Przedszkola otwarte, co ze szkołami? Naukowiec pokazuje liczby i stawia warunki [WYKRES DNIA]

Mikołaj Fidziński
Od poniedziałku ponownie otworzono żłobki i przedszkola dla wszystkich dzieci. Wiadomo, że dla rządu priorytetem w luzowaniu restrykcji będzie edukacja, ale kiedy to nastąpi? Ministerstwo Edukacji i Nauki chciałoby, aby jeszcze w kwietniu do szkół wróciły najmłodsze dzieci. Dr Piotr Szymański z doradzającej rządowi grupy naukowców MOCOS donosi jednak: "rekomendujemy utrzymanie obostrzeń, po to, żeby uniknąć odbicia i czwartej fali w środku wakacji".
Zobacz wideo Dr Sutkowski o pacjentach niecovidowych: Dług zdrowotny narasta dramatycznie

Od 19 kwietnia znów wszystkie dzieci mogły wrócić do żłobków i przedszkoli. Szkoły wciąż pozostają zamknięte dla nauki stacjonarnej. Z rządowych zapowiedzi wynika, że priorytet przy dalszym luzowaniu obostrzeń ma edukacja. 

Cytowany przez Informacyjną Agencję Radiową wiceminister edukacji i nauki Dariusz Piontkowski mówi, że jeżeli tendencja spadku zachorowań epidemicznych się utrzyma, to ma nadzieję, iż klasy I-III szkół podstawowych wrócą do nauki stacjonarnej "w końcu kwietnia", a w kolejnych tygodniach kolejne roczniki. Niewykluczona jest też nauka w trybie hybrydowym - tydzień w szkole, a tydzień w domu.

Także z nieoficjalnych informacji RMF FM wynika, że od 26 kwietnia do szkół mogłyby wrócić uczniowie klas I-III.

Trzy województwa w najlepszej sytuacji

Według informacji money.pl rząd chciałby, aby powrót do szkół obejmował cały kraj, choć z możliwością wykluczenia z planu w razie pogorszenia sytuacji. W minionym tygodniu minister zdrowia Adam Niedzielski w kontekście luzowania restrykcji zapowiadał regionalizację, a jako warunki dla danych województw podawał polepszanie się sytuacji w szpitalach, tempo szczepień oraz spadek liczby nowych zakażeń do przynajmniej 30 na 100 tys. mieszkańców.

Według poniedziałkowych danych, w trzech województwach - warmińsko-mazurskim, podlaskim i podkarpackim - średnia dzienna liczba zakażeń jest delikatnie poniżej tej granicy. Z drugiej strony - w województwach śląskim i dolnośląskim wskaźnik ten jest wciąż powyżej 50. Co ważne jednak - we wszystkich szesnastu województwach w kraju sytuacja jest lepsza niż przed tygodniem.

Jednocześnie szef rządu Mateusz Morawiecki wyraził w poniedziałek nadzieję, że na przełomie maja i czerwca odmrażana będzie znaczna część gospodarki - "niektóre jej elementy wcześniej, niektóre trochę później". Jednocześnie Morawiecki zaznaczał, że wszystko zależy od tempa i zainteresowania szczepieniami przeciwko COVID-19.

"Rekomendujemy utrzymanie obostrzeń"

Mimo polepszających się danych epidemicznych w Polsce dr Piotr Szymański z Politechniki Wrocławskiej oraz członek doradzającej rządowi międzynarodowej grupy naukowej MOCOS pisze, że rekomenduje rządowi utrzymanie obostrzeń. Dlaczego? W przypadku ich znoszenia niewykluczone jest odbicie w liczbie zakażeń i czwarta fala w środku wakacji.

Ewentualna konieczność wprowadzenia obostrzeń w środku wakacji to scenariusz, którego chyba każdy chciałby uniknąć

- komentuje dr Szymański. 

Według naukowca celem rządu w tym momencie powinno być zbicie wskaźnika reprodukcji R w okolice 0,7. Oznaczałoby to, że jedna zakażona osoba "przekazuje" koronawirusa przeciętnie 0,7 kolejnym osobom. Wprawdzie każdy wskaźnik poniżej 1 oznacza, że epidemia wygasa, a nie rozwija się, ale przed decyzją o otwieraniu szkół potrzebujemy bezpiecznej rezerwy.

Z analizy MOCOS wynika, że przy obecnym poziomie odporności w społeczeństwie, otwarcie szkół podniosłoby wskaźnik R o ok. 20 proc. 

Na poziomie odporności między 25 a 35 proc. populacji, czyli realnie takim, jaki mamy, otwarcie placówek edukacyjnych dla dzieci poniżej 15. roku życia, daje nam wzrost R o 20-22 proc. Czyli zamykając spadamy z R=1,2 do R=0,96, otwierając przy R=0,96 wracamy do R=1,15

- komentuje dr Szymański.

Oczywiście można założyć, że przy utrzymaniu obecnych restrykcji, stopniowy powrót kolejnych roczników do szkół, a nie jednocześnie wszystkich do 15. roku życia, przyniósłby mniejsze odbicie wskaźnika R. 

Według analizy MOCOS powrót dzieci do przedszkoli i żłobków przy obecnym poziomie odporności społecznej na COVID-19 da stosunkowo niewielki skok R - o ok. 6 proc.

Przy odpowiednio niskim R wprawdzie otwarcie przedszkoli dalej spowoduje wzrost zakażeń i zgonów, ale przynajmniej nie doprowadzi do istotnego spiętrzenia fali

- uważa dr Szymański. Z kolei otwieraniu szkół i przedszkoli "przy R bliskim 1 i niskim poziomie zaszczepienia jest czynnikiem przesuwającym pandemię w stan nadkrytyczny".

Wskaźnik R na razie zbyt wysoko?

Jak wynika z wyliczeń MOCOS, obecnie wskaźnik R dla całej Polski wynosi ok. 0,9. Na poziomie województw są takie, w których wskaźnik jest bliżej 0,8, ale i takie, gdzie wynosi on wciąż ok. 1 (łódzkie, opolskie, lubelskie, zachodniopomorskie). Na poziomie gmin mało kiedy widać R poniżej założonego poziomu 0,7 - tj. z bezpieczną rezerwą dla otwierania szkół według analizy MOCOS.

embed

Z dnia na dzień liczby jednak spadają. Z wypowiedzi przedstawicieli rządu można też wywnioskować, że ten znów nie będzie czekał, aż pandemia naprawdę mocno wyhamuje. Raczej będzie "po trochu" znosił kolejne obostrzenia, zapewne - w kontekście edukacji - posyłając kolejne grupy uczniów do nauki stacjonarnej. Prawdopodobnie więc przed wakacjami uczniowie spotkają się jeszcze w szkolnych ławkach. Według analizy MOCOS, przy obecnym poziomie restrykcji stan z lutego - tj. około 5 tys. nowych zakażeń dziennie - Polska powinna osiągnąć mniej więcej za miesiąc. 

Rząd zakłada też, że po wakacjach rok szkolny będzie już wyglądał normalnie. Wiele będzie zależało od zainteresowania szczepieniami. Z najnowszych wyliczeń MOCOS wynika, że aby w obrębie gospodarstw domowych utrzymać wskaźnik R poniżej 1, konieczne jest osiągnięcie immunizacji ("wyszczepienia") na poziomie aż 80 proc., a nie jak wcześniej zakładali naukowcy - ok. 70 proc. 

Więcej o: