NASA oficjalnie zakończyła misję InSight. Słynna sonda zamarzła na Marsie po czterech latach

Bartłomiej Pawlak
NASA oficjalnie ogłosiła zakończenie misji InSight. Znana m.in. z wykorzystania tzw. "polskiego kreta" sonda przez ostatnie cztery lata badała powierzchnię Czerwonej Planety, odkrywając np. trzęsienia Marsa. "Uśmiercił" ją marsjański pył, który zasłonił panele słoneczne, odcinając lądownik od źródła zasilania.
Zobacz wideo Wielki sukces NASA. Na Marsie wylądowała sonda z polskim 'Kretem' na pokładzie

Decyzja amerykańskiej agencji kosmicznej nie powinna być wielkim zaskoczeniem. NASA w ostatnich dniach informowała, że poziom produkowanej energii elektrycznej był już ekstremalnie niski, a sonda może niebawem przestać działać. Teraz ogłoszono, że 21 grudnia był oficjalnie ostatnim dniem trwania misji InSight.

Po ponad czterech latach, 1300 trzęsieniach Marsa i niezliczonych odkryciach naukowych nasz lądownik InSight dotarł do końca swojej misji. InSight może odejść na emeryturę, ale jego dziedzictwo i odkrycia z wnętrza Marsa będą żyły dalej

- napisała na Twitterze NASA.

NASA oficjalnie kończy misję InSight na Marsie

Sonda wylądowała na Marsie 26 listopada 2018 roku i przez cztery lata prowadziła badania powierzchni Czerwonej Planety. InSight przyczyniła się do kilku odkryć, ale najważniejszym osiągnięciem było zarejestrowanie tzw. trzęsień Marsa, czyli wstrząsów sejsmicznych, przypominających te na Ziemi.

Przez cztery lata pracy sejsmometr obecny na pokładzie lądownika zarejestrował bagatela 1319 trzęsień, udowadniając nie tylko, że występują one na Czerwonej Planecie, ale i, że są dość powszechne. Rekordowy wstrząs miał miejsce w maju bieżącego roku - miał siłę 4,7 w skali Richtera. InSight wykrył również pierwsze w historii wstrząsy spowodowane uderzeniami meteorytów w powierzchnię czwartej od Słońca planety.

InSight była jedyną marsjańską misją wykorzystującą sejsmometr i pierwszym od czasu misji Apollo przypadkiem użycia tego urządzenia poza Ziemią. Lądownik dostarczył też badaczom wielu danych na temat budowy skorupy, płaszcza i jądra Marsa.

Misja InSight zabrała polski akcent na Marsa

Misja InSight nad Wisłą najbardziej znana była z polskiego urządzenia, które było elementem lądownika. Tak zwany "polski kret", czyli penetrator miał za zadanie wykopać w powierzchni Marsa głęboki na pięć metrów otwór, w który wprowadzony miał zostać instrument HP3 (Heat Flow and Physical Properties Package), czyli próbnik do pomiaru ciepła z wnętrza planety.

Zbudowany przez warszawską firmę Astronika "kret" powstał zgodnie z wytycznymi NASA, ale nie podołał zadaniu. Amerykańscy inżynierowie źle oszacowali strukturę marsjańskiego regolitu. Penetrator nie zdołał zagłębić się w zbyt sypki grunt ani na pięć, ani - co zakładano jako opcję awaryjną - na trzy metry. NASA w styczniu 2021 roku porzuciła tę część misji, aby skupić się na pozostałych zadaniach, które ostatecznie kontynuowano jeszcze przez niespełna dwa lata.

Sondę zabił marsjański pył. Dlaczego nie zabrała "wycieraczek"?

Sonda InSight "umarła" na Marsie z powodu braku energii elektrycznej. Za jej produkcję odpowiedzialne były dwa panele fotowoltaiczne o średnicy 2,15 metra. Łącznie generowały niespełna 5 kWh energii elektrycznej dziennie, co musiało wystarczyć na ogrzanie aparatury, zasilenie urządzeń pomiarowych i naładowanie akumulatora przed nocą.

NASA zdawała sobie sprawę z tego, że z biegiem czasu na powierzchni paneli będzie gromadzić się coraz grubsza warstwa marsjańskiego pyłu, jednak nie przewidywano, że może okazać się to problemem. Misja została zaplanowana na dwa lata i powinna zakończyć się pod koniec 2020 roku. Nie było potrzeby, aby na taki, stosunkowo krótki czas, projektować jakikolwiek system oczyszczania paneli fotowoltaicznych z pyłu.

Sonda sprawowała się jednak na tyle dobrze, że na początku 2021 roku NASA zdecydowała się przedłużyć misję - początkowo o rok, a w kwietniu br. o kolejne kilka miesięcy. Ostatecznie lądownik miał działać najwyżej do końca 2022 roku. Niedługo po zatwierdzeniu wydłużenia misji zaczęły się poważne problemy z brakiem mocy, a naukowcy zmuszeni byli wyłączać kolejne instrumenty badawcze, aby oszczędzać energię - ostatnim wciąż działającym był wspomniany sejsmometr.

11 grudnia InSight wysłała ostatnie zdjęcie z powierzchni Marsa, a 15 grudnia sonda po raz ostatni odpowiedziała na polecenia wysłane z Ziemi. Kolejne próby kontaktu zakończyły się niepowodzeniem. Naukowcy uważają, że lądownik zużył już całą energię pozostałą w akumulatorze, a nie produkuje wystarczająco dużo nowej. Bez zapasu prądu sonda InSight najpewniej zamarzła na Marsie, ale NASA jeszcze przez jakiś czas będzie prowadzić nasłuch w nadziei na wznowienie kontaktu.

O badaniach Marsa piszemy regularnie na łamach Gazeta.pl

Więcej o: