Pracownicze Plany Kapitałowe, czyli nowa emerytura dla 11 mln osób od 2019 r. Analitycy policzyli, kto zyska a kto straci

11 milionów osób i słabszy wzrost dochodów
- Naszym zdaniem składki do PPK osiągną ok. 20 mld zł w 2020 r., a istnienie planów przełoży się na słabszy wzrost dochodów ludności i konsumpcji prywatnej, wyższą stopę oszczędzania i poprawę salda obrotów bieżących oraz wzrost popytu na obligacje skarbowe - piszą we wstępie swojej najnowszej analizy specjaliści z BZ WBK.
Przypominają również, że najnowszy pomysł dotyczący naszych emerytur rząd zaprezentował 15 lutego i wyraźnie przy tym przedstawił ich cel. - Motywacją dla PPK jest budowanie krajowych oszczędności oraz zwiększenie przyszłych świadczeń emerytalnych - czytamy w raporcie.
PPK będą wprowadzane stopniowo - najpierw największe firmy będą miały obowiązek zaproponowania swoim pracownikom planu, potem stopniowo dołączać będą mniejsze. W ostatniej fazie dołączyć mają też jednostki sektora finansów publicznych. Łącznie, wg szacunków Ministerstwa Finansów, PPK mają być dostępne dla ponad 11 milionów pracowników.

Ucieczka przed PPK kłopotliwa
Ministerstwo Finansów szacuje, że uczestnictwo w PPK wyniesie 75 proc. Zdaniem BZ WBK wydaje się to całkiem prawdopodobne.
- Zaproponowana przez rząd architektura wyboru, czyli domyślne przypisanie do PPK z koniecznością dodatkowej deklaracji w razie chęci wypisania, będzie skutkowała wysoką stopą partycypacji wśród pracowników w wieku do 55 lat. Dodatkowo, osoby, które raz zrezygnują z PPK, co dwa lata będą automatycznie ponownie zapisywane i znowu będą musiały rezygnować. W praktyce ucieczka przed PPK będzie kłopotliwa - konkludują analitycy banku.
Nieco łatwiej będzie wypisać się, ich zdaniem, pracownikom małych firm i samozatrudnionym (wystarczy jednorazowa deklaracja o nieuczestnictwie wszystkich pracowników). - Naszym zdaniem nie można wykluczyć docelowej stopy uczestnictwa na poziomie 80-90 proc. dla pracowników - dodają.

Składka obniży nam pensje
Sporo miejsca w analizie specjaliści BZ WBK poświęcają sposobom naliczenia składek na PPK. Ma ona wynieść 2 proc. podstawy wymiaru składek emerytalnych (czyli wynagrodzenia brutto) płatne przez zatrudnionego z możliwością dobrowolnego zwiększenia do 4 proc.
Co bardzo ważne, składka ta nie będzie podlegała odliczeniu od podatku, będzie zatem obniżała wynagrodzenie netto.
Dodatkowo 1,5 proc. będzie płatne przez pracodawcę z możliwością zwiększenia do 4 proc. Składka wyniesie zatem między 3,5 proc. a 8 proc. wynagrodzenia brutto.
- Budżet centralny (poprzez Fundusz Pracy) będzie corocznie dopłacał 240 zł do zgromadzonych środków, o ile wpłacona w danym roku składka przekroczy sześciokrotność minimalnej składki od wynagrodzenia minimalnego (czyli ok. 450 zł rocznie). Dodatkowo, do końca 2020 r. będzie dopłacał jednorazową składkę "powitalną" w wysokości 250 zł, pod warunkiem oszczędzania w PPK co najmniej przez 3 miesiące - dodaje BZ WBK w analizie.

Plusy i minusy dla pracownika
W analizie są też informacje o tym, w jaki sposób pieniądze z PPK będą wypłacane - po osiągnięciu wieku 60 lat ubezpieczony będzie mógł wypłacić jednorazowo 25 proc. zgromadzonej kwoty, bez konieczności zapłaty podatku od zysków kapitałowych. Pozostała część zostanie wypłacona w postaci renty co najmniej 10-letniej.
Analitycy zastanawiają się też między innymi nad opłatami, które będą pobierały instytucje finansowe prowadzące Pracownicze Plany Kapitałowe i wymieniają ich plusy z punktu widzenie pracownika. To np. dopłaty do składki od pracodawcy i od rządu. - Przy założeniu minimalnych składek i dla przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw pracownik opłaca samodzielnie tylko 51 proc. swojej składki. Przy wynagrodzeniu minimalnym - tylko 45 proc.. Czyli drugie tyle, co sam odłoży, dostaje "w prezencie" - czytamy w analizie BZ WBK.
Plusem będą też niskie, konkurencyjne wobec TFI i OFE opłaty, zwolnienie z podatku od zysków kapitałowych (podobnie jak w IKE), możliwość dziedziczenia całości środków oraz brak przymusu wypłaty w postaci renty dożywotniej
Pracowników do PPK zniechęcać może natomiast zmniejszenie pensji netto, ograniczona paleta produktowa, wybierana przez pracodawcę, brak swobody w dysponowaniu środkami oraz obawa o ingerencję polityków w zgromadzony kapitał.

Negatywny wpływ na konsumpcję i problem pracodawców
BZ WBK szacuje, że w 2019 r. wpływy do PPK wyniosą ok. 8,7 mld zł i będą stopniowo rosły do 21,3 mld zł w 2022 r.
- Składki płacone przez pracowników będą rosły od 3,8 mld zł w 2019 r. do 11 mld zł w 2022 r. i będzie to kwota odpowiadająca spadkowi dochodów do dyspozycji brutto. W ujęciu do PKB kwota ta wyniesie 0,2 proc. PKB w 2019 r. i wzrośnie do 0,4 proc. PKB w 2022 r. Spadek dochodów do dyspozycji będzie miał ujemne przełożenie na konsumpcję prywatną, która naszym zdaniem będzie rosła wolniej o 0,3 punkty procentowe w 2019 i 2020 r. i 0,1 pp w kolejnych latach. W dłuższym okresie negatywny wpływ PPK na konsumpcję obniży się, gdyż zwiększy siłę nabywczą emerytów - czytamy w analizie BZ WBK.
Nowy program nie rozwiąże niestety w całości problemu mniejszych emerytur wynikający z obniżenia wieku emerytalnego. Przy łącznej składce PPK na poziomie 5,5 proc. mężczyźni mogliby nadrobić obniżenie świadczenia emerytalnego wynikające z cofnięcia podwyżki wieku emerytalnego - uważają specjaliści z BZ WBK. - W przypadku kobiet PPK nie jest w stanie nadrobić tej obniżki, chociaż zastosowanie maksymalnej stawki 8 proc. pozwoliłoby zredukować ubytek świadczenia o około połowę - dodają.
Reforma będzie bolesna dla pracodawców. Spowoduje wzrost kosztów pracy o ok. 3-8 mld zł rocznie. - Warto podkreślić, że wprowadzenie PPK zbiegnie się w czasie ze zniesieniem limitu 30-krotności podstawy składki emerytalnej, co dodatkowo podniesie koszty pracy o ok. 1 mld zł w skali rocznej. Uważamy, że w środowisku wyczerpujących się zasobów siły roboczej i presji na wzrost płac będzie to dodatkowy czynnik wywierający presję na spadek marż, a co za tym idzie na szybszy wzrost inflacji - dodają analitycy banku.

Zyska budżet i inwestorzy giełdowi
Zdaniem BZ WBK co najmniej 30 proc. środków PPK będzie lokowane w obligacjach skarbowych, reszta w innych papierach wartościowych, głównie akcjach.
- To będzie oznaczało dodatkowy popyt na obligacje skarbowe ok. 2,5 mld zł w 2019 r. i ok. 6,5 mld zł w 2022 r. - czytamy w raporcie.
Na całej reformie zyska więc również nasz budżet - łatwiej będzie mu znaleźć finansowanie - i oczywiście rozwinie się giełda. Na tym ostatnim zyskają zarówno inwestorzy giełdowi, jak i firmy, które szukają na giełdzie finansowania - łatwiej im będzie sprzedać akcje.