju chińskiego programu kosmicznego. Długi Marsz 5 to zresztą ich rodzima konstrukcja należąca do szerszej rodziny chińskich rakiet nośnych. Chińczycy w ostatnich latach bardzo dynamicznie zwiększają swoją obecność w kosmosie, a dwa ostatnie starty rakiety posłużyły Chinom do umieszczenia na orbicie Ziemi dwóch pierwszych modułów (głównego Tianhe i badawczego Wentian) ich własnej stacji kosmicznej Tiangong. Trzeci moduł Mengtian (również badawczy) ma polecieć w kosmos już w październiku.

Problem w tym, że Chiny - w przeciwieństwie do prywatnych firm i agencji państw zachodnich - nie opracowały sposobu na niszczenie pozostałości po rakietach. Zazwyczaj takie kosmiczne śmieci zostają w odpowiedni, kontrolowany sposób wyhamowane, by uległy deorbitacji i całkowitemu zniszczeniu w atmosferze. Rdzeń chińskiej rakiety również niebawem ulegnie deorbitacji (z powodu obecności szczątkowej, ale hamującej go atmosfery), ale w sposób niekontrolowany. Z powodu dużej masy nie zdąży się całkowicie spalić w atmosferze i najpewniej uderzy w powierzchnię Ziemi.

Będzie to największy kosmiczny śmieć, jaki spadł na naszą planetę po 1991 roku, gdy w Ziemię uderzyła radziecka stacja kosmiczna Salut 7 (część odłamków spadła wtedy na Argentynę i Chile). Obecnie największymi takimi obiektami po 1991 roku są... dwie rakiety Długi Marsz 5 z 2020 i 2021 roku.

Czy chińska rakieta może nam spaść na głowę? Naukowcy obliczyli prawdopodobieństwo

Prawdopodobieństwo upadku kosmicznego śmiecia na tereny gęsto zaludnione (i w efekcie możliwej śmierci) jest - jak można przypuszczać - znikome. Jak na razie nie jest znany żaden przypadek śmierci spowodowanej bezpośrednio uderzeniem kosmicznego śmiecia lub meteoroidu. Ponad 3/4 całej naszej planety jest niezamieszkane, dlatego najbardziej prawdopodobne jest uderzenie w wody oceanu (wszechocean pokrywa aż 70,8 proc. całej Ziemi), pustynię lub dżunglę.

Naukowcy pokusili się nawet o oszacowanie prawdopodobieństwa uderzenia takich obiektów w człowieka, a wyniki swoich badań opublikowali na początku lipca br. w "Nature Astronomy". Wzięli jednak pod uwagę kosmiczne śmieci, czyli pozostawione stopnie rakiet, niedziałające sztuczne satelity i wszelkie odłamki powstałe po zderzeniach tych obiektów na orbicie. Uwzględniono przy tym natężenie takich obiektów na poszczególnych orbitach, nierównomierną gęstość zaludnienia w różnych rejonach Ziemi, a także dane dotyczące upadków z ostatnich trzech dekad.

Badacze ustalili, że prawdopodobieństwo uderzenia kosmicznego odpadu w Ziemię w rejonie Dżakarty (Indonezja), Dhaki (Bangladesz) czy Lagos (Nigeria) jest aż trzykrotnie większe niż w okolicy Nowego Jorku, Pekinu i Moskwy (leżą na znacznie wyższych szerokościach geograficznych). To właśnie te - często najbiedniejsze - państwa i miasta są więc bardziej narażone na ryzyko, bo często położone są blisko równika.

Naukowcy oszacowali też, że szansa na bezpośrednie uderzenie kosmicznego śmiecia (przyjęto, że obszar rażenia to 10 metrów kwadratowych) w przynajmniej jednego człowieka na Ziemi w przeciągu najbliższej dekady to aż 10 procent. Bardzo dużo. Szczególnie że do tej pory takie prawdopodobieństwo było uznawane za znikome lub niemal zerowe. Jak zauważa serwis ScienceAlert, znacznie częściej debatowano na temat możliwego zagrożenia dla astronautów przebywających na orbicie.

Kosmiczne śmieci powodowały w przeszłości spory

Jak wspomnieliśmy, ludzie nie ucierpieli bezpośrednio z powodu upadku np. rakiety czy dużej jej części, ale znane są przykłady sporów spowodowanych szczątkami spadającymi z orbity. Ciekawy przypadek miał miejsce w 1979 roku, gdy amerykańska badawcza stacja kosmiczna Skylab uderzyła w tereny pustynne w Australii. Lokalne australijskie władze zażądały wtedy od NASA odszkodowania w wysokości... zaledwie 400 dolarów, a sprawa szybko stała się sensacją w mediach.

Kolejny to upadek radzieckiego satelity Kosmos 954 na północno-zachodnią Kanadę w 1978 roku. Zawierający radioaktywne paliwo (na pokładzie był reaktor jądrowy) kosmiczny śmieć zasypał odłamkami powierzchnię 124 tys. km kw., a koszty ich usunięcia oszacowano na 14 mln dolarów kanadyjskich. Ostatecznie ZSRR wypłaciło Kanadzie 3 mln dolarów kanadyjskich odszkodowania, czyli dwa razy mniej niż zażądali Kanadyjczycy.

Więcej o eksploracji kosmosu przeczytasz na Gazeta.pl

Więcej o: