KGHM obiecał Ukraińcom osiem lotów An-225 Mrija, wytargował cenę i się wycofał

1,6 mln dolarów - tyle według "Rzeczpospolitej" miał kosztować przylot do Polski 14 kwietnia największego samolotu świata An-225 Mrija. Dziennik uważa, że KGHM nie przepłacił, bo lot antonowa był uznawany za testowy, a polska spółka dostała rabat, ponieważ planowała skorzystać z maszyny łącznie aż osiem razy.

Jak wynika z informacji "Rzeczpospolitej", za przylot ukraińskiego samolotu An-225 Mrija do Polski 14 kwietnia z transportem środków ochronnych i medycznych z Chin polska strona zapłaciła 1,6 mln dolarów, czyli ok. 6,5 mln zł. Transport na zlecenie Kancelarii Premiera przygotował m.in. KGHM. Miedziowa spółka powołując się na tajemnicę handlową nie informowała, ile kosztował lot z Chin. Przekonywała jednak, że oferta Antonov Airlines, biorąc pod uwagę dostępność i ładowność, była "bezkonkurencyjna cenowo".

Z relacji dziennika wynika, że Ukraińcy zeszli z ceny, bo standardowo jest ona niemal dwukrotnie wyższa (trzy mln dolarów). Skąd więc taka "promocja" dla Polski? Po pierwsze, maszyna była niedawno remontowana i jej lot do Polski był traktowany jako testowy "i w pewnym sensie reklamowy". Po drugie, KGHM umawiał się, że poza lotem 14 kwietnia skorzysta z usług antonowa jeszcze siedem razy (choć formalnie umowa podpisała była tylko na kwietniowy lot).

Ostatecznie miedziowa spółka zrezygnowała z kolejnych lotów i podpisała umowę z PLL LOT, o co zabiegała część polityków. Osoba związana z Antonov Airlines przekonuje w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że Ukraińcy nie mają żadnych roszczeń z tytułu zerwanych negocjacji. A dziennik wylicza, że zmiana przewoźnika wręcz jest dla KGHM niekorzystna kosztowo ze względu na 10-krotnie niższą ładowność Boeinga 787-8 Dreamliner w porównaniu z An-225 Mrija.

Kontrowersyjne maseczki

An-225 Mrija przyleciał do Polski po raz pierwszy od 15 lat. Jest największym i najcięższym samolotem na świecie. Ma 84 metry długości, rozpiętość skrzydeł wynoszącą 88,4 metra i ponad 18 metrów wysokości.

Na pokładzie samolotu, który z wielką pompą wylądował w Warszawie 14 kwietnia, znajdowały się m.in. maski ochronne typu FFP2, kombinezony medyczne oraz przyłbice chroniące twarz. To właśnie maseczki stały się obiektem kontrowersji. "Wyborcza" informowała, że maseczki sprowadzone przez KGHM z Chin mają "podrobione certyfikaty" i nie wiadomo, czy są bezpieczne. Miedziowa spółka odrzucała te zarzuty. 

Zobacz wideo Pracownicy Poczty Polskiej wciąż nie wiedzą, w jaki sposób dostarczą pakiety wyborcze. „Niezakończony proces legislacyjny nie ułatwia sprawy”
Więcej o: