Przez koronawirusa coraz więcej firm w Polsce pozwala pracownikom na pracę zdalną. Uprawnia ich do tego specustawa przyjęta przez rząd. Zgodnie z jej zapisami pracodawca ma dużą swobodę w określeniu tego, kto powinien pracować zdalnie.
Szef może swoją decyzję przekazać ustnie lub telefonicznie. Dopuszczalne jest też przesłanie decyzji za pomocą e-maila, co ze względu na możliwość udokumentowania takiego polecenia wydaje się formą najwygodniejszą.
Pracodawca, jak czytamy w "Rzeczpospolitej", może kierować swoich pracowników na zdalną formę zatrudnienia dowolną liczbę razy - może też nakazywać im powrót do pracy biurowej. Swoboda w tym zakresie będzie obowiązywać - wedle dziś obowiązujących przepisów - aż do 4 września.
Czytaj też: Koronawirus. Na rynkach panika, a jeden indeks w górę 40 proc. Ale to wcale nie jest dobrze
Może się jednak zdarzyć, że część pracowników będzie pracować zdalnie w późniejszym okresie. Liczy się bowiem czas wydania decyzji wysyłającej pracownika na pracę zdalną. Pracodawca ma możliwość określenia trybu pracy "do odwołania" - nie musi wskazywać daty powrotu do zakładu pracy.
Według firmy analitycznej Antal wynika, że w branżach, które dziś umożliwiają pracę zdalną, zatrudnionych jest już 2,5 mln osób. Decyzja o zamknięciu szkół sprawiła, że przynajmniej w najbliższych tygodniach świadczących pracę w ten sposób będzie więcej.