We wtorek wieczorem chińska partia komunistyczna opublikowała krótki i suchy komunikat. Zgodnie z nim Ren Zhiqiang jest sprawdzany przez Komisję ds. Kontroli Dyscypliny. Powodem mają być rzekome "poważne naruszenia prawa i dyscypliny". Pod tym określeniem w Chinach kryje się często podejrzenie korupcji.
W oświadczeniu nie ma szczegółów dotyczących dochodzenia i tego, gdzie mężczyzna się znajduje. To ważne o tyle, że niemal miesiąc temu zniknął, o czym informowali Agencję Reutera jego przyjaciele, którzy nie byli w stanie się z nim skontaktować. Ren Zhiqiang jest osobą znaną w Chinach i takie zniknięcie z przestrzeni publicznej nie pozostało niezauważone.
Komunikat partyjnej komisji nie wspomina jeszcze jednej rzeczy, co też chyba nie dziwi: eseju krytykującego działania najwyższych chińskich władz na początku epidemii koronawirusa, który Ren miał napisać na początku marca i rozesłać do swoich znajomych. Tekst, mimo cenzury, zyskał ogromną popularność w mediach społecznościowych. W sieci pojawiły się też jego anglojęzyczne tłumaczenia.
Miał odnosić się do wystąpienia prezydenta Chin Xi Jinpinga z 23 lutego, z wideokonferencji dla 170 tysięcy państwowych urzędników. Esej nie wymienił Xi z imienia, ale wprost stwierdzał, że w partii jest "kryzys zarządzania" i powinna ona "obudzić się z ignorancji". Ren miał napisać też, że "widział nie cesarza stojącego i pokazującego swoje 'nowe szaty', ale klauna rozebranego do naga, który nalegał, by cesarzem pozostać", a "rzeczywistość, jaką pokazała epidemia, jest taka, że partia broni własnych interesów". Skrytykowane też zostały ograniczenia wolności słowa.
Ren Zhiqiang to 69-letni przedsiębiorca i emerytowany już potentat z branży nieruchomości, dzięki której został miliarderem - zarządzał niegdyś państwową firmą Huayuan Properties. Często krytykował władze, jego blog śledziło 37 milionów chińskich internautów, a za swoje odważne wpisy zyskał przydomek "Ren Armata". W 2016 roku został nawet ukarany rokiem zawieszenia w prawach członka Komunistycznej Partii Chin i likwidacją kont w chińskich mediach społecznościowych.
- Dla Xi Jinpinga, który jest podobno mało odporny na krytykę - czego dowodzi cenzurowanie jego porównań do Kubusia Puchatka - prawdziwym problemem jednak nie jest, co mówi Ren, ale kim jest - mówi Michał Bogusz, ekspert ds. Chin z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Ren nie jest kolejnym akademikiem lub zbuntowanym studentem, to człowiek establishmentu KPCh. Jego ojciec był wiceministrem handlu a matka dygnitarzem w władzach Pekinu. Sam Ren jest członkiem KPCh i ma w partii wielu przyjaciół, wśród nich jest obecny wiceprzewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej, Wang Qishan. Był mentorem obecnego wicepremiera i zaufanego Xi Jinpinga - Liu He. Krótko mówiąc, należy do kasty tzw. książątek, czyli ludzi urodzonych w elicie ChRL i dziedziczących swoją pozycję polityczną. To ta sama grupa, z której wywodzi się Xi Jinping i która wyniosła go do władzy
- wyjaśnia ekspert.
To właśnie dlatego Ren Zhiqiang jest niebezpieczny dla Xi Jinpinga. - To, że napisał, że partia powinna pozbyć się Xi Jinpinga, jak to zrobiła z "bandą czworga" po śmierci Mao Zedonga, stanowi poważne niebezpieczeństwo dla sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Chin. Nie wie on, ilu ludzi w kierownictwie myśli jak Ren, dlatego musi go ukarać, aby zastraszyć innych. Musi być jednak ostrożny, aby nie pójść za daleko i nie sprowokować przeciwników do działania. Moim zdaniem wysokość kary dla Ren będzie probierzem władzy, jaką Xi ma w partii - uważa Michał Bogusz.
Chiny ostro cenzurowały informacje na temat koronawirusa, przynajmniej na początku epidemii. Wywoływało to oburzenie także wewnątrz kraju, mimo, że krytyczne wpisy w mediach społecznościowych starano się szybko usuwać. Chińczycy szczególnie gniewnie zareagowali w sieci na śmierć Li Wenlianga, lekarza z Wuhan, który jeszcze w grudniu próbował ostrzegać innych lekarzy przed nową chorobą. Wenliang miał z tego powodu problemy, grożono mu odpowiedzialnością karną za "rozpowszechnianie plotek". Zmarł w wyniku zakażenia koronawirusem. Kilka tygodni po śmierci Li policja przeprosiła za postępowanie przeciw niemu.
Chiny wracają już do niemal normalnego funkcjonowania po epidemii, jej chińskie epicentrum - Wuhan - znosi blokady. Sytuacja jest jednak wciąż poważna w wielu innych państwach, choć niektóre (jak Austria czy Czechy) ogłosiły plany znoszenia restrykcji i odmrażania gospodarek.