Restrykcje najbardziej grożą Lubelszczyźnie? Może właśnie nie. Choć sytuacja jest paskudna [WYKRES DNIA]

Mikołaj Fidziński
To zdecydowanie nie "falka". Województwa lubelskie oraz podlaskie notują już niemal tyle nowych zakażeń co w szczycie najgorszej fali. Sytuacja w szpitalach jest coraz bardziej napięta, ale o restrykcjach na razie ani widu ani słychu. Nie da się wykluczyć scenariusza, w którym w ogóle ich nie będzie.
Zobacz wideo Co z obowiązkowymi szczepieniami? Cholewińska-Szymańska: Nie ma teraz takiej woli politycznej

Ponad 15,5 tys. - o tyle nowych wykrytych przypadkach koronawirusa w Polsce poinformowało w czwartek Ministerstwo Zdrowia. Nawet jeśli liczba ta jest - jak sugeruje Michał Rogalski - nieco "napompowana" wskutek opóźnień w raportowaniu z powodu długiego weekendu, to nie ma absolutnie żadnych wątpliwości, że czwarta fala nabiera w Polsce rozpędu.

Można by uznać, że czwarta fala to jeszcze pikuś wobec tego, co działo się w Polsce jesienią rok temu i podczas tegorocznej wiosny. Obecnie siedmiodniowa średnia liczba wykrywanych dziennie zakażeń to ok. 8,8 tys. W szczycie poprzednich fal było to kolejno ok. 25,5 tys. i niemal 29 tys.

Ale gdyby spojrzeć na czwartą falę bardziej regionalnie, widać wyraźnie - w województwach lubelskim i podlaskim mamy już do czynienia z falą "pełną gębą". Notowane liczby przypadków są już wyższe niż wiosną i niemal tak wysokie, jak podczas najgorszej dla tych regionów fali z jesieni 2020 r. Czwartkowe dane o zakażeniach były dla obu województw najgorsze od początku pandemii.

embed

Nie jest niespodzianką, że to właśnie w tych dwóch województwach jest najwięcej zajętych łóżek i respiratorów w przeliczeniu na liczbę ludności. 

W szpitalach w województwie lubelskim leży już ponad 1,5 tys. chorych z COVID-19. To już niemal tyle samo, co w szczycie trzeciej fali. Problemy w lokalnym systemie opieki zdrowotnej są coraz większe.

W Lubelskim z racji naporu chorych na COVID na szpitale, ich czyste oddziały są już seryjnie zamieniane w covidowe. Spadają przyjęcia i operacje planowe. Część oddziałów działa w mniejszym, ograniczonym zakresie

- cytuje "Dziennik Wschodni" Jakub Kosikowski, rezydent onkologii klinicznej z Lublina. 

Jeśli chodzi o zgony covidowe - ich liczba też w Lubelszczyźnie i na Podlasiu dynamicznie rośnie, choć na razie jest wyraźnie poniżej maksimów sprzed roku. Oby tak zostało, choć niestety te najbardziej ponure statystyki rosną - siłą rzeczy - z pewnym opóźnieniem wobec liczby zakażeń.

embed
  • Więcej o pandemii koronawirusa przeczytaj na Gazeta.pl.

Restrykcje? Może jest już za późno

Choć - z racji najgorszych statystyk w skali całego kraju - to właśnie województwa lubelskie i podlaskie są wymieniane jako zdecydowanie najbardziej narażone na powrót restrykcji, to paradoksalnie być może jest już tam na to za późno. 

Uważa tak prof. Robert Flisiak, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku oraz członek Rady Medycznej ds. COVID-19. W rozmowie z WP abcZdrowie mówi, że w strefach, gdzie obecnie zakażeń i hospitalizacji jest najwięcej, obostrzenia powinny być wprowadzone trzy tygodnie temu, aby dały efekt.

Działania muszą być wprowadzane z wyprzedzeniem, inaczej nie mają sensu. W tej chwili to jest "musztarda po obiedzie", bo epidemia zbliża się do szczytu w tych "czerwonych" regionach. Za tydzień czy dwa pewnie go osiągnie. Potem będziemy obserwowali spadek. Wszystko kosztem istnień ludzkich

- komentuje lekarz.

Ta prognoza zgadza się z oczekiwaniami wojewody lubelskiego Lecha Sprawki, który cytowany przez PAP uważa, że około połowy listopada liczba hospitalizacji zacznie w jego regionie spadać. Wskazuje, że w Lubelskiem czy na Podlasiu de facto wskaźnik R (pokazujący tempo rozprzestrzeniania się wirusa) należy już do najniższych w kraju. Choć nadal jest powyżej 1, czyli epidemia się tam rozwija, a nie "zwija". 

Na to samo zwracał uwagę w niedawnej rozmowie z Gazeta.pl dr Franciszek Rakowski, kierownik zespołu modelującego ICM UW. 

Jak się spojrzy np. na województwo lubelskie, to fala stwierdzonych przypadków jest tam bardzo wysoka i będzie się już niedługo kończyła. Być może już jest za późno na restrykcje

- mówił dr Rakowski.

Takie samo spostrzeżenie ma Michał Rogalski. 

Widać, że w tych dwóch najgorzej radzących sobie województwach wzrosty [procentowo - red.] powoli zaczynają zwalniać i możliwe, że do szczytu już niedaleko

- pisze Rogalski. Dodaje, że "wszystko na razie wskazuje na to, że epidemia 'przewali się' po kraju ze wschodu na zachód".

Dlaczego rząd zwleka z obostrzeniami?

Dlaczego rząd nie zdecydował się na obostrzenia wcześniej, skoro - jak twierdzi prof. Flisiak i jak sugerują statystyki - efektem mogą być istnienia ludzkie. Według lekarza Bartosza Fiałka zaważyła zimna kalkulacja polityczna. 

Większe restrykcje powinny być wprowadzone na stronie wschodniej, czyli na obszarach, gdzie rząd ma poparcie. I najwyraźniej boi się utraty tych kilku procent

- zauważa Fiałek.

Zastanawiamy się, jak decyzja wpłynie na poparcie. I dlatego nie podejmujemy interwencji, na które decydują się inne kraje, się odważyły. Zdrowie mogą ratować niepopularne, ale bezpieczne decyzje

- dodaje lekarz.

Na inny aspekt w rozmowie z Gazeta.pl zwracał natomiast uwagę dr Franciszek Rakowski z ICM UW.

Wprowadzenie restrykcji to trudna decyzja i nie chciałbym być na miejscu polityków. Z jednej strony, faktycznie chcemy chronić ochronę zdrowia przed przeciążeniem, a ludzi przed śmiertelnością. A z drugiej - kto chce się zabezpieczyć, może się zaszczepić

- komentował w Gazeta.pl dr Rakowski.

Jak ktoś jest zaszczepiony albo "przechorowany", tak czy siak będzie miał kontakt z wirusem, więcej się już nie zrobi. Jak nie teraz, to na wiosnę, latem czy kiedy indziej. Nie da się ochronić przed kontaktem z SARS-CoV-2, nawet przez restrykcje. Docelowo wszyscy muszą zostać w jakiś sposób dotknięci tym patogenem. Zamkniemy kraj na następnych kilka lat? To absurdalne

- dodawał naukowiec. 

Fala "przewala się" na zachód

Jedno jest pewne. Statystyki zaczynają wskazywać, że czwarta fala - tak jak pisze Michał Rogalski - powoli przewala się na zachód kraju. Wyraźnie zaczyna ona obecnie napierać na Mazowsze, rozwija się także m.in. w Łódzkiem, na zachodnim Pomorzu czy na Dolnym Śląsku. 

To tereny statystycznie rzecz biorąc lepiej wyszczepione, więc presja na system opieki zdrowotnej powinna być tam bardziej umiarkowana niż na wschodzie kraju. Czy je także ominą obostrzenia? A może jednak rząd się ugnie i restrykcje na Lubelszczyźnie i Podlasiu pojawią się restrykcje dla osób niezaszczepionych? Jak mówił w rozmowie z PAP Waldemar Kraska, wiceminister zdrowia, najbliższe dni będą w tym zakresie decydujące.

Więcej o: