Wereszczyński: Cztery minuty Polski i fasadowe porozumienia na COP26

Zaledwie po godzinie od otwarcia głównego wejścia na teren COP26, pod wpływem silnego wiatru oberwała się plandeka z logo konferencji (z wiekowego żurawia, niegdyś chwały Glasgow). Wielu naocznych świadków odczytało to jako zły omen. Cóż, tak bardzo się w tych wróżbach nie pomylili.
Zobacz wideo Niemcy przyśpieszają odchodzenie od węgla. W jakim świetle to stawia Polskę?

Optymizmem nie napawała również informacje o Teslach, przydzielonych delegatom na czas wydarzenia. Ich ilość wymusiła potrzebę produkcji dodatkowej energii z dieselowskich generatorów. Równie mało ekologiczne były kolejki prywatnych odrzutowców, ustawiające się nad lotniskiem w Glasgow (z których korzystali nawet reprezentanci brytyjskiego rządu), czy krążące po ulicach miasta kordony samochodów, będące obstawą światowych liderów. To wszystko zmusza do pytań o poziom hipokryzji globalnej elity, która wszak pojawiła się w Glasgow, aby negocjować odchodzenie od paliw kopalnych.

Na długo przed zebraniem się delegatów w Glasgow, samo tło dla COP26 zostało już nakreślone przez ostrzeżenia naukowców zawarte w ostatnim raporcie IPCC (ONZ-owski panel naukowców ds. zmian klimatu), wskazujące wyraźnie, że to właśnie działalność człowieka zaburza system klimatyczny, a problemy z coraz bardziej ekstremalnymi warunkami pogodowymi potrzebują pilnych działań, aby zapobiec jeszcze większemu chaosowi w przyszłości.

Po ostrych falach upałów, skutkujących w seriami pożarów, zabójczych burzach i jednych z największych w historii powodziach które miały miejsce tego lata, sekretarz generalny ONZ António Guterres odniósł się do sytuacji wskazując, że jest to "kod czerwony" dla ludzkości, a negocjacje w Glasgow są „ostatnią szansą" na utrzymanie globalnego wzrostu temperatury na poziomie 1,5°C. Ambicja „utrzymania ocieplenia w zasięgu 1,5 stopnia Celsjusza", stała się podstawą określonych przez Brytyjską Prezydencję priorytetów, obok adaptacji do zmian klimatu, przepływów finansowych do krajów tak zwanego globalnego południa, a także współpracy państw w realizacji celów klimatycznych. Mniej finezyjnie podsumował je premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson podczas swojej mowy inauguracyjnej jako: "węgiel, samochody, gotówka i drzewa."

Jednak to nie mowa Johnsona zapadła wszystkim w pamięć, lecz mocne przemówienie premierki Barbadosu, Mii Motley. Motley zwięźle i mocno zaadresowała nieadekwatność negocjowanych działań względem możliwości zebranych państw i ryzyka jakie niesie ze sobą widmo katastrofy klimatycznej. Podczas nieco ponad ośmiominutowej mowy potrafiła wywołać w słuchaczu gniew, oburzenie, żal i smutek, pozostawiając jednak miejsce na nadzieję, w oczekiwaniu na ambitne decyzje możnych tego świata.

Polska też miała swoje 4 minuty. Premier Mateusz Morawiecki wygłosił przemowę, przemowę, która został odebrana co najmniej jako niezrozumiała. Nawoływał bowiem w niej o wsparcie dla krajów rozwijających się, czy o sprawiedliwą transformację, czyli taką która nie pozostawi nikogo w tyle, i taką, która oparta będzie na współpracy krajów rozwiniętych z rozwijającymi się, a w której każdy odgrywał będzie swoją rolę wedle własnych możliwości. Bez problemu można wyobrazić sobie to wystąpienie nie przed liderami całego świata, lecz przed Parlamentem Europejskim, w którym to nasz premier nawołuje do podwyższenia środków płynących dla Polski. Jednak w tak międzynarodowym gremium, to my jesteśmy krajem rozwiniętym (mającym 23 największą gospodarkę na świecie), który powinien wykazywać się większą inicjatywą w działaniach klimatycznych i wspierać kraje południa. Ten rozdźwięk ponownie wybrzmiał, gdy Polska podpisała porozumienie o odejściu od węgla, zobowiązujące najsilniejsze i najbardziej rozwinięte gospodarki świata do zrealizowania tego celu w latach trzydziestych, a pozostałe kraje w latach czterdziestych. Wbrew twardym danym, rząd zaliczył nas do tej drugiej kategorii, gospodarek rozwijających się, co swoim wpisem na Twitterze potwierdził rzecznik ministerstwa klimatu.

Na szczycie ostatecznie uzgodniono kształt Klimatycznego Paktu z Glasgow. Potwierdza on globalne zobowiązanie do przyspieszenia działań klimatycznych w tej dekadzie. Jednak nie jest pewne, czy ta umowa wystarczy, aby ograniczyć globalne ocieplenie do 1,5°C w porównaniu z poziomem sprzed epoki przemysłowej.

Na największy COP w historii, zarejestrowało się niemal 40 000 osób, z czego prawie 22 tysiące to delegaci stron – państw oraz członków Unii Europejskiej. Jednak na miejsce dojechało już tylko około 26 tysięcy. Wiele z państw wyspiarskich, do których nie dotarł jeszcze CV-19 nie zdecydowało się na wysłanie swoich delegatów do Glasgow. Zresztą słusznie, bo COP26 został już nazwany "kolejkowym COPem". Kolejki na tych wielkich targach, dotyczących technokratycznych rozwiązań, proponowanych jako remedium na zmiany klimatu, były wszędzie – do wejścia, do szatni, do informacji, po kawę, po kanapkę, aby naładować komputer, na wydarzenia, a czasem nawet i do toalety. W tych warunkach udało się jednak podpisać szereg porozumień, niestety nierzadko fasadowych.

Kluczowe negocjacje

Bardzo ważne - finansowanie

Przepływy finansowe były kwestią, która bardziej niż jakiekolwiek inne zdefiniowała negocjacje COP26, przenikając praktycznie każdy aspekt prowadzonych rozmów. Od samego początku organizowania COP, biedniejsze i bardziej narażone na klimatyczne anomalie kraje globalnego południa, próbowały nakłonić bogatsze, wysokoemisyjne gospodarki, do większej kontrybucji. Jednak w tym roku rozmowy na ten temat naznaczone były szczególną presją ze względu na niezrealizowaną obietnicę z 2009 r. Wówczas bogate nacje zobowiązały się do „mobilizacji" 100 mld USD rocznie aż do 2020 roku. Te środki miały mieścić się w ramach wydatków klimatycznych (climate finance), aby pomóc słabszym krajom w radzeniu sobie ze zmianami klimatycznymi. Do tej niezrealizowanej deklaracji wielokrotnie w swoich wystąpieniach odnosili się liderzy polityczni podczas pierwszych dni konferencji. W nowym projekcie planu realizacji tej obietnicy, która ma uspokoić kraje globalnego południa, wskazano nową datę, rok 2023. Ale dzięki nowemu finansowaniu ze strony Japonii, może uda się osiągnąć ten cel nawet już w 2022 r..

Istotne dla państw południa było również doprecyzowanie reguł samego finansowania. Według krajów Pacyfiku powinno być ono przewidywalne, dostępne i oparte na dotacjach, a także znacznie większe. Zbyt małe sumy i nieprzejrzystość reguł mogą prowadzić do utraty wiarygodności Porozumienia Paryskiego. Według raportu OXFAM, przepływy finansowe które zostały zrealizowane do tej pory, są zaledwie drobną częścią kwoty wskazanej w deklaracji. Decyzja dotycząca kolejnego celu finansowego po roku 2025, ma mieć u podstaw naukową analizę potencjalnych potrzeb i ma być częścią procesu prowadzonego przez UNFCCC. Rozmowy na jej temat prawdopodobnie będą toczyły się przez trzy kolejne lata. Wstępne szacunki wskazują jednak, że kwota może opiewać nawet na 6 bilionów dolarów do 2030 r. co wystarczy na realizację połowy celów redukcyjnych.

Art. 6

Artykuł 6. Porozumienia Paryskiego zawiera trzy oddzielne mechanizmy dobrowolnej współpracy na rzecz osiągania celów klimatycznych, których nadrzędną ideą jest podnoszenie ambicji redukcyjnych, na globalnym rynku handlu emisjami. Tekst Porozumienia Paryskiego określał wymagania dla stron korzystających z tych mechanizmów, ale szczegółowy zestaw zasad pozostawał przez długi czas nieuregulowany. Same pertraktacje technicznych kwestii fundamentalnych zasad mechanizmu Paryskiego nierzadko zaostrzone były przez polityczne

niesnaski. Stąd jednym z sukcesów COP26 jest doprowadzenie do końca czteroletnich negocjacji w sprawie artykułu 6. Źle zaprojektowany, miał potencjał podważyć znaczenie całego Porozumienia Paryskiego.

Finalnie strony zgodziły się na transfer kredytów węglowych wygenerowanych jeszcze na zasadach systemu z Kioto i wprowadzenia nawet do 320 mln ton ekwiwalentu CO2 (1 carbon credit = 1MtCO2) do mechanizmu wynikającego z Porozumienia Paryskiego. Warto wspomnieć, że na szali były aż 4 mld ton, których przeniesienie w ramy Porozumienia Paryskiego mogło istotnie podważyć sens dalszego działania tego systemu. Dodatkowo owe 320 mln kredytów, będzie jasno oznaczone, potencjalnie mogące zaważyć na reputacji kupców zamierzających je wykorzystać.

W rezultacie negocjacji udało się także doprowadzić do uniknięcia ryzyka podwójnego naliczania redukcji emisji (double counting) przez kraje lub grupy będące stronami umów handlu kredytami węglowymi (carbon credits) oraz wykluczenie wykorzystania bardzo często zawyżonych ilości kredytów poprzez inicjatywy mające na celu uniknięcie wylesiania w ramach programu REDD+.

Straty i szkody...

Kwestia strat i szkód (Loss and Damage) odnosi się do nieuniknionych skutków zmiany klimatu, do których nie można się dostosować, takich jak zalane wioski czy gospodarstwa

dotknięte suszą. Czasami kwestia ta określana jest jako „reparacje klimatyczne". Od czasu Porozumienia Paryskiego w 2015 roku, temat strat i szkód był teoretycznie „trzecim filarem" międzynarodowej polityki klimatycznej po mitygacji i adaptacji, ale w rzeczywistości często był pomijany w negocjacjach klimatycznych. Pomimo, że kraje globalnego południa wielokrotnie wnosiły o wsparcie dla społeczności dotkniętych skutkami kryzysu, zamożne państwa konsekwentnie sprzeciwiały się temu pomysłowi. Obawiały się bowiem, że będą zmuszone do wypłaty odszkodowań z powodu ich historycznej odpowiedzialności za zmiany klimatyczne. Temat ten był jednym z punktów sporu podczas COP26, dlatego że kraje wyspiarskie stanowczo odmówiły wycofania się ze swoich roszczeń. W końcu udało się dokonać pewnych postępów w dyskusjach na temat zwiększenia zakresu kompetencji Sieci z Santiago (Santiago Network), a także dzięki jednej z bohaterek COP26 – Nicoli Sturgeon – pierwszej ministrze Szkocji, która przekazała na cele reparacji 2 mln GBP, uzyskać pierwsze w historii środki przeznaczone na walkę ze stratami i szkodami. Udało się również pobieżnie określić kształt organu wsparcia technicznego dla sieci z Santiago, choć w dużej mierze dyskusja na ten temat została przeniesiona na kolejny COP.

... i adaptacja

Wszystkie narody będą musiały dostosować się do globalnego ocieplenia, niezależnie od tego, czy będzie to oznaczać budowę ochrony przeciwpowodziowej, aby poradzić sobie z podnoszącym się poziomem mórz, czy powszechną instalację klimatyzacji, gdy lato stanie się nie do zniesienia. Jest to jednak szczególnie drażliwy problem z perspektywy narodów globalnego południa, które borykają się z najbardziej ekstremalnymi skutkami zmian klimatycznych, ale często nie dysponują własnymi środkami, aby się na nie odpowiednio przygotować. Finansowanie adaptacji było zatem powszechnie postrzegane jako kluczowy priorytet w ramach tego COP.

Po kilku niespokojnych turach negocjacji, kraje rozwijające się odniosły zwycięstwo, bo ostateczny tekst „Paktu klimatycznego Glasgow" zawierał apel do krajów rozwiniętych o „podwojenie ich zbiorowego finansowania klimatycznego na potrzeby adaptacji", co w praktyce oznacza, że do 2025 r. kraje rozwinięte powinny zmobilizować 40 mld USD na finansowanie adaptacji. Byłaby to znaczna poprawa w porównaniu z obecnymi poziomami, mile widziana przez społeczeństwo obywatelskie, jednak jest to ułamek potrzebnej kwoty Według UNEP roczne koszty adaptacji krajów rozwijających się to 70 miliardów dolarów, a do 2030 r. mogą one wzrosnąć nawet czterokrotnie. Kolejnym ważnym krokiem naprzód dotyczącym finansowania adaptacji były rekordowe zobowiązania wobec Funduszu Adaptacyjnego, w tym nowe zapowiedzi z USA i UE. Choć znów jest to zaledwie ułamek potrzebnych kwot, to należy pamiętać że fundusz skupiony jest tylko na projektach adaptacyjnych i realizowany jest wyłącznie w formie względnie łatwo dostępnych grantów dla potrzebujących krajów.

Deklaracje sektorowe

Drzewa

Drzewa, o których wspominał Boris Johnson, były kolejnym punktem w agendzie COP26. Najważniejszym porozumieniem była deklaracja przywódców w sprawie lasów i użytkowania gruntów, mająca na celu zaprzestania deforestacji i degradacji gruntów do 2030 r. Pod porozumieniem podpisało się ponad 130 krajów (m.in. Brazylia, Kanada, Kongo i Indonezja), które są w posiadaniu łącznie około 92% powierzchni globalnych lasów, a także odpowiadają za duży procent globalnego zużycia drewna. Porozumienie może wydawać się kalką Deklaracji Nowojorskiej z 2015 r.. Oba dokumenty zawierają wiele obietnic nt. ograniczenia deforestacji, bez wskazania środków ich realizacji, w rezultacie wcale nie przyczyniają się więc do zmiany sytuacji.

SZCZEGÓŁOWE CELE DEKLARACJI LIDERÓW:

  • 12 mld dolarów z funduszy publicznych na „wspieranie prac nad ochroną, przywracaniem i zrównoważoną gospodarką leśną" z 12 krajów, które zostaną dostarczone w latach 2021-2025
  •  7,2 mld USD finansowania prywatnego z funduszy korporacyjnych i filantropijnych
  • Co najmniej 1,5 mld dolarów przeznaczone na ochronę lasów dorzecza Konga
  • Co najmniej 1,7 mld dolarów przeznaczone na cele wspierania ludności rdzennej i lokalnych społeczności oraz zwiększania ich praw do posiadania ziemi
  • Zobowiązanie dyrektorów ponad 30 instytucji finansowych do wycofania się z działalności związanej z wylesianiem

Należy zatem czuwać nad przyznaniem w najbliższym roku realnej ochrony społecznościom lokalnym i ludności rdzennej. To właśnie oni potrafią zarządzać lasami w dużo bardziej efektywny sposób pod względem środowiskowym i klimatycznym niż rządy państw. Niestety dużym problemem jest uznanie własności zajmowanych przez nich gruntów.

Węgiel

Zacznijmy od zobowiązania z COP dotyczącego stopniowego wycofywania się z węgla i zakończenia wsparcia dla nowych elektrowni węglowych. Według podpisanego oświadczenia, kraje rozwinięte miałyby to zrobić w latach trzydziestych, a kraje rozwijające się w latach czterdziestych. Prezydencja hucznie ogłosiła koalicję 190 krajów, które podpisały się pod deklaracją. Jednak tak naprawdę podczas konferencji dokonało tego zaledwie 46 nowych krajów, pozostałe strony wliczone przez prezydencję to sygnatariusze istniejącego już wcześniej Powering Past Coal Alliance. Zobowiązanie ma wesprzeć cele Porozumienia Paryskiego, a przede wszystkim utrzymanie wzrostu średniej globalnej temperatury poniżej 1,5°C. Pod porozumieniem zabrakło podpisów takich węglowych mocarstw jak Australia, Stany Zjednoczone, Chiny, czy Indie. Dodatkowo zobowiązanie – uważane za jeden z kluczowych momentów COP26 – nie adresuje innych paliw kopalnych. Dokument jest bardzo miałki i nie określa wielu tak bardzo potrzebnych w tym momencie szczegółów. Na przykład nie wiadomo według jakiej systematyki określone mają być kraje rozwinięte i rozwijające się, co pozwoliło Polsce na dość zaskakujące zaliczenie się do tej drugiej grupy. (więcej tutaj).

W ramach rozmów węglowych ogłoszono partnerstwo opiewające na 8,5 mld dolarów pomocy dla RPA, którego żyrantami zostały Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i UE. Partnerstwo ma pomóc sfinansować transformację energetyczną RPA w ciągu najbliższych pięciu lat. RPA – jeden z wiodących emitentów gazów cieplarnianych – ma dzięki tej pomocy zmniejszyć roczne emisje gazów cieplarnianych o prawie jedną trzecią, w ciągu następnej dekady. Ogłaszając porozumienie, prezydent USA Joe Biden, wyjaśnił że RPA zamknie swoje elektrownie węglowe szybciej niż planowano, że nastąpi to na zasadach sprawiedliwej społecznie transformacji. Z kolei Ursula von der Leyen dodała, że umowa może posłużyć jako „szablon wspierania sprawiedliwej transformacji na całym świecie". Ogłoszenie zostało powszechnie uznane za jeden z sukcesów COP26.

Ważnym wydarzeniem było również podpisane przez ponad 30 krajów i instytucji finansowych oświadczenia zobowiązującego je do wstrzymania wszelkiego finansowania paliw kopalnych za granicą i skierowania wydatków na inwestycje w zielone źródła energii. Wśród krajów, które podpisały oświadczenie, znalazły się Wielka Brytania, USA, Kanada i Niemcy, a także instytucje takie jak Europejski Bank Inwestycyjny i Wschodnioafrykański Bank Rozwoju. Lista sygnatariuszy zawiera niektóre z największych podmiotów, finansujących paliwa kopalne i zwiększa presję na inne kraje, w tym Japonię, Koreę Południową, Chiny i Francję. Popycha je w stronę złożenia, podobnej deklaracji. Jednak oświadczenie nie wyklucza wspierania projektów krajowych i dopuszcza wyjątki, wymaga ono zatem wzmocnienia analogicznymi deklaracjami krajowymi

Metan

Jednym z ważniejszych wydarzeń pierwszego tygodnia COP26 było także wystartowanie porozumienia dotyczącego redukcji emisji metanu o 30% do 2030, za które odpowiadali m.in. prezydent USA Joe Biden i przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. 109 krajów, które podpisały się dotychczas pod porozumieniem, jest odpowiedzialnych za około połowę światowych emisji metanu i reprezentują 70% światowego PKB. Na pokładzie zabrakło jednak Australii, Indii, Rosji, oraz Chin które zapowiedziały powrót do negocjacji w pierwszej połowie 2022 roku.

Ponadto, przy wsparciu Unii Europejskiej, Program Środowiskowy Organizacji Narodów Zjednoczonych (UNEP), uruchomił Międzynarodowe Obserwatorium Emisji Metanu. Ma ono wesprzeć działania na rzecz zmniejszenia emisji gazu odpowiedzialnego za jedną czwartą obecnego stanu ocieplenia klimatu. Przewiduje się, że to zobowiązanie, jeśli zostanie w pełni wdrożone, może przyczynić się do zatrzymania wzrostu globalnej temperatury o 0,1 stopnia Celsjusza poniżej prognoz. (więcej nt. metanu)

Samochody

W drugim tygodniu, podczas tematycznego dnia poświęconego transportowi, prezydencja COP26 ogłosiła kolejną deklarację dot. przyspieszenia przejścia na samochody i vany o 100% zerowej emisji. Koalicja krajów, miast, producentów samochodów i innych organizacji zapowiedziała, że będzie działać na rzecz całkowitego zakazu sprzedaży nowych samochodów osobowych i dostawczych napędzanych tradycyjnymi paliwami kopalnymi. Będzie też dążyła do przejścia na transport o zerowej emisji na całym świecie do 2040 r., a nie później niż do 2035 r. w najlepiej rozwiniętych gospodarkach. Deklaracja pokrywa się z zaproponowanym celem zakazu sprzedaży samochodów spalinowych na terenie EU, zaproponowanym w lipcu, w pakiecie Fit for 55 (więcej tu), może być też pomocnym argumentem za przyjęciem europejskiej propozycji w jej proponowanym kształcie, bez cesji na rzecz zwolenników pojazdów spalinowych. Choć pod deklaracją już podpisały się Wielka Brytania, Kanada, Norwegia i Chile, a także Ford Motor Company, General Motors, Jaguar Land Rover, Mercedes-Benz i Volvo, to znów zabrakło takich motoryzacyjnych gigantów, jak USA, Chiny, Japonia czy Niemcy, a także wielkich europejskich producentów samochodów, jak Volkswagen, Renault, czy BMW.

Co z tego?

Świadome powagi sytuacji, oraz braku ambicji ze strony polityków, tak pożądanej w przededniu katastrofy klimatycznej, społeczeństwo obywatelskie przez cały czas towarzyszyło negocjacjom.. Przez dwa tygodnie szczytowi towarzyszyły protesty, i demonstracje, zarówno na terenie COP26, jak i poza nim. Największe z nich miały miejsce 5. (demonstracja Fridays For Future) i 6. listopada (Global Day of Action), gromadząc odpowiednio około 25 000 i 100 000 osób. Protestujący, którzy wyszli na ulice Glasgow, domagali się od globalnych przywódców zdecydowanych i ambitnych działań. Główną sobotnią demonstrację można było podzielić na trzy bloki skupione pod banderami rdzennych społeczności, feminizmu, i młodzieży. Każdy z bloków był solidnie przygotowany. Wszędzie słychać było melodyjne przyśpiewki, nawołujące do sprawiedliwości klimatycznej już i teraz. W tłumie można było odnaleźć również Gretę Thunberg, która oddała swoją możliwość wypowiedzi na forum liderom rdzennych ludów, których głos jest rzadko słyszany, a które stoją w pierwszej linii frontu walki o zatrzymanie zmian klimatu i ponoszą największe ofiary w tej walce.

Od COP w Madrycie, w 2019 r., negocjatorzy spotkali się formalnie tylko raz na wirtualnym szczycie w czerwcu 2021 r., na którym poczyniono niewielkie postępy, a dyskusje były utrudnione przez kłopoty techniczne. Prezydencja brytyjska odbyła przed szczytem szereg nieformalnych spotkań próbując przesunąć do przodu najbardziej zawiłe kwestie jeszcze przed samą konferencją w Glasgow. Po otwarciu COP26 negocjacje przebiegały zaskakująco gładko. Udało się utrzymać nadzieję na 1,5 stopnia, czyli została stworzona podstawa do redukcji emisji. Trudno przewidzieć jednak, czy redukcja rzeczywiście się wydarzy. Sekretarz generalny ONZ António Guterres w swoim przemówieniu podsumowującym konferencję powiedział: "To ważny krok, ale niewystarczający. Nasza krucha planeta wisi na włosku. Wciąż pukamy do drzwi katastrofy klimatycznej. Czas przejść w tryb awaryjny — w przeciwnym razie nasza szansa na osiągnięcie zera netto wyniesie zero".

Wszystkie wspomniane porozumienia sektorowe mogą pozostać jedynie czczą obietnicą, przynajmniej dopóki nie będą uwzględniały szczelnych środków realizacji, monitoringu narzędzi, które uniemożliwią sygnatariuszom odejście od podpisanych dokumentów lub zmianę zapisów zobowiązań, tak jak miało to miejsce na koniec COP26, gdy niezależnie od prowadzonych przez dwa tygodnie negocjacji i ustaleń, czwórka kluczowych graczy – Chiny, Indie, USA i Unia Europejska spotkały się za zamkniętymi drzwiami, aby rozwodnić zapisy kluczowego porozumienia konferencji (zmiana "coal phase out" na "coal phase down") . Istnieje również silna obawa, zwłaszcza ze strony społeczności rdzennych i społeczeństwa obywatelskiego, że podpisane w Glasgow porozumienie – wzywające 197 krajów do zgłaszania postępów w kierunku bardziej ambitnych celów klimatycznych w przyszłym roku podczas COP27 w Egipcie – jest za mało ambitne i po prostu opóźnione. Jak powiedziała przywódcom ugandyjska aktywistka na rzecz klimatu, Vanessa Nakate: „Toniemy w obietnicach. Tylko natychmiastowe i drastyczne działanie odciągnie nas z otchłani."

Carbon Brief, przeanalizował wszystkie dotychczasowe i nowe umowy i deklaracje, cele krótkoterminowe do 2030 i długoterminowe do 2050 pod względem ich przewidywanego kumulatywnego wpływu na klimat. Według nich, jeśli państwa wywiązałyby się z tych polityk należy oczekiwać ocieplenie rzędu 1,8 stopnia Celsjusza do roku 2100 (z przedziałem niepewności od 1,4 do 2,6 stopnia), choć temperatury osiągną szczyt wynoszący około 1,9 stopnia Celsjusza w połowie stulecia. Oznacza to redukcję o 0,2 stopnia Celsjusza względem projekcji sprzed COP26. Jednak wciąż jest to o 0,3 stopnia więcej niż rekomendują naukowcy w raportach IPCC.

Pozostaje nam zatem dalej uważnie śledzić poczynania elit, które będą negocjować między sobą o losach świata na kolejnych COPach. Trzeba to jednak robić z dużą dozą sceptycyzmu. Obserwacje trzeba uzupełnić o działania. Najlepiej angażując się w działania ruchów klimatycznych (Młodzieżowy Strajk Klimatyczny; Extinction Rebellion; Obóz dla Klimatu; Rodzice dla Klimatu), lub wykorzystywać swe umiejętności poświęcając się pracy dla organizacji pozarządowych skupionych na klimacie (obecnie rekrutują: Instrat; Rozwój Tak - Odkrywki Nie; Bankwatch Network). W końcu przyszłość klimatycznie zdrowa musi być sprawiedliwa społecznie. Drobny odsetek samozwańczych bohaterów wyłaniających się z globalnych elit nas nie uratuje.

Autor: Maciej Wereszczyński, Polska Zielona Sieć, ekspert Koalicji Klimatycznej.

Więcej o: