Pierwszy taki przypadek w historii medycyny. W mózgu kobiety znaleźli pasożyta, który atakuje pytony

64-letnia pacjentka miała w mózgu pasożyta, którego wcześniej nie znaleziono w człowieku. Dotychczas obserwowano, że zagnieżdżał się w pytonach.

Pasożyt o długości 8 cm został znaleziony w mózgu australijskiej pacjentki w grudniu ubiegłego roku, ale praca naukowa na temat tego wyjątkowego przypadku została opublikowana dopiero pod koniec sierpnia 2023 roku. Pasożyta podczas operacji wyciągnęła dr Hari Priya Bandi - czytamy w "The Guardian".

Zobacz wideo Trzy do pięciu dni niedyspozycji chorobowej? NIL tłumaczy, o co chodzi w ich pomyśle

Pierwszy w historii przypadek pasożyta z pytona w człowieku

Pacjentka, 64-letnia kobieta, pierwszy raz w związku z tą sprawą trafiła do szpitala w Canberze już w styczniu 2021 roku. Przez trzy tygodnie cierpiała z powodu olbrzymiego bólu oraz biegunki, czemu towarzyszyły suchy kaszel, gorączka i nocne poty. W 2022 roku do objawów doszły problemy z pamięcią i depresja. Rezonans magnetyczny mózgu wykazał zmiany, które wymagały operacji. 

"Neurochirurg nie oczekiwała, że znajdzie tam wijącego się robaka. Zazwyczaj zajmują się infekcjami w mózgu, ale to był przypadek, który zdarza się raz w życiu. Nikt nie spodziewał się, że znajdzie coś takiego" - mówiła Dr Sanjaya Senanayake, specjalizująca się w chorobach zakaźnych. Po wyjęciu robaka zebrał się zespół, który miał zdecydować, jakie będą następne kroki leczenia. Ale nie udało im się w podręcznikach lekarskich znaleźć takiego przypadku, więc zwrócili się o pomoc do ekspertów z zewnątrz. 

"Canberra jest nie duża, więc zabraliśmy robaka, który wciąż żył, prosto do laboratorium CSIRO, gdzie pracował naukowiec doświadczonych w kwestii pasożytów. Popatrzył na robaka i powiedział "O Boże, to Ophidascaris robertsi" - mówiła dr Sanjaya Senanayake.

To pasożyt znajdowany zazwyczaj w pytonach. Przypadek z Canberry jest pierwszym, gdy robak ten zagnieździł się w człowieku. Okazało się, że kobieta mieszkała w okolicy jeziora, które jest siedliskiem pytonów dywanowych. Choć pacjentka nie miała z nimi bezpośredniego kontaktu, to często zbierała dzikie trawy i warzywa, których używała do gotowania. Lekarze postawili więc hipotezę, że wąż mógł wydalić pasożyta z odchodami do trawy, którą kobieta potem zebrała, ugotowała i zjadła. 

Lekarze uznali, że zakażonie larwy pasożyta mogły zagnieździć się w innych częściach ciała pacjentki, np. w wątrobie. Jednak, jako że to pierwszy taki przypadek w historii, trzeba było zachować ostrożność w leczeniu. Niektóre leki mogą bowiem powodować groźne zapalenia narządów. m.in, mózgu, gdy larwy obumrą, toteż lekarze musieli stosować terapię, która powstrzyma skutki uboczne. 

Pacjentka ma się dobrze, lekarze zalecają ostrożność w kontaktach z naturą

"Pacjentka była odważna i zachowywała się wspaniale. To nie łatwe być pierwszą w historii osobą z pasożytem znajdowanym w pytonach. Czapki z głów" - chwaliła ją dr Sanjaya Senanayake. Kobieta ma się dobrze, a jej stan jest regularnie monitorowany. Naukowcy sprawdzają, czy istniały czynniki, które sprawiły, że pacjentka miała obniżoną odporność, co mogło umożliwić pasożytowi złożenie larw. 

Według amerykańskich Centrów Kontroli i Zapobiegania Chorobom trzy czwarte nowych lub pojawiających się chorób zakaźnych u ludzi pochodzi od zwierząt. Dr Sanjaya Senanayake powiedziała, że ten przypadek unaocznił to niebezpieczeństwo, rosnące wraz z coraz bliższym sąsiedztwem ludzi i zwierząt, których siedliska zaczynają w dużym stopniu się pokrywać. 

"W ciągu ostatnich 30 lat na świecie odnotowano około 30 nowych infekcji. Spośród infekcji pojawiających się na całym świecie około 75 proc. ma charakter odzwierzęcy, co oznacza, że doszło do przeniesienia infekcji ze świata zwierząt do świata ludzi. Dotyczy to także koronawirusów" - powiedziała dr Sanjaya Senanayake.

Infekcja wywołana przez Ophidascaris nie przenosi się między ludźmi, więc ten przypadek nie spowoduje pandemii takiej jak Covid-19 czy Ebola. Jednakże wąż i pasożyt występują w innych częściach świata, więc jest prawdopodobne, że w nadchodzących latach w innych krajach zostaną wykryte inne przypadki zakażenia. 

Australijka miała szczęście, bo takie przypadki często pozostają niezdiagnozowane, jako że lekarze nie wiedzą, czego szukać. Pacjenci więc umierają i nikt nie wie z jakiego powodu, wyjaśniał prof. Peter Colignon, który nie był zaangażowany w ten przypadek. Zalecił zachowanie ostrożności podczas kontaktu ze zwierzętami, dokładnie mycie żywności i jej poprawne gotowanie, a także noszenie ubrań zakrywających także ramiona i nogi podczas kontaktów z naturą, by uniknąć ukąszeń. 

Więcej o: