Więcej artykułów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Czwarta fala koronawirusa rozkręca się w Polsce na dobre. 14 października Ministerstwo Zdrowia doniosło o równo 3 tys. nowych przypadków. Średnia z ostatnich siedmiu dni przekroczyła już 2 tysiące. Jest najwyższa od blisko pięciu miesięcy i dwa razy wyższa niż na początku października.
Nikt nie ma wątpliwości, że to dopiero początek wzrostów. Minister zdrowia Adam Niedzielski prognozuje ok. 5 tysięcy wykrywanych zakażeń dziennie na koniec października. Podobne przewidywania ma w rozmowie z Gazeta.pl lekarz Bartosz Fiałek, zaś Michał Rogalski - który powrócił do analiz sytuacji epidemicznej w Polsce - przypomina, że tygodniowa średnia 5-6 tysięcy zakażeń pod koniec miesiąca będzie oznaczała dni z nawet 8 tys. wykrywanych przypadków.
W ślad za liczbą zakażeń, rosną także oczywiście - niestety - inne statystyki. Według czwartkowych danych Ministerstwa Zdrowia, w szpitalach leży blisko 2,8 tys. chorych na COVID-19, a pod respiratorami 248 osób. To dane kolejno o ok. 67 i 43 proc. wyższe niż na początku października. Tylko w czwartek resort poinformował też o 60 osobach zmarłych (najwięcej od połowy czerwca). Łącznie w ostatnich siedmiu dniach ministerstwo doniosło o 214 zgonach - to najwięcej od blisko czterech miesięcy i drugie tyle co jeszcze około dwa tygodnie temu.
Nie można powiedzieć, że sytuacja epidemiczna w całej Polsce jest taka sama. Obecnie codziennie połowa zakażeń pochodzi z trzech województw: lubelskiego, podlaskiego i mazowieckiego.
W tym ostatnim sytuacja jest jednak o tyle lepsza, że to najludniejsze województwo w Polsce. Gdy przeliczymy liczby nowych przypadków na 100 tys. mieszkańców, wniosek jest ewidentny - zdecydowanie przodują województwa lubelskie i podlaskie. Jak wynika z analizy Piotra Tarnowskiego na podstawie danych Ministerstwa Zdrowia, w ostatnich 14 dniach odnotowano tam kolejno ok. 240 i 200 zakażeń na 100 tys. mieszkańców, podczas, gdy średnia dla całego kraju to ok. 60. Te dwa regiony mają też zdecydowanie najwyższy odsetek pozytywnych wyników testów - już ok. 13 proc.
W konsekwencji relatywnie dużej liczby zakażeń, to także wschód kraju - znów przede wszystkim Podlasie i Lubelszczyzna - ma najwięcej zajętych łóżek szpitalnych (w przeliczeniu na liczbę mieszkańców) przez chorych z COVID-19. Jak zwraca uwagę Tarnowski, dane wskazują, że najwięcej osób hospitalizowanych jest w województwach, w których jest niski procent osób w pełni zaszczepionych.
Minister zdrowia Adam Niedzielski na razie nie zapowiada decyzji o regionalnych obostrzeniach. Na poniedziałkowej konferencji prasowej mówił, że nawet 5 tysięcy zakażeń dziennie - prognozowane na koniec października - "to nie problem z punktu widzenia infrastruktury covidowej".
Liczba łóżek przygotowanych przez wojewodów i plany ich rozwijania to już rzecz, która jest w pewnym sensie dopracowana. Tutaj nie ma zagrożenia dla wydolności
- mówił Niedzielski. Jak wcześniej przekonywał minister, czy rzecznik resortu zdrowia Wojciech Andrusiewicz, ewentualne lokalne obostrzenia będą wprowadzane w obliczu zagrożenia dla wydolności systemu ochrony zdrowia w danym regionie.
Gdyby - teoretycznie - przyjąć proponowane roboczo przez Niedzielskiego kryteria podziału kraju na czerwone, żółte i zielone strefy, to w tej pierwszej znalazłoby się obecnie 15 powiatów (wszystkie z województw lubelskiego lub podlaskiego), a w żółtej - 25 (głównie z Podlasia i Lubelszczyzny, pojedyncze z województw: podkarpackiego, mazowieckiego, warmińsko-mazurskiego i zachodniopomorskiego).
Zdaniem prof. Tylla Krügera, kierownika grupy MOCOS, modelującej przebieg epidemii w Polsce, rzeczywiście ewentualne obostrzenia w Polsce powinny mieć charakter lokalny.
Rozkład odporności w populacji jest bardzo zróżnicowany, np. we wschodniej części Polski mamy niższy poziom wyszczepienia niż na zachodzie kraju. I dlatego teraz na wschodzie jest szybszy wzrost liczby zakażeń. Dlatego myślę, że ewentualne restrykcje powinny mieć charakter regionalny
- mówił kilka dni temu w rozmowie z Gazeta.pl naukowiec. Przestrzegał przy tym, aby nie przegapić momentu na ewentualne restrykcje.
Myślę, że jeśli liczba osób w szpitalach przekroczy 10 tys., trzeba będzie podjąć stanowcze kroki. Gdy będziemy mieć już np. 15 tysięcy zajętych łóżek, będzie już właściwie za późno na wprowadzanie restrykcji
- komentował, wskazując, że wzrost liczby zajętych łóżek reaguje z opóźnieniem na dane o nowych przypadkach, a jeśli Polska przekroczy 20 tys. hospitalizowanych osób w jednej chwili, to "będzie poważny problem", bo dobijemy do krańca swoich możliwości.
W wakacje przez długie tygodnie Polska była zieloną wyspą Europy, jeśli chodzi o liczbę nowych przypadków. Wokół nas kolejne kraje zmagały się z wariantem Delta, a my notowaliśmy po 100-200 zakażeń dziennie.
Teraz sytuacja się zmienia. Sytuacja w Polsce nadal jest na tle Europy niezła, ale nie jesteśmy już unijnym prymusem. Jak pokazują dane unijnej agencji ECDC (Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób) za 39. i 40. tydzień 2021 r. (tj. od 27 września do 10 października), województwa podlaskie i lubelskie już są czerwone.
Co więcej, Piotr Tarnowski zauważa, że gdyby przyjąć najbardziej aktualne dane, taki sam kolor miałoby już województwo mazowieckie i zachodniopomorskie.
Unijna metodologia podziału regionów na strefy o różnych kolorach uzależniona jest od liczby zakażeń i pozytywnych testów w przeliczeniu na liczbę ludności. Podział jest ważny m.in. z punktu widzenia restrykcji dla turystów.