Jest 6 rano. Zhou wychodzi ze swojego apartamentu wartego 28,5 mln dol. i jedzie do firmy, zajmującej się m.in. produkcją szkieł do telefonów komórkowych. Nie zabawia tam długo. Zaraz leci do Seulu na spotkanie z Samsungiem, a później do Doliny Krzemowej na kolejne negocjacje z Apple'm.
Dzięki tym dwóm partnerom zbiła fortunę i w ciągu kilku lat stała się w Państwie Środka prawdziwym fenomenem. Zhou jest oficjalnie najbogatszą kobietą na globie, która do bajecznego majątku, wartego obecnie ok. 8,5 mld dol., doszła tylko dzięki pracy własnych rąk. Nie odziedziczyła majątku, nie dostała spadku. Jak to możliwe? Pomogła rodzina i jeden niespodziewany telefon.
"Kiedy jest u siebie w firmie potrafi zanurzyć ręce w wannie z wodą i sprawdzić, czy jest odpowiednia temperatura. Przechodząc obok szlifierki, jest w stanie przeprosić na chwilę pracownika i zająć jego miejsce" - pisze z entuzjazmem o Qunfei "The New York Times" . To niezwykłe, jak szturmem 44-letnia Zhou zdobyła sympatię światowych mediów, które opisują jej znakomitą umiejętność komunikacji z pracownikami, przywiązanie do detali oraz coś, co można nazwać "menadżerską empatią".
- Siada czasami na miejscu operatora maszyny i sprawdza, czy wszystko jest w porządku. To stawia mnie w niekomfortowej sytuacji. Jeśli coś przeoczę, pyta się wtedy: "Jak mogłeś tego nie zauważyć?" - śmieje się James Zao, dyrektor operacyjny Lens Technology. Zhou doskonale wie, co w trawie piszczy. Biznes zna od podszewki. Sama przez lata pracowała w takiej samej fabryce, dostarczającej szkła do laptopów, tabletów i telefonów komórkowych. Wszystkiego nauczyła się sama, od podstaw.
Jak w takich historiach bywa, początki nie były wcale łatwe. Małe chińskie wioski nie są zazwyczaj trampoliną do błyskotliwych karier, a Zhou Qunfei właśnie z takiego miejsca się wywodzi. Pochodzi z biednej, wielodzietnej rodziny. Jej mama zmarła, kiedy Zhou miała pięć lat. Ojciec, rzemieślnik, stracił podczas wypadku palec i prawie zupełnie oślepł.
Mała Zou pomagała rodzinie, zarabiając na dokarmianiu świń i kaczek we wsi. W wieku 16 lat rzuciła szkołę i wyjechała setki kilometrów do rodziny wujka. Tam zaczęła swoją pierwszą pracę w fabryce soczewek. - Warunki były bardzo ciężkie. Pracowałam od 8 rano do 12 w nocy. Nie było zmian. Zarabiałam dolara dziennie - mówi w "NYT" po latach.
Po jakimś czasie postanowiła rzucić pracę i wystosowała list do szefa, w którym opisała nieuczciwe warunki pracy. Nie skończyło się jednak na samej krytyce. Zhou podziękowała również za współpracę i zapewniła, że wiele się z tego okresu nauczyła. Szef jej list przeczytał i zobaczył najwyraźniej w młodej dziewczynie potencjalnie dobrego pracownika, bo zaoferował awans. Tak przyszła miliarderka zaczęła swoją błyskotliwą karierę.
W 1993 r. Qunfei postanowiła jednak uniezależnić się finansowo i założyć własną firmę. Z 3 tys. dol. w kieszeni otworzyła zakład, w którym robiła wszystko: od naprawy drobnych urządzeń elektronicznych do produkcji własnych szkieł do zegarków.
Jeśli kupiłeś, czytelniku, nokię, samsunga lub iPhone'a, to prawie na pewno dałeś zarobić firmie Lens Technology. Bo to właśnie telefony komórkowe zrobiły z Zou miliarderkę. W 2003 r. przedsiębiorczyni cały czas robiła szkła do zegarków, kiedy pewnego dnia zadzwonił jej telefon. Po drugiej stronie odezwał się przedstawiciel Motoroli, wtedy jednego z największych producentów telefonów na świecie. - Oferta była prosta. Duże zamówienie na szkła do ekranów ich najnowszego produktu - Razr V3. "Mogłam powiedzieć nie. Powiedziałam tak" - wspomina Qunfei.
To rozpoczęło lawinę zamówień. Zaczęły się kolejne kontrakty z HTC, Nokią i Samsungiem. Kiedy w 2007 r. Apple wszedł na rynek ze swoim flagowym iPhone'm, jako głównego dostawcę wybrał właśnie Lens Technology. Firma Zou dostała olbrzymiego kopa i w ciągu kilku miesięcy stała się najprężniej działającą firmą w Państwie Środka.
Obecnie przedsiębiorstwo zdaje się być jeszcze lepiej naoliwioną machiną. Zatrudnia 75 tys. osób pracujących w trzech zakładach w okolicach Changsha, w centralnych Chinach. W tym roku spodziewany jest rekord - Lens Technology chce wyprodukować ponad miliard szklanych ekranów. To całkiem niezły wynik jak na podwykonawcę, który jeszcze kilkanaście lat temu naprawiał przechodzone zegarki.
W marcu Lens Technology weszło na giełdę. Jej kapitalizacja osiągnęła, bagatela, kilkanaście miliardów dolarów. Jednak po zeszłomiesięcznym załamaniu się chińskiej giełdy, jej aktywa skurczyły się o 45 proc.! Firma po takim krachu nadal warta jest ok. 8,5 mld dol. To pokazuje, jak silną markę stworzyła Zou.
Co prawda, przeciwnicy zarzucają Lens Technology, że jest uzależnione od dwóch największych producentów smartfonów na świecie, którzy w każdej chwili mogą podziękować firmie za współpracę. Choć jest w tym sporo racji, Qunfei nie obawia się biznesowego osierocenia. Maszynka do zarabiania pieniędzy już pracuje nad nowymi powłokami na ekrany: ceramicznymi oraz szafirowymi. To właśnie w ciągłym rozwoju Zou postrzega największy atut i atrakcyjność swojego biznesu.
Czy słusznie? - Nie mam czasu na takie dywagacje. Spieszę się do Hongkongu - odpowiedziała Qunfei dziennikarzowi, który zadał jej to pytanie. - Pośpiech to zły doradca - rzucił na odchodne reporter. Miliarderka się tylko nieznacznie uśmiechnęła.
Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas