Jadwiga Emilewicz tłumaczy zakup maseczek bez atestu: Liczyła się każda godzina

Wicepremierka i ministra rozwoju Jadwiga Emilewicz odniosła się do sprawy nieatestowanych maseczek sprowadzonych do Polski z Chin. Stwierdziła, że w czasie, kiedy zamawiano transport sprzętu medycznego, "liczyła się każda godzina". Skwitowała sprawę, mówiąc, że "nie popełnia błędów ten, kto nic nie robi".

Przypomnijmy, że 14 kwietnia na Lotnisku Chopina w Warszawie wylądował największy samolot świata, na którego pokładzie znajdowało się ok. 100 ton sprzętu medycznego sprowadzonego z Chin. Maszyna ta była witana m.in. przez przedstawicieli rządu z premierem Mateuszem Morawieckim na czele. Transport na zlecenie Kancelarii Premiera przygotowały spółki KGHM Polska Miedź S.A. i Grupa LOTOS. Po miesiącu okazało się, że sprowadzone do Polski maseczki nie spełniają norm.

Emilewicz: Pamiętam przedstawiciela premiera Czech, który z walizką pieniędzy poleciał do Chin

O sprawę niezdatnych do użytku maseczek została zapytana wicepremierka i ministra rozwoju Jadwiga Emilewicz, która gościła w programie "Rozmowa Piaseckiego" w telewizji TVN24. Polityczka stwierdziła, że "nie popełnia błędów ten, kto nic nie robi", a na początku pandemii przedstawiciele wielu krajów Unii Europejskiej jeździli po świecie, szukając sprzętu medycznego. 

- Pamiętam przedstawiciela premiera Czech, który z walizką pieniędzy poleciał do Chin po pierwszy transport maseczek, który przyjechał w sytuacji, gdy w Czechach epidemia rozwijała się bardzo drastycznie. Wtedy dziennikarze zadawali pytania, dlaczego polski rząd nie zachowuje się w taki sposób. Wie pan, dlaczego ta walizka była potrzebna? Bo wówczas nikt nie chciał brać zaliczek, zadatków, nie chciał przedpłat jakichkolwiek, tylko oczekiwał pełnej płatności za te towary - mówiła Jadwiga Emilewicz.

Wicepremierka stwierdziła, że czasie, kiedy zamawiano maseczki z Chin "liczyła się każda godzina". Ministra rozwoju powiedziała również, że nie wiadomo, jak duża część masek sprowadzonych z Chin nie miała atestu. 

Łukasz Szumowski o maseczkach: "Minister kupiłby je w tym czasie nawet od diabła"

Przypomnijmy, że w podobny sposób tłumaczył się minister zdrowia Łukasz Szumowski, mówiąc o wadliwych maseczkach, które kupiono od jego znajomego, instruktora narciarstwa.

- Pamiętajmy, jaka była sytuacja. Wszyscy w Europie wydzierali sobie pazurami każdy sprzęt, głównie maseczki. [...] Minister kupiłby je w tym czasie nawet od diabła. Ale nikt nie chciał ich sprzedać. Nikt. Nie było ani jednej innej oferty. A moja znajomość z kontrahentem polega na tym, że widziałem się z nim cztery lata wcześniej na nartach - mówił Szumowski w poniedziałkowej rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną". 

Zobacz wideo Miliony za maseczki z podrobionym certyfikatem. Wiceminister zdrowia tłumaczy
Więcej o: