W poniedziałek 20 grudnia Boris Johnson zapowiedział, że choć brytyjski rząd nie zdecydował się na wprowadzenie nowych restrykcji, to niewykluczone, że pojawią się one jeszcze przed świętami.
- Niestety muszę powiedzieć ludziom, że będziemy musieli zastrzec sobie możliwość podjęcia dalszych działań w celu ochrony społeczeństwa, ochrony zdrowia publicznego, ochrony naszej NHS i nie zawahamy się podjąć takich działań - mówił Brian Johnson, jak cytuje BBC. Czy mieszkańcy Wielkiej Brytanii powinni więc szykować się na lockdown?
Brytyjska Agencja Bezpieczeństwa Zdrowia (UKHSA) poinformowała, że z jej badań wynika, że siedmiodniowy okres izolacji, podczas którego zostały wykonane dwa testy na obecność koronawirusa, a ich wynik okazał się negatywny, tak samo dobrze pełni funkcję ochronną, jak 10-dniowa izolacja u osób, które nie wykonywały w jej czasie żadnych testów na obecność koronawirusa - podaje Reuters. Testy te są bezpłatnie dostarczane Brytyjczykom przez NHS, a na ich wynik trzeba poczekać od 20 do 30 minut.
- Chcemy ograniczyć zakłócenia spowodowane COVID-19 w codziennym życiu - poinformował sekretarz zdrowia Sajid Javid w specjalnie wydanym oświadczeniu. Brytyjska Agencja Bezpieczeństwa Zdrowia zaleca jednak, by osoby, które po siedmiu dniach zakończą samoizolację, m.in. ograniczyły kontakty z innymi ludźmi i nie przebywały w zatłoczonych miejscach.
W poniedziałek Boris Johnson wypowiedział się na temat wprowadzenia ewentualnych restrykcji w Wielkiej Brytanii. - Patrzymy na wszystkie rodzaje działań, aby utrzymać omikron pod kontrolą i nie będziemy niczego wykluczać. Ale w tej chwili chcemy, aby ludzie skupili się na zachowywaniu ostrożności - więc wietrzenie pomieszczeń, maseczki w odpowiednich miejscach, wszystkie zwykłe rzeczy, jak mycie rąk, ale pamiętajmy, jak zakaźny jest omikron - mówił Boris Johnson.
Więcej informacji ze świata i kraju znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.