Koronawirus odbija swoje piętno na wszystkich rynkach. Bardzo mocno staniała ropa, a cena za niektóre gatunki po raz pierwszy w historii była na minusie. Trwający kryzys może poskutkować jeszcze kilkoma takimi niechlubnymi rekordami. Jeden z nich już teraz zanotował Szwajcarski Bank Narodowy (SNB).
Od 1907 roku, czyli od momentu założenia, Szwajcarski Bank Narodowy nie zaliczył tak dużej kwartalnej straty. Raport finansowy za pierwsze trzy miesiące roku wykazał stratę w wysokości 38,2 mld franków szwajcarskich, donoszą zagraniczne media m.in. Reuters.
To więcej niż podczas "Czarnego Czwartku" w 2015 r., gdy Szwajcaria zrezygnowała ze stałego kursu ich waluty wobec euro. Wtedy straty sięgnęły 30 mld franków, a analitycy firmy UBS nie spodziewali się, że ten poziom zostanie przekroczony, co najwyżej wyrównany. Ostatecznie pomylili się o kilkadziesiąt procent, co pokazuje skalę trwającego kryzysu i trudności w przewidzeniu, jak sytuacja się rozwinie.
Pierwszy kwartał 2020 r. został zdominowany przez globalne rozprzestrzenianie się koronawirusa. Środki zastosowane w celu powstrzymania pandemii istotnie wpłynęły na rynki finansowe, w tym na wyniki SNB
- informuje Szwajcarski Bank Narodowy. W tym tygodniu poziom franka osiągnął najwyższy kurs względem euro od lipca 2015 roku. Inwestorzy szukają bezpiecznych przystani, za jaką uważana jest Szwajcaria.
Inwestorzy, wykupując złoto, przyczynili się do wzrostu wartości aktywów złota SNB o 2,8 mld franków. Kolejne 300 mln franków bank zyskał na ujemnych stopach procentowych. SNB nie jest instytucją nastawioną na zysk, dlatego też stara się zbić wysoki kurs franka, który szkodzi rodzimym eksporterom. W związku z tym Alessandro Bee z UBS, twierdzi, że Szwajcaria mimo straty, nie porzuci swojej polityki interwencyjnej i SNB nadal będzie nabywał obcą walutę, a sprzedawał franka.