Wyniki analizy danych pierwszych 100 pacjentów, włączonych do badania, wskazują, że dodanie wytworzonej z osocza swoistej Immunoglobuliny anty-SARS-CoV2 do standardowej terapii nie ma statystycznie istotnego wpływu na określone w protokole badania punkty końcowe
- czytamy w komunikacie giełdowym spółki Biomed Lublin, opublikowanym w poniedziałek 29 listopada. Biomed informuje, że dzień wcześniej lubelski Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny Nr 1 poinformował spółkę o zakończeniu prac "na etapie wyników analizy przejściowej badania klinicznego".
W przesłanej informacji SPSK 1 wskazał, że "decyzja o zakończeniu badań została podjęta na podstawie dokonanych ustaleń z Agencją Badań Medycznych, mając na względzie optymalizację finansowania badania ze środków publicznych, wobec wyników wskazujących na brak osiągnięcia celów projektu
- czytamy w komunikacie. W piśmie od SPSK nr 1 Biomed został także poinformowany, że "uwzględniając wyniki badania preparatów o działaniu przeciwwirusowym, stosowanych u pacjentów hospitalizowanych z COVID-19 należy wnioskować, że grupą, która mogłaby odnieść korzyść, są osoby w bardzo wczesnej fazie zakażenia". Tyle że do zbadania tej tezy potrzebne byłoby odrębne badania kliniczne, a "decyzja dotycząca możliwości kontynuowania prac badawczych w ramach nowego badania klinicznego (...) nie należy do SPSK nr 1 w Lublinie".
Biomed informuje w komunikacie giełdowym, że jest gotów na dalszą współpracę oraz że "udowodnił podczas projektu, że posiada technologię i jest w stanie wytworzyć bezpieczny produkt z osocza ozdrowieńców".
Biomed potwierdził to, o czym w sobotę napisał "Dziennik Gazeta Prawna". Dziennik poinformował, że nie stwierdzono "dodatkowego, leczniczego efektu" pomiędzy grupą pacjentów, która dostała lek na bazie osocza a drugą, którą otrzymała placebo. Doniósł też, że "nawet gdyby wyniki pozwoliły na kontynuację badań, to i tak, zanim lek by trafił na rynek, to by wymagało jeszcze bardzo wiele pracy i czasu". W związku z nieobiecującymi wynikami badania kliniczne zostały przerwane.
Po publikacji poniedziałkowego komunikatu akcje spółki Biomed Lublin na warszawskiej giełdzie potaniały o ponad 25 proc.
Jako pierwsi na świecie mamy lek na COVID-19. Lek zawiera przeciwciała neutralizujące, czyli zabijające koronawirusa
- mówił we wrześniu 2020 r. na specjalnie zwołanej konferencji prasowej dr Grzegorz Czelej, senator PiS, jeden z inicjatorów projektu dotyczącego stworzenia polskiego leku na COVID-19.
Na tę wieść akcje Biomedu poszybowały w górę, przebijając nawet poziom 20 zł. Problem w tym, że mimo hurraoptymistycznego przekazu, do żadnego przełomu wówczas nie doszło. Biomed Lublin w tamtym okresie zakończył produkcję pierwszej partii leku. Jego skuteczność sugerowały badania laboratoryjne. Jednak lek czekał dopiero na badania kliniczne. Sprawą zainteresowała się m.in. Komisja Nadzoru Finansowego, który sprawdzał, czy nie doszło do manipulacji kursem spółki.
Kolejne informacje co do leku nie były już jednak tak optymistyczne - w maju br. dokładnie opisywała je Eliza Dolecka ze zdrowie.gazeta.pl. W efekcie kurs Biomedu również dołował, po poniedziałkowym komunikacie o fiasku prac nad polskim lekiem na COVID-19, wynosi on już poniżej 5 zł.