Masz pytanie dotyczące kont osobistych i rozwiązań oszczędnościowych? Zapytaj eksperta
Przed tygodniem, w siódmym odcinku naszego cyklu, przymierzaliśmy się do inwestowania pieniędzy w fundusze inwestycyjne. To najprostsza i najłatwiej dostępna forma lokowania pieniędzy z tych, które w długim terminie dają szansę na zarobek większy niż lokata bankowa lub obligacje. Dzisiaj zastanowimy się nad tym, czy po oswojeniu się z funduszami warto wykonać kolejny krok: inwestować oszczędności nie tylko u powierników, ale też w akcje giełdowych spółek.
Od razu zastrzegam: nie mówimy tu o zawodowym graniu na giełdzie. Żeby żyć z gry na giełdzie, trzeba poświęcić jej dużo czasu: przesiadywać przed monitorem co najmniej przez pół dnia, analizować na okrągło trendy, wykresy i wyniki spółek. Chodzi o odpowiedź na inne pytanie: czy poza zainwestowaniem pieniędzy w fundusze warto wybrać sobie kilka spółek i kupić ich akcje, licząc na długoterminowe zyski. A potem przez lata odcinać kupony nie tylko ze wzrostu cen akcji, ale przede wszystkim z dywidendy wypłacanej corocznie przez najlepsze spółki.
Dlaczego w ogóle warto zastanawiać się, w ramach budowania długoterminowych inwestycji, nad wkładaniem pieniędzy bezpośrednio w akcje spółek? Czy fundusze nie są wystarczająco dobre? W zasadzie są dobre ale... samodzielnie można zarobić więcej. Ze statystyk wynika, że tylko co trzeci fundusz inwestujący w akcje ma wyniki lepsze niż indeks giełdowy, czyli średnia wyciągnięta ze wzrostów cen akcji.
Czy to oznacza, że zarządzający funduszami nie znają się na swojej robocie? Nie do końca. Głównym problemem są opłaty za zarządzanie funduszem, które pochłaniają ok. 4 proc. pieniędzy klientów. Żeby pokryć te koszty z nawiązką, fundusz musi osiągać wyniki znacznie lepsze niż średnia giełdowa. A to jest trudne.
Druga sprawa to wielkość funduszu: im potężniejsza jest góra pieniędzy, tym trudniej nią zarządzać. Wielki fundusz może inwestować tylko w20-30 największych polskich spółek, bo tylko one są wystarczająco płynne, by móc bez problemu kupić kilkaset tysięcy lub kilka milionów akcji na jednej sesji. Wszystkie małe, obiecujące spółki, które mają szansę rosnąć najszybciej, są poza zasięgiem takiego funduszu.
Trzeci problem to ryzyko: żaden zarządzający nie lubi przegrywać z kolegami z konkurencyjnych funduszy. Czasem więc wybierze do portfela kilkanaście spółek dających w miarę pewny, ale niewielki zysk, nie wychylając się z inwestycjami, na których może sporo zyskać, ale i stracić.
Warunków jest więcej niż przy planowaniu inwestowania w fundusze. Nie wystarczy mieć długoterminowego podejścia i podzielić pieniądze na dwie-trzy inwestycje. Nad samodzielnym inwestowaniem w akcje zastanów się wtedy, kiedy:
Możesz poświęcić na zakup akcji spółek co najmniej 30-40 tys. zł i nie są to wszystkie twoje oszczędności. W akcje spółek powinieneś na początku włożyć nie więcej niż 20-25 proc. wszystkich oszczędności. Resztę powinieneś pozostawić w funduszach inwestycyjnych, na lokatach i w obligacjach.
Skąd tak wysoki limit? Chodzi o rozłożenie ryzyka i koszty transakcji na giełdzie. Powinieneś mieć tyle pieniędzy, by móc rozłożyć kapitał na dwie-trzy spółki i nie kupować ich akcji za kilka tysięcy złotych, a co najmniej za kilka - naście. Od najmniejszych zleceń biura maklerskie pobierają wyższe prowizje, dlatego im większa jest transakcja, tym mniej tracisz "na wejściu" w ramach prowizji dla maklera.
Możesz poświęcić czas na wybór odpowiednich spółek. Nie rzucaj się na zbyt głęboką wodę: nie musisz od razu wiedzieć wszystkiego o giełdzie i o wszystkich spółkach. Zastanów się, jakie produkty najchętniej kupujesz, do jakich sklepów zaglądasz, jakie marki cenisz. Sprawdź, czy te firmy są notowane na giełdzie, i spróbuj się o nich dowiedzieć jak najwięcej. W internecie znajdziesz analizy perspektyw wybranych firm (niektóre z nich są nawet napisane dość "ludzkim" językiem), przejrzyj strony internetowe wybranych spółek, sprawdź, jak kształtował się kurs akcji w ostatnich kilku latach, zobacz, czy dana firma zwiększa przychody i zyski. Na początek to wystarczy.
Nie zastanawiaj się, czy dana spółka jest dziś droga, czy tania. Jeśli inwestujesz w nią np. na 20 lat, to i tak obecne notowania nie mają większego znaczenia. Wiemy już, że dobrym sposobem zmniejszenia ryzyka straty jest odpowiednio długi okres inwestycji. Krótkoterminowe wahania mają bowiem małe znaczenie wobec długoterminowego trendu wzrostowego. Jednak część osób idzie o krok dalej, starając się przewidzieć zmiany na giełdzie. Być na rynku podczas wzrostu i wycofywać się z niego przed spadkami (to tzw. strategia aktywnej alokacji).
Taka strategia jest równie kusząca, co ryzykowna, ponieważ - jak się okazuje - nie ma metody, która pozwoliłaby przewidzieć, kiedy ceny akcji zaczną spadać lub rosnąć. W efekcie, starając się unikać spadków na giełdzie, inwestorzy często pozostają poza rynkiem w czasie najbardziej dynamicznych wzrostów. Historyczne dane to potwierdzają.
O tym, że niełatwo przewidzieć, czy akcje będą rosły, czy spadały, świadczy tzw. indeks Bears & Bulls. Ankietowani inwestorzy co tydzień odpowiadają na pytanie, czy w perspektywie sześciu miesięcy indeks S&P500 spadnie, czy wzrośnie. Od lipca 1987r. prognozy większości ankietowanych sprawdzały się zaledwie w nieco ponad połowie przypadków.
Aktywne inwestowanie jest obarczone bardzo dużym ryzykiem. Gdy inwestor obraca akcjami, istnieje niebezpieczeństwo, że próbując omijać "złe" dni, nie skorzysta również z tych dobrych. W inwestycjach akcyjnych kluczem do sukcesu jest konsekwencja i ciągłe pozostawanie na rynku, zwłaszcza w okresach dekoniunktury. Aby zminimalizować ryzyko inwestycji, warto zaplanować ją jako długoterminową i konsekwentnie ten plan realizować.
Wybierając spółki na lata, skup się na tych, które co roku wypłacają dywidendy dla swoich akcjonariuszy. W przypadku niektórych spółek dywidenda jest tak wysoka w relacji do ceny akcji, że akcjonariusze wychodzą na niej lepiej, niż gdyby trzymali pieniądze w banku - i to niezależnie od tego, jak zmienia się cena akcji na giełdzie. Np. producent piwa Żywiec w tym roku wypłaci za każdą akcję 30 zł dywidendy (czyli 6 proc. ceny akcji), a Bank ING obiecuje 20,5 zł (3 proc., bo akcja kosztuje 750 zł). Inwestując w akcje dla dywidendy, w perspektywie wielu lat możesz zarobić podwójnie: na wzroście kursu i na udziale w zysku firmy. "Jeśli kupujesz akcje znakomitych przedsiębiorstw, czas stoi po twojej stronie" - mówi Peter Lynch, który przez 13 lat zarządzał słynnym funduszem Fidelity Magellan. I dodaje: "Trzeba wiedzieć, jakie akcje się posiada i dlaczego. Argument, że one muszą pójść w górę, to za mało".
Michał Staszkiewicz Franklin Templeton
Za inwestycją w fundusz inwestycyjny przemawia to, że nie wymaga ona od klienta dużej wiedzy o rynkach kapitałowych. Fundusz inwestycyjny stwarza także możliwość partycypacji w rynku giełdowym za przysłowiową złotówkę. Inwestycja na giełdzie jest bardziej kłopotliwa dla przeciętnego Kowalskiego. Przede wszystkim inwestorowi indywidualnemu trudno jest wejść samodzielnie na zagraniczne rynki akcji. Inwestując tylko na rynku polskim, tracimy aż 99 proc. możliwości inwestycyjnych, bo Polska stanowi tylko ok. 1 proc. kapitalizacji światowych giełd. Stąd też nie rezygnowałbym w całości z idei inwestowania w fundusze na rzecz samodzielnego kupowania akcji.
Jacek Krukar Deutsche Bank PBC
Decydując się na fundusze, możemy w dość prosty sposób różnicować inwestycję, czyli rozłożyć kapitał pomiędzy różne produkty. Bezpośrednia inwestycja w akcje jest już znacznie bardziej wymagająca, ale też daje nieporównywalną satysfakcję. I szansę na naprawdę wysokie zyski. Szczególnie w dłuższej perspektywie. Wymaga jednak czasu i dokładnej, samodzielnej analizy działalności konkretnych spółek. Jeśli inwestujemy w akcje, musimy mieć świadomość konieczności stałego śledzenia wydarzeń rynkowych.