"Zgodnie z postulatami mieszkańców proponujemy zmiany ograniczające możliwość sprzedaży alkoholu na terenie Warszawy" - napisała na swoim profilu na Facebooku Hanna Gronkiewicz-Waltz. Prezydent Warszawy zapowiedziała, że zmniejszy liczbę punktów sprzedaży alkoholu w mieście oraz wydłuży odległość pomiędzy punktem sprzedaży procentów a np. szkołą czy kościołem.
- Sklepom, które nie będą mieściły się w obecnych przepisach, nie będzie przedłużana koncesja na alkohol - tłumaczy Bartosz Milczarczyk, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Warszawa. - Niestety, nie posiadamy wyliczeń, ile może być takich sklepów - dodaje.
Jak to wygląda od drugiej strony? Jedziemy do kilku sklepów z alkoholem, by się dowiedzieć , co o nowych przepisach sądzą właściciele. I tu czeka nas zaskoczenie. Sklepikarze o zmianach nie wiedzą nic. Kiedy dowiadują się od nas o nowym pomyśle magistratu, robią wielkie oczy. Padają przykre słowa.
- Nie po to starałam się o koncesję, żeby za pół roku ją stracić - mówi pani Bożena, która prowadzi sklep z winami sąsiadujący z kościołem na warszawskim Wilanowie. - To bardzo nie fair. Rozumiem, że spożycie alkoholu trzeba ograniczać, ale można to robić na różne sposoby, a nie pozbawiając ludzi jedynego zarobku - dodaje.
Jedziemy na Mokotów. Tutaj znajdziemy sporo sklepów monopolowych czynnych całą dobę. Kilka jest bardzo blisko szkół. - Jeśli pani Gronkiewicz-Waltz zmienia przepisy z dnia na dzień, niech odda mi pieniądze za koncesję - burzy się pani Zofia ze sklepu monopolowego stojącego w niedalekiej odległości od stołecznego gimnazjum. Na koniec rozmowy rzuca: - Przed wyborami to świętsza od papieża chce być!
Z zapowiadanych zmian cieszą się za to nauczyciele. - To krok w dobrą stronę. Nie jestem jednak przekonana, czy to cokolwiek zmieni. Tych sklepów jest po prostu za dużo. Wokół naszej szkoły znajdują się przynajmniej trzy punkty, gdzie można kupić alkohol - mówi nam pani Ewa, polonistka z Zespołu Szkół Sportowych nr 58 w Warszawie.
Dlaczego nowe przepisy budzą tyle kontrowersji? Przyglądamy się zapisom. Po pierwsze, wydłużona zostanie minimalna odległość od tzw. obiektów chronionych, czyli np. przedszkoli, szkół czy internatów lub burs, do sklepów z alkoholem - z 50 do 100 m. Ale to dopiero początek.
Po drugie, władze miasta zmienią sposób pomiaru tej odległości w przypadku szkół i przedszkoli. Do tej pory drogę do punktu z procentami liczyło się od ogólnodostępnego wejścia do obiektu chronionego, co skutkowało tym, że przy dużych budynkach monopolowy mógł bez problemu zostać otwarty niedaleko szkoły. Teraz ten pomiar ma być liczony od granicy posesji, czyli np. od ogrodzenia gimnazjum. - Odległość nadal mierzona będzie najkrótszą drogą dojścia z zachowaniem przepisów o ruchu drogowym - tłumaczy magistrat.
Warszawa chce rozszerzyć również listę obiektów chronionych, w okolicy których nie mógłby powstać żaden sklep monopolowy. Na listę władze dopisały żłobki, kluby dziecięce, placówki wsparcia dziennego i poradnie psychologiczno-pedagogiczne.
Drugi projekt w tej sprawie zakłada zmniejszenie o 150 ustalonej liczby miejsc sprzedaży napojów zawierających powyżej 4,5 proc. alkoholu (z wyjątkiem piwa) przeznaczonych do spożycia poza miejscem sprzedaży, tj. z 3,1 tys. do 2950 punktów na terenie miasta. "Jest to pierwszy krok ograniczający liczbę sklepów sprzedających alkohol" - czytamy w informacji magistratu. Sukcesywnie miasto chce wprowadzić maksymalną liczbę 2,5 tys. takich miejsc. Jednocześnie ustalony limit miejsc sprzedających napoje alkoholowe do spożycia na miejscu, jak np. bary, kawiarnie, restauracje, nie ulegnie zmniejszeniu i pozostanie na obecnym poziomie 2440 miejsc.
Imiona w tekście zostały zmienione.
Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas