W Warszawie na 1000 mieszkańców przypada 12,7 współdzielonych rowerów (w tym elektrycznych) i e-hulajnóg, w Krakowie – 11,4, a w Trójmieście 9,9. To znacznie mniej niż w niektórych miastach na Zachodzie, jak Helsinki (31) i Lizbona (29). Z drugiej strony inne, jak Edynburg, nie mają ich wcale, lub wręcz zakazują (jak Paryż), wynika z rankingu postępów w rozwoju zrównoważonej mobilności miejskiej przeprowadzonego przez Clean Cities Campaign
Tak zwana współdzielona mobilność bywa przedstawiana jako odpowiedź na problemy transportowe współczesnych miast, takie jak zanieczyszczenie powietrza czy korki. Z drugiej strony niosą nowe problemy, związane m.in. z bezpieczeństwem. Do tego nie zawsze są tak ekologiczne, jak miałyby być w teorii, bo często hulajnogi używamy na trasie, którą pokonalibyśmy pieszo - nie przyczynia się więc do ograniczenia ruchu samochodowego. Ale odpowiednie regulacje i polityki miejskie mogą sprawiać, że współdzielone pojazdy pomogą w zazielenianiu miejskiego transportu.
Według autorów rankingu potencjał zrównoważonej mobilności nie jest jednak w pełni dostrzegany przez prawodawców i władze miast. Brakuje monitorowania i zarządzania popytem na współdzielone pojazdy, planowania stacji tak, by sprzyjać synergii między mikromobilnością a transportem publicznym. Potrzebne są również prace nad regulacjami i rozwiązaniami infrastrukturalnymi służącymi zapewnieniu jak największego bezpieczeństwa korzystania z e-hulajnóg i rowerów miejskich – mówi raport techniczny towarzyszący rankingowi.
Bez dobrego zarządzania mała mobilność przyniesie mniej korzyści i może generować dodatkowe problemy. Dotyczy to w szczególności e-hulajnóg.
Pierwszym wyzwaniem jest zdrowie i bezpieczeństwo. Odkąd hulajnogi pojawiły się w miastach, upowszechniły się szybciej niż regulacje dotyczące ich używania. Z danych serwisu smartride.pl wynika, że w porównaniu do analogicznego okresu ubiegłego roku dostępność współdzielonych e-hulajnóg w Polsce wzrosła o 37 proc. rok do roku do poziomu 73,5 tys. pojazdów, Były dostępne w 122 miejscowościach.
Jednocześnie rośnie także liczba wypadków z udziałem e-hulajnóg. Choć w Polsce nie są gromadzone dane na temat tego, ile dokładnie takich wypadków ma miejsce, to sygnały o problemie wysyłają już niektóre szpitale. Takie dane zgromadził natomiast Paryż – w ubiegłym roku wypadki z udziałem e-hulajnóg spowodowały tam 3 wypadki śmiertelne i 459 przypadków obrażeń, a rok wcześniej 353 wypadki obrażeń i jeden śmiertelny. Między innymi dlatego paryżanie zagłosowali ostatnio za całkowitym zakazem korzystania z tego rodzaju pojazdów w ich mieście. Wskutek tego Clean Cities Campaign prognozuje spadek pozycji miasta w rankingu zrównoważonej mobilności w przyszłości.
Tymczasem inne miasta Europy stawiają na przepisy na rzecz poprawy bezpieczeństwa. We Florencji na e-hulajnogę mogą wsiąść tylko pełnoletnie osoby w kasku, a w Mediolanie od 2019 roku pojazdy muszą być wyposażone w prędkościomierze i nie mogą jeździć szybciej niż 6 km/h na obszarach dla pieszych. Ich silniki również nie mogą przekraczać mocy 500W, mimo że większość dostępnych na rynku pojazdów ma już silniki o większej mocy. Z kolei w Oslo środowisko medyczne doprowadziło do zakazania korzystania z hulajnóg między 1 a 5 rano, gdy do wypadków dochodzi częściej pod wpływem alkoholu.
Problem bezpieczeństwa, związanego także z zagracaniem publicznej przestrzeni przez pozostawianie hulajnóg w przypadkowych miejscach, adresują z kolei rozwiązania wymagające identyfikacji pojazdów lub instalowania w nich czujników GPS połączone z mandatami za niedostosowywanie się do określonych zasad parkowania. Na przykład Warszawa i Gdańsk już zaczęły wyznaczać dla nich miejsca parkowania. Inne rozwiązanie – wprowadzone na przykład w Oslo czy Rzymie – to ograniczenie liczby e-hulajnóg w miastach albo ich centrach, co pozwala zarazem zwiększyć ich dostępność w bardziej odległych dzielnicach.
Pozostaje pytanie, czy naprawdę warto starać się rozwiązywać wyzwania związane z wprowadzaniem współdzielonych e-hulajnóg? Czy realnie przyczyniają się one do ograniczania emisji CO2 i innych zanieczyszczeń powietrza?
Są badania pokazujące, że mikromobilność współdzielona często w niewielkim stopniu zastępuje przemieszczanie samochodem na niewielkich dystansach, a w większym – poruszanie się pieszo i transportem publicznym. Z badania przeprowadzonego w Londynie wynika, że z 2,5 miliona podróży odbytych na e-hulajnodze w badanym okresie, aż 93,5 procent zastąpiło podróż na piechotę, rowerem lub komunikacją miejską. Zaledwie 6,5 proc. było więc alternatywą dla auta lub taksówki.
Z innych badań płyną jednak odmienne wnioski na temat potencjału małej współdzielonej mobilności do zmniejszania ruchu samochodowego w miastach. Dane od operatorów hulajnóg wskazują, że ich wprowadzenie w Paryżu zmniejszyło liczbę podróży autem o 1,2 miliona. Są też analizy pokazujące, że chwilowa niedostępność mikromobilnych pojazdów skłania pasażerów do przesiadania się do aut, a dane z Pekinu i Seattle wskazują, że w zatłoczonych rejonach dostęp do małej mobilności zmniejszył liczbę krótkich podróży samochodem o 18 proc. i o 4 proc. zredukował gęstość ruchu aut w pobliżu stacji metra.
Można więc przypuszczać, że przydatność hulajnóg zależy od szeregu innych czynników, takich jak charakterystyka przestrzenna danego miasta czy organizacja innych środków transportu.
Współdzielona mikromobilność może być częścią rozwiązania w dążeniu do bezemisyjnej rewolucji w miejskiej mobilności. To jak dużą jego częścią się okaże, zależy jednak od mądrego nią zarządzania. Wspomniane 6,5 proc. podróży, w których hulajnogi zastąpiły auta w Londynie, przyczyniły się do "zaoszczędzenia" 249 ton CO2 i to ma znaczenie. Co więcej, te liczby mogą być większe, jeśli stacje rowerów miejskich czy e-hulajnogi będą lokalizowane tam, gdzie skutecznie zastąpią auta – na przykład łącząc obszary z niewielką dostępnością transportu publicznego z ważnymi punktami przesiadkowymi.
Ponadto, tak jak w przypadku wszystkich innych pojazdów, a nawet własnych nóg, potrzebna jest kultura korzystania – rozsądnego, bezpiecznego i z szacunkiem dla innych osób przemieszczających się po mieście.
- Nie można też pozwolić, by wyzwania związane z hulajnogami zdominowały dyskusję o współdzielonych urządzeniach transportu osobistego. Podstawę miejskich systemów powinny stanowić rowery i rowery elektryczne, z dodatkiem w postaci rowerów cargo, ze względu na ich większą przydatność i elastyczność. Łatwiej jest poruszać się nimi na większe odległości i można więcej nimi przewozić, ponadto możliwość korzystania z nich nieco mniej zależy od fizycznej sprawności. Hulajnogi mogą pełnić rolę uzupełniającą
- mówi Urszula Stefanowicz z Polskiego Klubu Ekologicznego Okręgu Mazowieckiego (PKEOM).
Przy tym, jak dodaje ekspertka, upowszechnienie współdzielonych rowerów także wymaga dalszego wysiłku i rozwiązywania problemów, m.in. z ich dostępnością dla osób starszych, mających trudności z korzystaniem z aplikacji. W dodatku niezależnie od tego, jakie urządzenia transportu osobistego będziemy wybierać i czy będą współdzielone, czy nie, nadal mamy dużo do zrobienia w zakresie rozwoju bezpiecznej infrastruktury na potrzeby aktywnej mobilności.
W walce ze zmianą klimatu czy zagrożeniami dla zdrowia związanymi z zanieczyszczeniem powietrza liczą się wszystkie uniknięte emisje gazów cieplarnianych i szkodliwych substancji. Musimy więc po prostu dalej pracować nad rozwiązaniami i udoskonalać te, którymi już dysponujemy.
..
Artykuł przygotowała Koalicja Klimatyczna, porozumienie 26 organizacji pozarządowych zaangażowanych w działania na rzecz ochrony klimatu. Koalicjantami są organizacje z całej Polski, o różnych profilach, od badawczych po edukacyjne.