Możemy zapomnieć nie tylko o pięciu czy trzech proc. wzrostu PKB. Według ekonomistów w tym roku Polsce może być trudno osiągnąć tempo wzrostu gospodarczego z dwójką z przodu. Wraz z rozprzestrzenianiem się koronawirusa pojawiają się kolejne, czasem wręcz drastyczne, cięcia prognoz.
Już tydzień temu mBank obniżył swoje oczekiwania co do wzrostu polskiego PKB w tym roku do 1,6 proc. z wcześniejszych 2,8 proc., czyli o 1,2 punktu procentowego. Uzasadniał to tym, że pandemia (wtedy jeszcze nieogłoszona oficjalnie przez Światową Organizację Zdrowia), spodziewana recesja w strefie euro czy nawet w Stanach Zjednoczonych to "o jeden szok za daleko".
W podobnym zakresie prognozę ściął Bank Ochrony Środowiska - do 1,9 proc. wzrostu z wcześniejszych ponad 3 proc. "w warunkach spowolnienia gospodarki globalnej, jak również działań krajowych, które okresowo będą obniżać aktywność gospodarczą".
Teraz dostaliśmy dwie nowe, jeszcze bardziej ponure prognozy. Ekonomiści banku Credit Agricole uważają, że w 2020 roku PKB Polski wzrośnie o 1,2 proc. - głębokie cięcie, o 1,5 punktu procentowego, bo wcześniejsza prognoza zakładała 2,7 proc. wzrostu. To cały rok, ale w samym II kwartale PKB ma spaść pod kreskę.
Credit Agricole zakłada, że w najbliższym czasie liczba chorych na COVID-19 (chorobę wywoływaną przez nowego koronawirusa - SARS-CoV-2) będzie szybko rosła, ale epidemia wygaśnie na przełomie II i III kwartału. Zdaniem ekspertów banku w pierwszych trzech miesiącach tego roku roku za bardzo wpływu pandemii na polską gospodarkę jeszcze nie zobaczymy, negatywne efekty będzie w jakiś sposób równoważyć nasz pęd do wydawania pieniędzy na zebranie zapasów żywności i środków higienicznych.
Potem sytuację utrudni to, że, zdaniem Credit Agricole, szkoły będą zamknięte przynajmniej przez miesiąc. To znaczy, że część rodziców będzie musiała zrezygnować z pójścia do pracy, by zaopiekować się dziećmi, do tego wszyscy będziemy mniej wydawać - w końcu nieczynnych ma być większość sklepów w galeriach handlowych, restauracje, kawiarnie i bary, nie wspominając już o turystyce. Będziemy znacznie mniej kupować sprzętu AGD, samochodów i innych trwałych dóbr, a także odzieży i obuwia. To gospodarstwa domowe. Firmy zaś przytną inwestycje - bo trudno decydować się na takie wydatki w czasach tak dużej niepewności. Spadnie import, ale i eksport. Po złożeniu tych wszystkich czynników ekonomiści Credit Agricole oszacowali, że w drugim kwartale PKB spadnie o 0,5 proc. w ujęciu rok do roku.
Potem, czyli od III kwartału, w gospodarce będziemy obserwować stopniowe ożywienie, ale na trójkę z przodu (jeśli chodzi o wzrost PKB) poczekamy ponad rok. Przy czym bank ten widzi szansę na nieco lepszy scenariusz, ale to zależało będzie od tego, jakie działania stymulujące gospodarkę podejmie polski rząd.
Citi Handlowy z kolei ma przeciwne podejście. Nie dość, że jego prognoza jest jak na razie najbardziej ponura, to jeszcze uważa ją za konserwatywną - to znaczy, że według tych ekonomistów może być jeszcze gorzej. Bank ściął prognozę wzrostu gospodarczego Polski na ten rok aż o 2 punkty procentowe, do zaledwie 0,9 proc. "Zakładamy, że ogłoszone działania mające ograniczać społeczne interakcje doprowadzą do stagnacji konsumpcji w I kwartale, a w II kwartale obniżą ją o ponad 2 proc." - napisał w komentarzu.
Według ekonomistów Citi Handlowego to rząd bardziej niż NBP powinien wspierać gospodarkę, w którą uderza pandemia. "Instrumenty polityki fiskalnej i regulacyjnej powinny być raczej nakierunkowane na podtrzymanie potencjału gospodarczego, tak aby po zakończeniu epidemii gospodarka mogła powrócić na ścieżkę wzrostu" - uważają. Jak rząd miałby pomagać? Ich zdaniem nie poprzez przekazywanie pieniędzy gospodarstwom domowym - w każdym razie nie teraz.
Ekonomiści wspominają o oczekiwanych działaniach monetarnych lub fiskalnych, czyli podejmowanych przez bank centralny lub rząd. Premier zapowiedział już pakiet stabilności, który mamy poznać we wtorek 17 marca. Tego samego dnia NBP zbiera się na jednodniowym posiedzeniu - w teorii nie dotyczy ono poziomu stóp procentowych, ale powszechnie oczekuje się, że bank je zetnie o 50 punktów bazowych.
NBP już zadziałał, w poniedziałek po południu ogłosił decyzję o wykorzystaniu dodatkowych instrumentów, czyli innych niż obniżki stóp. Mają to być między innymi operacje repo, skup obligacji skarbowych "na dużą skalę" w ramach operacji otwartego rynku oraz kredyt wekslowy dla banków. Wszystkie one mają na celu zapewnienie płynności na rynku, choć tak naprawdę ma on jej dużo - to działanie niejako psychologiczne, także bardzo potrzebne w czasach niepewności.
Bo w komentarzach ekspertów poza cięciami prognoz powtarza się jeszcze jeden element: niepewność.
mBank: "Poruszamy się po omacku w obliczu szoku i efektów, które są słabo poznane i opisane".
BOŚ: "Powyższe szacunki obarczone są szczególnie wysokim ryzykiem, przy dynamicznie zmieniającej się sytuacji w kontekście zachorowań na świecie i w kraju, napływu nowych informacji dot. decyzji administracyjnych walki z pandemią na świecie i w kraju, jak również dynamicznie zmieniających się warunków na rynkach finansowych"
Credit Agricole: "Dalszy rozwój wydarzeń w kontekście przebiegu epidemii koronawiursa jest trudny do przewidzenia, a próba oszacowania jego wpływu na warunki gospodarcze obarczona jest dużą niepewnością".
Ekonomiści mierzą się z czynnikiem, z którymi nigdy dotąd nie mieli do czynienia.
Czytaj też: