"Dobowy udział wyników pozytywnych 46,9 proc. (21854 / 46607 próbek). Tydzień temu mieliśmy 24785 przypadków i 40,6 proc. (średnia 7-dniowa [45,4 proc. [+0,9 p.p.]). Nadal brak jakiejkolwiek stabilizacji" - czytamy na Twitterze Michała Rogalskiego, pasjonata prowadzącego największą publicznie dostępną bazę danych o epidemii.
W innym tweecie Rogalski opublikował wykres prezentujący dobową liczbę wykonanych testów na COVID-19. Wynika z niego, że od początku listopada wykonujemy ich w Polsce coraz mniej. "Rekordowo byliśmy w stanie przeprowadzać średnio 68,2 tys. testów dziennie (średnia 7-d), obecnie jest to tylko 52,7 tys." - zauważa Michał Rogalski.
W tekście opublikowanym w Next.gazeta.pl Rogalski podkreślał, że w danych publikowanych przez Ministerstwo Zdrowia pojawiają się nieprawidłowości.
"W województwie mazowieckim i śląskim liczba nowych zakażeń w ostatnich dniach jest znacząco wyższa, niż podaje Ministerstwo Zdrowia. Powiatowe Stacje Sanitarno-Epidemiologiczne raportują do wojewódzkich daną liczbę przypadków, ale w komunikatach przekazywanych przez WSSE do Ministerstwa Zdrowia część zakażeń znika" - pisał w sobotę 14 listopada Rogalski.
Przy zbieraniu danych o sumie zakażeń z Powiatowych Stacji Sanitarno-Epidemiologicznych w województwie mazowieckim okazało się, że od mniej więcej 4 listopada wskazywały one na znacząco więcej przypadków, niż podawało to Ministerstwo Zdrowia. Po ponad tygodniu (12 listopada) podawania zaniżonych wyników różnica wyniosła już 11 tys. przypadków. Podobna sytuacja występuje w województwie śląskim - tu spowodowała na dzień 13 listopada różnicę ponad 4,5 tys. przypadków.
"Tych nieprawidłowości nie można już traktować tylko w kategoriach pomyłki. To poważna sprawa, która mogła zaważyć na braku decyzji o wprowadzeniu pełnego lockdownu. Musi zostać natychmiast wyjaśniona" - alarmował Michał Rogalski.