Przyczyną planów spółki jest oczywiście epidemia koronawirusa, która uziemiła ruch lotniczy. Ryanair musi przejść proces restrukturyzacji. Jak wyjaśnił Michael O'Leary stacji BBC, zapowiedziane redukcje etatów i pensji to "minimum, którego potrzebuje Ryanair, aby przetrwać kolejnych 12 miesięcy". Nie pozostawił jednak wątpliwości, że jeżeli do tego czasu nie zostanie wynaleziona szczepionka, spółka może przeprowadzić jeszcze większe i głębsze cięcia. Szczegóły zwolnień Ryanair ma przedstawić do lipca. O'Leary poinformował też, że swoją pensję ściął do końca marca 2021 r. o połowę.
Problemem dla Ryanair nie jest wyłącznie brak możliwości prowadzenia działalności, ale także zwroty pieniędzy za odwołane loty. O'Leary zapowiedział, że mogą one trwać nawet przez najbliższe pół roku. Wniosków o zwroty jest aż 25 milionów.
Dodatkowo CEO Ryanaira jest mocno poirytowany tym, że inne duże linie lotnicze otrzymują gigantyczne wsparcie w ramach rządowych programów pomocowych. Komisja Europejska zatwierdziła pożyczki na ok. 30 mld euro. Lufthansę, Air France czy Alitalię O'Leary - cytowany przez BBC - określa mianem "dotacyjnych ćpunów krążących po Europie i wciągających pomoc publiczną".
Zapowiedzi zwolnień zaskoczyły przedstawicieli związków zawodowych pilotów w Ryanairze. Ale nie tylko ich - plany cięć zatrudnienia w irlandzkiej linii lotniczej stoją w pewnej sprzeczności z tym, co O'Leary mówił jeszcze w połowie kwietnia. Dawał wówczas do zrozumienia, że linie lotnicze szybko odbiją się od dna, i że Ryanair spodziewa się wzrostów w 2021 r. Mówił, że jego linie lotnicze nie wycofują zamówień nowych maszyn. - Uważamy, że mamy wystarczająco dużo gotówki potrzebnej do przetrwania - mówił CEO spółki. Przekonywał, że Ryanair poradzi sobie bez latania, choć z cięciami pensji. Niemniej o zwolnieniu 15 proc. pracowników i groźbie dalszych takich ruchów nie było dotychczas mowy.
Według szacunków spółki w pierwszym kwartale strata netto Ryanaira wyniosła ok. 100 milionów euro.