Europol ostrzega przed fałszywymi zaświadczeniami o negatywnych wynikach testów na koronawirusa. Informacje napływające z wielu krajów świadczą o tym, że pandemia stała się okazją do działania dla zorganizowanych grup przestępczych lub indywidualnych oszustów.
W wielu unijnych krajach wymagane są obecnie zaświadczenia od pasażerów, że nie są zakażeni koronawirusem. I w tym właśnie - jak napisał w oświadczeniu Europol - oszuści dostrzegli swoją szansę.
10 dni temu na brytyjskim lotnisku Luton aresztowano mężczyznę podejrzanego o sprzedawanie fałszywych zaświadczeń o negatywnym wyniku testu. W listopadzie francuska policja aresztowała siedem osób w związku z handlem fałszywymi dokumentami z nazwą istniejącego laboratorium - za fałszywe zaświadczenie żądano od 150 do 300 euro. W Hiszpanii jeden z zatrzymanych oszustów sprzedawał podrobione zaświadczenia o negatywnym wyniku testu na koronawirusa za 40 euro.
Takie fałszywe dokumenty można było kupić także w Polsce. Dziennikarz norweskiego portalu nrk.no potrzebował dwóch godzin, aby kupić w naszym kraju sfałszowane zaświadczenie o negatywnym wyniku testu na COVID-19. Cała transakcja odbyła się przez internet.
Reporter NRK poprosił na swojej stronie na Facebooku, aby ktoś udostępnił mu swoje zaświadczenie o wyniku badania na obecność koronawirusa. Zgłosiły się cztery osoby. Po tym, jak otrzymał dokumenty, potrzebował tylko programu do obróbki graficznej, aby przerobić wybrane zaświadczenie, uzupełniając je o własne dane. W internecie znalazł poradę, że najlepiej wybierać certyfikaty z dużych renomowanych laboratoriów lub szpitali, bo dokumenty od lokalnych lekarzy i z małych przychodni mogą wzbudzać podejrzenia na lotnisku.
Dziennikarz sprawdził też, czy może kupić takie zaświadczenie. W internecie znalazł niejedno ogłoszenie. NRK tłumaczy, że osoby oferujące sprzedaż fałszywych dokumentów nie podają swoich danych teleadresowych. Po tym, jak potencjalny klient się z nimi skontaktuje, proszą o wysłanie danych, które mają znaleźć się na zaświadczeniu, a następnie chcą zapłaty w bitcoinach, co ma utrudnić służbom ich namierzenie. Reporter norweskiego portalu otrzymał podrobione dokumenty w dwie godziny od złożenia zamówienia. Zapłacił za nie ok. 345 koron, a więc nieco więcej niż 150 zł.