W październiku liczba zwolnień lekarskich urosła do 3,15 mln, to 52 proc. więcej niż we wrześniu, informuje Uścińska. - Jeszcze w sierpniu liczba wystawianych zwolnień lekarskich wynosiła 300 tys. tygodniowo, we wrześniu było to 400 tys. Gdy rozpoczęła się druga fala koronawirusa w październiku, liczba ta każdego dnia zwiększała się o 100 tys. Dopiero pierwszy tydzień listopada przyniósł spadek do 717 tys. zwolnień - dodaje.
Szefowa ZUS została zapytania o sugestie niektórych polityków, jakoby lekarze brali elektroniczne zwolnienia, by nie zajmować się pacjentami. W e-ZLA brak rozróżnienie na zawody, wiadomo jednak, że we wrześniu pracownicy ochrony zdrowia i pomocy społecznej wzięli 106 tys. zwolnień, a w październiku 231 tys. - Więc było to 6,5 proc., a w październiku 9 proc. wszystkich e-ZLA wystawionych z tytułu choroby własnej - zauważa w "Dzienniku Gazecie Prawnej".
Z kolei same zwolnienia z powodu COVID-19 (oznaczenie, ICD – U07.1) wśród personelu medycznego i pracowników pomocy społecznej stanowiły we wrześniu 3 proc. wszystkich L4, to szósty pod względem ilości powód zwolnień. Powiązane jednak z chorobą ostre zakażenia i zapalenia górnych dróg oddechowych, nosa i gardła, trafiły na szczyt listy - było to 17 proc. zwolnień lekarskich dla tej grupy ubezpieczonych.
Dziennikarz zapytał, "gdzie te zwolnienia z powodu COVID-19?"
Trzeba wyjaśnić, że analizy statystyczne przeprowadzane przez ZUS dotyczą przede wszystkim zwolnień wystawionych osobom ubezpieczonym w ZUS. Wielu chorujących na COVID-19 to mogą być emeryci, renciści, rodziny osób ubezpieczonych, nieobjęci ubezpieczeniem chorobowym. Ponadto nie zawsze choremu jest potrzebne zwolnienie
- odpowiedziała prof. Uścińska. I dodała, że od marca do września z tytułu COVID-19 wystawiono tylko 50 tys. zaświadczeń, 18 proc. dotyczyło pracowników medycznych i pomocy społecznej. W październiku, gdy zwolnienia z powodu koronawirusa pojawiły się na większą skalę, wystawiono 266 tys. zaświadczeń z tego tytułu. Pracownicy ochrony zdrowia i pomocy społecznej stanowili w tej grupie 19,5 proc.
Jedna piąta to dość dużo. Poza tym odsetek ten może być pomniejszany przez pracowników pomocy społecznej, którzy występują w tej samej jednostce klasyfikacyjnej, co kadra medyczna. (...) Można powiedzieć, że zwolnienia covidowe stanowiły 23 proc. ogółu, zajmując pierwszą lokatę na liście najczęstszych schorzeń tej branży
- wyjaśnia prezeska ZUS.
Dziennikarz prowadzący wywiad zwrócił uwagę, że 266 tys. zwolnień z tytułu COVID-19 to wciąż niedużo. Prof. Uścińska w odpowiedzi wyliczała, że na kwarantannie przebywa 405 tys. osób, w izolacji 246 tys., łącznie 650 tys. osób. Z tej grupy jedynie 68 proc. jest ubezpieczone w ZUS. W związku z tym, gros osób nie potrzebuje takiego zwolnienia, twierdzi szefowa ZUS.
Większość osób chorych na COVID-19 nie otrzymuje zwolnienia lekarskiego, ponieważ nie jest im ono potrzebne. Podstawą do świadczeń z tytułu choroby oraz usprawiedliwieniem nieobecności w pracy jest obowiązek kwarantanny lub izolacji nakładany przez inspektora sanitarnego. Do niedawna ten obowiązek musiał być potwierdzony decyzją administracyjną, a obecnie ZUS sam pozyskuje z Centrum e-Zdrowia informacje o osobach, które objęto tymi środkami. Tych osób często nie będzie w bazie e-ZLA. Zwolnienia są zwykle wystawiane, kiedy już ktoś trafi do szpitala, a także oczywiście przez lekarzy, ale tylko jeśli choroba zostanie potwierdzona testem. Należy także przypuszczać, że COVID-19 jest prawdziwą przyczyną pewnej liczby zwolnień lekarskich wystawianych z tytułu chorób górnych dróg oddechowych. Trudno jednak oszacować skalę tego zjawiska
- tłumaczy prof. Uścińska.