Rząd przygotowuje nową specustawę, która ma uporządkować kwestię bankructw związanych z epidemią koronawirusa. Dziś prawo nakazuje, by upadłość ogłosić szybko - w terminie 30 dni od wystąpienia podstawy, by ją ogłosić - np. niewypłacalności.
Przepisy, które mają wejść w życie z uwagi na epidemię koronawirusa, dadzą przedsiębiorcom więcej czasu na podjęcie decyzji, co robić - czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej". Na ogłoszenie upadłości będą trzy miesiące i to liczone od dnia odwołania stanu epidemii.
Dłużnicy, którzy mają kłopoty finansowe z powodu koronawirusa, dostaną kwartał na wykaraskanie się z nich w takim stopniu, by nie być niewypłacalnymi
- wyjaśnia cytowany przez dziennik prof. Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości.
Wejście w życie przepisów oznaczałoby, że po wprowadzeniu przepisów część przedsiębiorców nie będzie musiała obawiać się konsekwencji nieogłoszenia upadłości na czas. Dziś grozi za to odpowiedzialność karna.
Czytaj też: Koronawirus w Polsce. Grzegorz Hajdarowicz proponuje m.in. zawieszenie programu 500 plus
- Kto, będąc członkiem zarządu spółki albo likwidatorem, nie zgłasza wniosku o upadłość spółki handlowej pomimo powstania warunków uzasadniających według przepisów upadłość spółki - podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku - czytamy w art. 586 kodeksu spółek handlowych.
Ustawa, która wydłużałaby czas na ogłoszenie upadłości, nie jest skierowana do wszystkich przedsiębiorców. Chodzi jedynie o tych, którzy w finansowe kłopoty wpadli tylko na skutek rozszerzającej się epidemii - na przykład doznali znaczącego spadku przychodów.
Oznacza to, że przedsiębiorcy, którzy przed epidemią koronawirusa borykali się z dużymi problemami finansowymi nie będą objęci wydłużonym czasem na ogłoszenie upadłości.