Portugalia dość dobrze poradziła sobie z pierwszą falą koronawirusa. Liczba zakażeń była względnie mała i dopiero jesienna fala była wyraźnie odczuwalna dla kraju, donosi Agencja Reutera. Od listopadowych szczytów do końca grudnia liczba zakażeń w kraju spadała, ale początek nowego roku przyniósł gwałtowny wzrost zakażeń. Dzienna liczba nowych zakażeń w 10-milionowej Portugalii to około 10-15 tys., łącznie w kraju zanotowano ponad 720 tys. przypadków koronawirusa.
W Portugalii z powodu COVID-19 zmarło już 12 757 osób. 5756 zgonów miało miejsce w styczniu, co stanowi ok. 45 proc. wszystkich ofiar koronawirusa. Ta statystyka najlepiej podsumowuje kryzys, w którym znalazła się Portugalia. Rząd uważa, że tak duży wzrost przypadków koronawirusa wiąże się z pojawieniem się bardziej zaraźliwego, brytyjskiego wariantu wirusa. Nie bez znaczenia pozostają jednak poluzowane na czas świąt obostrzenia.
Obecnie Portugalia notuje największą na świecie średnią nowych dziennych przypadków w przeliczeniu na milion osób, jak wynika z danych ourworldindata.org. Szczepienia w kraju niestety nie przebiegają zbyt szybko. Dotąd obie dawki szczepionki otrzymało 70 tys. osób.
Wzrost liczby zakażeń sprawił, że portugalskie szpitale nie radzą sobie z nowymi pacjentami. Karetki czekają godzinami w kolejkach do placówek medycznych, gdzie brakuje łóżek. 858 osób w kraju przebywa na oddziałach intensywnej terapii, choć oficjalnie w publicznych szpitalach jest 850 takich miejsc przeznaczonych dla pacjentów covidowych. Brakuje lekarzy i pielęgniarek. Kończą się również miejsca w chłodniach na ciała zmarłych. Niektóre szpitale montują już dodatkowe lodówki, by odciążyć zakłady pogrzebowe.