W listopadzie na nocnym niebie spostrzec możemy prawdziwe nasilenie "spadających gwiazd". W okresie tym kula ziemska znajduje się bowiem w zasięgu najszybszego znanego nam roju meteorów - Leonidów. Szczyt ich aktywności przypada na ogół z 17 na 18 listopada. Niestety, nie oznacza to jednak, że późny piątkowy wieczór będzie idealnym momentem na obserwację.
Źródłem zjawiska spadających gwiazd są drobiny pozostawiane przez okrążające Słońce komety. Te niewielkie fragmenty, meteory, wpadają w ziemską atmosferę i spalają się, tworząc imponujące wizualnie zjawisko. Szczególnie łatwo zaobserwować je właśnie w trakcie nocy, podczas których ich aktywność jest najwyższa. Wystąpienie na niebie wielu spadających gwiazd z tego samego roju nazywa się deszczem meteorów.
Portal Nauka w Polsce podaje, że źródłem roju Leonidów jest kometa 55P/Tempel-Tuttle. Jego efekty dostrzegamy na niebie w okresie od 10 do 23 listopada, przy czym szczyt ich aktywności odnotowywany jest między 17 a 18 dniem miesiąca. W okresie tym spodziewać możemy się występowania około 15 spadających gwiazd na godzinę. Choć Leonidy nie są największym rojem pod względem liczby, pod tym względem górują nad nimi między innymi Perseidy, są zdecydowanie najszybszym.
- Ich prędkość to około 70 km/s. To wynika z kształtu orbity, po której porusza się kometa 55P/Tempel-Tuttle. Jest ona tak położona, że pozostawiona przez kometę materia zderza się z naszą ziemską atmosferą przy największych prędkościach - tłumaczył Damian Jabłeka, wicedyrektor Planetarium Śląskiego, w rozmowie z portalem.
Osoby, które liczyły na to, że w piątkowy wieczór zasiądą przed domem i zaczną wypatrywać spadających gwiazd, mogą jednak srogo się rozczarować. Występowanie deszczu meteorów będzie bowiem możliwe do zaobserwowania dopiero nad samym ranem. - To wiosenny gwiazdozbiór więc obecnie przez całe noce jest pod horyzontem. Można go obserwować nad ranem, przed wschodem Słońca. I właśnie na wschodzie Leonidy są widoczne, obejmując niemal połowę nieba - zwracał uwagę ekspert.