Załóż maskę. Czy zakrywanie ust i nosa ma sens? Wirusolog proponuje prosty test [WYKRES DNIA]

Już od ponad trzech tygodni mamy obowiązek zakrywania ust i nosa w przestrzeni publicznej. Z drugiej strony, część osób maseczki nosi np. na brodzie czy czubku głowy. Nawet jeśli nie do końca ufamy ministrowi zdrowia czy Światowej Organizacji Zdrowia - którzy zdążyli zmienić już zdanie na temat maseczek - warto zaufać wirusologom. A tutaj wątpliwości nie ma: zakrywanie ust i nosa ma sens. Nawet prowizoryczna osłona jest dużo lepsza niż żadna.

Wokół zakrywania ust i nosa już zdążyło narosnąć wiele wątpliwości i problemów - od prozaicznych (niewygodnie, za gorąco, parują okulary) do fundamentalnych ("dlaczego najważniejsze osoby w państwie nie zawsze noszą maseczki, a innym każą").

Sam minister zdrowia najpierw wyśmiewał noszenie maseczek, by po kilku tygodniach zaordynować obowiązek ich noszenia właściwie w całej przestrzeni publicznej (z małymi wyjątkami typu lasy). Szumowski tłumaczył potem, że teraz jesteśmy na innym etapie epidemii i osób zakażonych jest więcej. Nienoszenie maseczek nazywa już "objawem egoizmu". Podobnie opinia na temat zakrywania ust i nosa zmieniała się w samej Światowej Organizacji Zdrowia.

Więc jak to jest z tymi maseczkami? Zakrywanie ust i nosa nie ma chronić przed zakażeniem nas. Ma przede wszystkim chronić innych przed tym, co wydychamy my. Tym bardziej, że gros osób może przechodzić zakażenie koronawirusem bezobjawowo albo skąpoobjawowo. Minister Szumowski mówił kilka dni temu, że podejrzewa, iż w Polsce zakażonych SARS-CoV-2 jest ok. 20-30 tys. osób.

O tym, że zakrywanie ust i nosa ma sens, przekonuje także w rozmowie z next.gazeta.pl wirusolog dr hab. Tomasz Dzieciątkowski. Dzięki temu rzeczywiście jesteśmy w stanie ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa. Co więcej, nie musimy mówić wyłącznie o maseczkach. W stosownych przepisach jest mowa wręcz o zasłanianiu ust i nosa chociażby jakąkolwiek częścią odzieży. Czy np. apaszka czy arafatka zdaje egzamin? Dr Dzieciątkowski przekonuje, że nawet materiałowa osłona twarzy i nosa może być już ochroną dla innych. 

To nie musi być gruby materiał. Może być cienki, ale o gęstym splocie. Im więcej jest warstw materiału, tym skuteczniej będzie on spełniał rolę filtratora. Możemy sobie wyobrazić, że w "kolekcji letniej" pojawią się maseczki, które będą się składały z dwóch albo trzech warstw tkaniny typu jedwab, wiskoza czy len, które będą lekkie i jednocześnie przewiewne

- przekonuje wirusolog.

Co zatem z internetowymi eksperymentami polegającymi na psikaniu np. dezodorantem w komercyjne, bawełniane maseczki - pokazującymi, że drobinki łatwo przedostają się na zewnątrz?

To jest powszechny błąd. Aerozol wytwarzany przez atomizer dezodorantu daje dużo drobniejsze cząsteczki, które będą znacznie łatwiej przenikać przez tkaniny. A tymczasem - trochę kolokwializując - jeźdźcy apokalipsy, jak tutaj można nazwać koronawirusa SARS-CoV-2, będą przede wszystkim cwałowali wierzchem na kropelkach śliny

- mówi wirusolog. W zamian proponuje inny test. - Proszę włożyć zwykłą bawełnianą maseczkę, stanąć metr przed lustrem i kaszlnąć. Proszę zobaczyć, ile kropelek śliny znajdzie się na lustrze. Potem proszę kaszlnąć bez maseczki. Różnica będzie ogromna. 

Ale uwaga. Mowa jest o ograniczaniu ryzyka zakażenia innych, ale nie o całkowitym jego wykluczeniu. Koronawirusem można zakazić kogoś także zwykłym oddechem. Z tego punktu widzenia im skuteczniejsza osłona ust i nosa, tym lepiej. Niemniej zdecydowanie groźniejsza jest sytuacja, gdy ktoś na nas napluje, nakaszle czy nakicha - a tutaj nawet prowizoryczna osłona jest w stanie kropelki śliny zatrzymać.

Wiele osób raportuje, że ciężko im się oddycha w maseczkach. Boją się, jak to będzie wyglądało w lecie. Ale nie musimy nosić maseczek ani wzorem Tuaregów stosować zawojów tkaniny - chociaż wtedy to już na pewno nic się nie przeciśnie. Jeśli ktoś ma problemy z oddychaniem - wystarczą przyłbice z tworzywa sztucznego

- tłumaczy dr Dzieciątkowski.

Każda osłona jest dobra

Już ponad miesiąc temu - gdy w Polsce i wielu innych krajach nie tylko nie było obowiązku (ani nawet sugestii) zakrywania ust i nosa - o konieczności powszechnego noszenia maseczek przekonywał też dr Sui Huang, biolog molekularny z Institute for Systems Biology w Seattle.

Najnowsze odkrycia biologiczne dotyczące przenikania wirusa SARS-Cov-2 do tkanek ludzkich oraz balistyki kichania/kaszlu/śliny sugerują, że głównym mechanizmem przenoszenia nie są drobne aerozole, ale większe krople, a zatem noszenie masek chirurgicznych ma sens

- mówi dr Huang. Dodaje, że m.in. maseczki domowej roboty, a nawet apaszki, także warto stosować. Te oczywiście nie są tak doskonałe jak np. maseczki z filtrem, ale "dążenie do ideału nie powinno niszczyć dobrego". Szczegółowo opracowanie dr Huanga opisywała Eliza Dolecka z redakcji zdrowie.gazeta.pl

W Gazeta.pl chcemy być dla Was pierwszym źródłem sprawdzonych informacji, ale też wsparciem i inspiracją w tych trudnych czasach. PRZECZYTAJ NASZĄ DEKLARACJĘ i weź udział w badaniu

Zobacz wideo
Więcej o: