Pierwszy strajk klimatyczny przy największym trucicielu Europy. "To miasto po prostu upadnie"

Bełchatów. Mroźne popołudnie na placu Narutowicza w centrum miasta. Grupa miejscowych aktywistów przestępuje z nogi na nogę, chuchają co jakiś czas w zziębnięte od mrozu dłonie. To pierwszy w Bełchatowie strajk klimatyczny. Protest zorganizowała Młoda Lewica wraz z ugrupowaniem Młodzi Razem oraz organizacją Ostra Zieleń.
Zobacz wideo Piszczatowska: W Europie nie ma ani jednego projektu atomowego, który zostałby zrealizowany w budżecie i na czas

Aura wybitnie nie dopisała. Pierwszy strajk klimatyczny w Bełchatowie przypadł na najmroźniejszy dzień tej jesieni. - Jakbyśmy protestowali przeciwko suszy, to padałby deszcz - mówi z przekąsem Dominik Szajbler, lokalny działacz Lewicy, który na pikietę przyszedł z kilkunastoletnią córką.

- Ja panu nie powiem, w jakim kierunku powinien iść Bełchatów. Ja tej odpowiedzi nie znam. Musimy usiąść i zacząć o tym wreszcie rozmawiać, coś planować… To może jakiś kierunek by się pojawił - mówi Szajbler w rozmowie z Piotrem Chałubińskim z Polskiej Zielonej Sieci.

Nastroje są dalekie od optymizmu. - To miasto po prostu upadnie. Mamy przykład z pogórniczych miasteczek na Śląsku [...] Mam wrażenie, że to może stać się z Bełchatowem - martwi się Krzysztof Wroński, przedstawiciel Młodej Lewicy. Jednym z najważniejszych jego postulatów było powstanie komisji, która wdroży plan sprawiedliwej transformacji regionu. Jak dodaje, istotne jest, aby samorządowcy zatrzymali odpływ młodych ludzi z Bełchatowa i zaczęli przeprowadzać systemowe reformy i inwestycje. - Kiedy kopalnia się zamknie, ci ludzie wyjadą i co wtedy? - pyta retorycznie.

Ucieczka po lepsze życie

Exodus już się jednak zaczął, a Bełchatów kurczy się w ekspresowym tempie. W ciągu 20 lat miasto straciło 10 tys. osób, czyli kilkanaście proc. mieszkańców. Wraz z otwarciem unijnych rynków na Zachód i do większych miast ruszył sznur autobusów. Młodzi uciekali po lepsze życie, pracę i wykształcenie. Wyjeżdżali i nie wracali.

Jednym z nich była Anna, 30-latka mieszkająca pod Wrocławiem. - Przez lata, kiedy mieszkałam w Bełchatowie, miasto było postrzegane jako polskie Eldorado. Zamiast złota - był węgiel. Niewielu było "tutejszych", każdy z innego zakątka Polski. Nikt nie myślał, że kiedyś to minie. Dzisiaj - młodzi pełni obaw patrzą w przyszłość. Sama nie chciałam ryzykować i wyjechałam. Wierzę jednak, że przy odpowiednich działaniach możliwe jest odwrócenie losu miasta - mówi Anna w rozmowie z Polską Zieloną Siecią. Okres świetności miasta zaczął się w latach 70. Wtedy to w szybko rozwijającym się Bełchatowie, wraz z odkrywkami węgla brunatnego, stanęła największa w Europie elektrownia-gigant, największy pojedynczy emitent CO2 w UE.

- Ta szansa została wykorzystana. To, że zostały odkryte kiedyś złoża węgla, w tamtym czasie, czyli latach 70., było to bardzo przydatne. Wszystkie programy wskazywały na to, że węgiel się szybciej skończy, bo miał być nawet intensywniej wykorzystywany. I wszyscy widzieli, że się kiedyś skończy - mówił Tadeusz Rozpara, były prezydent Bełchatowa.

W stronę zielonej energii

Na pikiecie pojawiła się posłanka Lewicy Anita Sowińska, która podkreśliła, że jedyną szansą dla regionu jest zielona energia. - Przyszłość Bełchatowa to odnawialne źródła energii. Sam plan nie wystarczy. Potrzebna jest wola polityków, aby ten Bełchatów żył - podkreślała.

Zegar tyka. Złoża węgla brunatnego skończą się najpóźniej za 10-15 lat co wymusi zamknięcie elektrowni. Bloki w Bełchatowie będą wygaszane stopniowo – pierwszy zostanie wyłączony w 2030 r., ostatni, sześć lat później, w roku 2036. Równolegle zamykana będzie kopalnia węgla brunatnego Bełchatów. - My po prostu nie mamy czasu. Mamy 8 lat na transformację i musimy ją zrobić. Natychmiast - podkreśliła posłanka Sowińska.

PGE rok temu (czyli przed wojną w Ukrainie) zadeklarowała, że nie planuje wydobycia węgla ze złoża Złoczew. Wielu górników wierzy, że to nie jest jednak ostateczna decyzja, a obecne ceny wymusza korektę zielonego kursu. – Wizja życia bez kopalni i elektrowni tworzy potencjalną pustkę, którą łatwiej wypełnić starym tokiem rozumowania, np. przeniesieniem działań do Złoczewa, niż wizją odważnej przyszłości - podkreślił Maciej Kozakiewicz, pełnomocnik Zarządu Województwa Łódzkiego ds. transformacji regionu bełchatowskiego.

Jak wynika z raportu Forum Energii opracowanego we współpracy z Bloombergiem, znaczna część produkcji w Bełchatowie mogłaby zostać zastąpiona nowymi mocami wytwórczymi przed 2030 r. Bloki na węgiel brunatny najpierw przechodziłyby do "rezerwy", a potem do całkowitego wygaszenia. Bełchatów mógłby postawić na energię wiatrową i słoneczną, wykorzystując istniejącą infrastrukturę sieciową. - Miasto ma swoje atuty - centralne położenie w Polsce, tereny zielone, zbiorniki wodne. Mimo postępującej zielonej rewolucji ciężko uwierzyć, że istniejąca infrastruktura energetyczna nie zostanie w żaden sposób zagospodarowana. Może da się jedno z drugim połączyć? - zastanawia się Anna z Wrocławia.

Na szczęście o Bełchatowie mówi się coraz więcej. Przyszłości regionu będzie dotyczyło m.in. wysłuchanie publiczne zorganizowane przez Polską Zieloną Sieć, które odbędzie się online 24 listopada br. Na spotkaniu będzie można przedstawić własne pomysły oraz propozycje. W wydarzeniu wezmą udział przedstawiciele administracji rządowej i samorządowej. - Ważne jest, aby próbować się zebrać i nie patrząc na nic, na żadne barwy i odcienie, porozmawiać o przyszłości tego miejsca - podkreśla Dominik Szajbler. Region i miasto na pewno na to zasłużyły.

Autorzy: Piotr Chałubiński, Alina Pogoda, Polska Zielona Sieć 

Więcej o: