Naukowcy stworzyli fałszywą asteroidę i wystrzelili w stronę Ziemi. Teraz zastanawiają się, jak nas uratować

Bartłomiej Pawlak
Hipotetyczna asteroida ma mieć od ok. 220 do 660 metrów średnicy i z prawdopodobieństwem 1 proc. uderzy w Ziemię za 13 lat. Wielkość, kształt, ani miejsce uderzenia kamienia wciąż nie są jednak precyzyjnie określone, a czasu na przygotowanie misji jest coraz mniej. Badacze mają zastanowić się, jak uratować Ziemię, gdyby los postawił nas w takiej sytuacji właśnie teraz.

To oczywiście jedynie założenia symulacji, którą przedstawiciele NASA zaprezentowali na Konferencji Obrony Planetarnej w Wiedniu. Badacze wykreowali hipotetyczną sytuację, która nie miała miejsca, ale z bliżej nieokreślonym prawdopodobieństwem może się zdarzyć w przyszłości. Celem jest sprawdzenie, czy jesteśmy przygotowani na kosmiczną kolizję.

Zobacz wideo OnePlus 11, czyli wielki powrót dawnego zabójcy flagowców. Czy na pewno? [TOPtech]

Do Ziemi zbliża się hipotetyczna asteroida. Uderzy za 13 lat

Hipotetyczna sytuacja rozpocznie się 10 kwietnia, gdy badacze odkryją obiekt 2023 PDC. To planetoida, która początkowo zostanie skatalogowana do grona potencjalnie niebezpiecznych asteroid (PHA). Początkowe wyliczenia są jednak dość optymistyczne, bo prawdopodobieństwo kolizji wyliczono na 1 do 10 tys. Tyle tylko, że w miarę prowadzenia dalszych obserwacji udaje się wyliczyć zarówno datę przelotu blisko Ziemi (22 października 2036 roku), jak i dokładniejsze prawdopodobieństwo uderzenia w Ziemię. Po aktualizacji wynosi już 1 proc., czyli stosunkowo dużo.

Wciąż nie znamy też dokładnych danych dotyczących kształtów i rozmiarów asteroidy, bo jest ona jedynie punktem na niebie odbijającym światło słoneczne. Jej rozmiar możemy obliczyć na podstawie ilości odbitego światła, ale nie jesteśmy pewni, jakie albedo ma planetoida (ile światła odbija). Badacze zakładają, że jest wysokie (odbija sporo światła) i szacują jej średnicę na ok. 220-660 metrów. Jeśli jednak się mylą, wielkość asteroidy może wynosić nawet 2 km. Ze względu na bliskość Słońca, trudno też zmierzyć je zaprzęgając do pracy takie instrumenty jak nowoczesny Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba. Najlepiej wysłać sondę kosmiczną, która odwiedzi obiekt, wykona pomiary i wyśle zdjęcia. Ale jej przygotowanie zabierze sporo czasu.

Ustalenie rozmiaru obiektu jest jednak niezwykle istotne, bo bez niego nie znamy skali zagrożenia, jakie czyha Ziemię i nie jesteśmy w stanie określić, jakie środki podjąć, aby uniknąć zderzenia z niebezpieczną asteroidą. W przypadku mniejszych obiektów wystarczające może okazać się rozbicie statku kosmicznego (impaktora) o powierzchnię kosmicznej skały, aby doprowadzić do zmiany jej orbity (metodę w praktyce sprawdziła już misja DART z września 2022 roku). Jeśli mamy do czynienia z większym obiektem, zorganizowanie podobnej misji na nic się nie zda.

Jakie byłyby skutki takiego uderzenia?

Przedstawiciele NASA pokusili się też o policzenie możliwych skutków uderzenia takiej asteroidy. Dla ułatwienia przyjęto, że jej średnica to 300, 600 lub 1000 metrów. Najmniejszy z kamieni podczas uderzenia wyzwoliłby energię 2 tys. megaton, czyli 133 tys. razy większą niż wyzwoliła bomba atomowa zrzucona na Hiroszimę. W przypadku średniej asteroidy byłoby to 20 tys. megaton, a planetoida o średnicy kilometra wyzwoliłaby 100 tys. megaton energii, czyli 6,6 mln razy więcej niż bomba atomowa w Hiroszimie.

Oznaczałoby to (w zależności też od kąta uderzenia, prędkości asteroidy, miejsca impaktu itd.) śmierć od setek tysięcy do kilku lub kilkudziesięciu milionów ludzi. I to bez uwzględniania skutków zmian klimatu. Badacze zaznaczają jednak, że uderzenie obiektu w ocean wcale nie byłoby "bezpieczniejszą" opcją. W przypadku upadku dużej planetoidy na Atlantyk, gigantyczne fale tsunami uderzyłyby w wiele gęsto zaludnionych miast, powodując największe możliwe szkody.

Warto jednak uspokoić, że symulacja ma jedynie na celu sprawdzenie naszych możliwości obrony Ziemi przed kosmicznymi kamieniami. NASA jak na razie nie wykryła ani jednego obiektu, który miałby uderzyć w naszą planetę w ciągu najbliższych 100 lat. Co nie znaczy oczywiście, że nie znajdzie takiej asteroidy lub komety w przyszłości. Pytanie - czy wtedy będziemy gotowi, by uniknąć kosmicznej katastrofy - pozostaje otwarte.

Więcej o: