Amerykański Departament Skarbu podał, że w drugim kwartale tego roku, czyli od kwietnia do czerwca, wyemituje obligacje o wartości zbliżonej do trzech bilionów dolarów - dokładnie 2,999 biliona.
Bicie rekordu to mało powiedziane, bo to pięć razy więcej niż poprzedni taki rekord kwartalny - z czasu kryzysu finansowego z 2008 roku. W całym ubiegłym roku Stany Zjednoczone pożyczyły z rynku niespełna 1,3 biliona dolarów. Rekordowym pełnym rokiem pod względem zaciągania długu z emisji obligacji był również kryzysowy 2009 i wtedy było to 1,8 bln dolarów - w cztery kwartały, nie w jeden. To pokazuje, jak ogromna jest to kwota. W trzecim kwartale emisja ma być już znacznie mniejsza i wynieść 677 miliardów dolarów (w pierwszym było to 477 mld).
USA poprzez emisje długu chcą pożyczać pieniądze na finansowanie kosztownych rządowych programów pomocowych dla gospodarki, których łączna wartość to właśnie około trzy biliony dolarów - około 14 proc. amerykańskiego PKB. Amerykanie mogą sobie na to pozwolić - a w każdym razie w tym momencie - bo inwestorzy wciąż chętnie kupują amerykańskie obligacje skarbowe, postrzegane jako bardzo bezpieczne; ryzyko niewypłacalności Stanów Zjednoczonych jest bardzo małe.
Jednak jeszcze przed pandemią część ekonomistów wyrażała zaniepokojenie puchnącym długiem publicznym Stanów Zjednoczonych. Obecnie wynosi on już około 25 bilionów dolarów i przekroczył 100 proc. PKB. W czasie tak ogromnego kryzysu, przez który pracę tracą miliony ludzi, dla rządów priorytetem jest stawianie gospodarek na nogi, a nie zadłużenie. W pierwszych pięć tygodni zamrożenia w największej gospodarce świata po zasiłek zgłosiło się 26 milionów ludzi, teraz jest ich już 30 milionów. Także według szefa amerykańskiego banku centralnego rządowe wydatki są teraz kluczowe dla podniesienia gospodarki z recesji.