Czytaj też: "Newsweek": Właściciel Reserved wykupił z rynku maski ochronne. Firma zaprzecza
Marek Piechocki, prezes LPP: Łatwo rzuca się dziś takie oskarżenia, ale trzeba pamiętać, że pod koniec stycznia praktycznie nikt w Polsce nawet nie rozważał takiego scenariusza, z jakim mamy dziś do czynienia. Wówczas uwaga całego świata nadal skupiona była przede wszystkim na Chinach. Tak, pomogliśmy chińskim firmom. Tak, wysłaliśmy do Chin transport 510 tys. maseczek. Nie wstydzę się tego, że pomogliśmy tym, którzy tej pomocy najbardziej potrzebowali. Chinom pomagało wówczas zresztą wiele firm i instytucji z całego świata.
Owszem trafiły one m.in. do naszych poddostawców, ale trafiły również w inne miejsca - do pracowników naszego biura, do polskich konsulatów i ambasad. Czy to źle, że pomogliśmy tym wszystkim osobom? Że chcieliśmy wykazać się gestem solidarności? To chyba oczywiste, że w takich sytuacjach w pierwszej kolejności staramy się pomagać tym, których znamy, i którzy są nam najbardziej bliscy.
Powtórzę jeszcze raz: nie mogliśmy wtedy wiedzieć tego, co wiemy teraz. Przypomnę panu kilka faktów. 1 lutego państwa Unii Europejskiej wysłały do Chin 12 ton sprzętu ochronnego. 3 lutego Watykan wysłał do Chin 700 tysięcy maseczek ochronnych. To tylko kilka przykładów z brzegu. Nasza akcja wpisywała się więc w ogólnoeuropejski trend.
Te oskarżenia bolą mnie osobiście najbardziej i sprawiają, że momentami zastanawiam się nad sensem pomagania. Nie dam jednak nikomu tej satysfakcji. Fakty są takie, że m.in. dzięki naszej akcji Chiny odwdzięczają się teraz Polsce. Jako LPP pomagamy dziś polskiemu rządowi w sprowadzaniu nie tylko setek tysięcy maseczek ochronnych, ale i specjalistycznego sprzętu medycznego. Mogę panu pokazać dziesiątki maili od chińskich firm, w których oferują one taki sprzęt. To wszystko nie byłoby możliwe, gdybyśmy jako pierwsi nie wykazali się solidarnością.
Nasze sklepy są dziś zamknięte i nie mamy na to żadnego wpływu. Nie będziemy jednak stać z założonymi rękoma. Powołaliśmy do życia Związek Polskich Pracodawców Handlu i Usług, aby wypracować wspólny plan działania. Dla wielu firm rodzinnych stawką jest dziś przetrwanie.
To dobry postulat, ale niewystarczający. Branża potrzebuje zdecydowanie większego wsparcia – również ze strony państwa. W innym wypadku możemy być świadkami wielu bankructw.