Masz pytanie dotyczące kont osobistych i rozwiązań oszczędnościowych? Zapytaj eksperta
Produkty strukturyzowane pozostają w cieniu lokat bankowych, kont oszczędnościowych i funduszy inwestycyjnych, choć są dostępne na polskim rynku już od ładnych kilku lat. Konstrukcja lokaty jest prosta. Wystarczy wpłacić pieniądze do banku i po pewnym czasie wyciągnąć je z odsetkami. Nawet fundusze inwestycyjne, które wymagają większej wiedzy, nie sprawiają nam już większych problemów. Tymczasem w strukturach pojawiają się jakieś dziwne opcje, zysk uzależniony jest od zachowania się jakichś instrumentów bazowych. Szybko można się pogubić i zniechęcić. Problemem struktur jest to, że dość skomplikowany produkt inwestycyjny ktoś kiedyś postanowił sprzedać szerszej grupie odbiorców. Czy rzeczywiście jest aż tak skomplikowany?
Z reklamy czy opisu produktu strukturyzowanego najczęściej dowiemy się, że trzeba wpłacić na niego określoną kwotę na określony czas i że zysk zależeć będzie od tego, jak zachowa się indeks giełdowy czy kurs danej waluty względem innej. Możemy zobaczyć, ile maksymalnie zarobimy w sprzyjających warunkach. Zapewne usłyszymy też, że produkt daje pełną gwarancję kapitału, a więc po określonym czasie - jeżeli nie będzie zysku - dostaniemy z powrotem tyle, ile wpłaciliśmy.
Wszystko wygląda enigmatycznie, ale jeśli przyjrzymy się produktowi nieco bliżej, zobaczymy, że nie jest aż tak straszny. Załóżmy, że produkt uruchamiany jest na dwa lata, a minimalna wymagana wpłata wynosi 1 tys. zł. Tyle też wpłacamy. Co się dzieje dalej? Ta kwota zostanie podzielona na dwie części. Za większą część, np. 90 proc., a więc w naszym przypadku 900 zł, bank (lub inna firma oferująca takie produkty) kupi obligacje lub zdeponuje na lokacie. Taki zabieg gwarantuje nam tzw. ochronę kapitału. Jeśli bank włoży 900 zł na lokatę oprocentowaną na 5-6 proc., po roku zysk z takiego depozytu wyniósłby 50 zł, a więc po dwóch około 100 zł. W ten sposób po dwóch latach bank będzie mógł nam oddać 1 tys. zł, czyli tyle, ile wpłaciliśmy. Nic nie wyczarował, ale w prosty sposób zarobił.
Ale przecież nie inwestujemy po to, by tylko zamrozić pieniądze i nic na tym nie zarobić. I w tym momencie pojawia się już bardziej skomplikowana finansowa terminologia. Mniejsza część wpłaconego przez nas kapitału - 100 zł, które nie poszło na lokatę, albo zakup obligacji będzie zainwestowane w tzw. opcję. Opcja będzie pracować na nasz przyszły potencjalny zysk. Zrozumienie, czym jest opcja pozwala zrozumieć mechanizm funkcjonowania struktur. Opcja to instrument finansowy, który daje prawo do zakupu lub sprzedaży różnego rodzaju aktywów (np. akcje, surowce) po z góry określonej cenie. Za to prawo płaci się tzw. premię opcyjną.
Załóżmy, że dzisiaj akcje spółki X kosztują 30 zł. Opcja, którą kupiłem za 200 zł (premia opcyjna), daje mi prawo do zakupu np. za pół roku akcji tej spółki po 32 zł. Jeżeli za pół roku cena akcji na giełdzie będzie wyższa niż 32 zł, opcja da mi prawo do ich kupienia po prostu po niższej cenie (przy kalkulacji opłacalności muszę uwzględnić cenę opcji, a więc premię opcyjną). Jeżeli cena akcji będzie niższa, to nie wykorzystam mojego prawa, bo bardziej opłacalne będzie kupienie tych akcji po niższej cenie rynkowej. Nie zrealizuję opcji, ale wpłacona premia przepada. Widać więc, że mój zysk zależy od tego, czy akcje spółki X wzrosną, czy spadną i w jakim stopniu.
Działanie opcji można pokazać też na przykładzie klasycznego ubezpieczenia samochodu od kradzieży. Płacimy firmie ubezpieczeniowej składkę - część wartości samochodu. Jeżeli auto zostanie skradzione, firma wypłaci nam kwotę, na jaką zostało ono ubezpieczone. W pewnym sensie zrealizujemy opcję - prawo do odszkodowania w określonej sytuacji. Jeżeli nic złego z samochodem się nie stanie, ubezpieczyciel zarobi na składce - dostanie swego rodzaju premię opcyjną. W pierwszym przypadku to my wygrywamy zakład, w drugim - firma ubezpieczeniowa.
Podobny mechanizm wykorzystuje się właśnie przy konstruowaniu produktów strukturyzowanych, choć wachlarz "instrumentów bazowych", o zachowanie których można się zakładać, jest niemal nieograniczony. Mogą to być akcje spółek, koszyki akcji (zależności między akcjami kilku spółek), indeksy giełdowe, koszyki indeksów, surowce czy zależności między walutami.
Można się oczywiście zakładać nie tylko o to, że jakieś instrumenty bazowe wzrosną, ale również o to, że stracą na wartości. To dzięki temu mechanizmowi w czasie giełdowej bessy pojawiały się struktury, które obiecywały zyski w przypadku spadków na giełdach. Wszystko zależy bowiem od rodzaju wykorzystanej opcji. Np. w przypadku tzw. opcji na różnicę zysk inwestorów zależy od nadwyżki stopy zwrotu jednego aktywa nad drugim. Załóżmy, że opcja opiera się na dwóch instrumentach bazowych - akcjach dwóch spółek. Wartość pierwszej rośnie o 10 proc., drugiej o 5 proc. Wówczas zysk z produktu strukturyzowanego wyniósłby 5 proc. Tyle samo zarobilibyśmy, gdyby cena akcji jednej spółki spadła o 10 proc., a drugiej o 5 proc. Bardziej bezpośrednim sposobem zarabiania na spadkach jest wbudowanie w produkt strukturyzowany opcji put, czyli opcji sprzedaży. Inwestor zarabia wówczas dokładnie tyle, ile spadnie instrument bazowy, na przykład indeks WIG20.
W uproszczeniu zysk z produktu strukturyzowanego i jego wysokość zależą więc od tego, czy sprawdzi się zakładany scenariusz inwestycyjny, a więc czy wygramy zakład.
Czy warto inwestować w struktury? Na pewno błędem byłoby, gdybyśmy automatycznie skreślili je z listy dostępnych inwestycji. Trzeba traktować je jednak jako alternatywę, uzupełnienie zdywersyfikowanego portfela inwestycyjnego. Produkt strukturyzowany wymaga zamrożenia pieniędzy na rok, dwa, a nawet trzy lata (w zależności od produktu). Jeżeli wrzucimy w strukturę wszystkie oszczędności, po tym czasie możemy zadowoleni liczyć zyski albo rozczarowani odzyskać tylko tyle, ile wpłaciliśmy. Trzeba też pamiętać, że ochrona kapitału, nawet pełna (można spotkać się z produktami z niepełną gwarancją), nie jest odporna na działanie inflacji, która z biegiem czasu zje realną wartość naszych pieniędzy. Z produktu można wycofać się co prawda wcześniej, ale często musimy zapłacić za to "karną" prowizję.
Struktury są produktami ryzykownymi, nawet jeśli dają 100-proc. gwarancję kapitału. Ryzykiem jest w ich przypadku niepewność o zysk i wspomniana już inflacja. Ale nie są tak ryzykowne jak fundusze inwestycyjne, które mogą dać duży zysk, ale równie dobrze przynieść dużą stratę.
Za strukturami, przynajmniej w połowie, przemawiają statystyki. Te ostatnie pokazują bowiem, że połowa z nich daje zysk. Z informacji zebranych przez firmę Analizy Online wynika, że 20 struktur, a więc połowa produktów, które zakończyły się w I kwartale 2010 r., była na plusie. Najlepszy - Fortis L Fix Everest - zarobił ok. 18 proc. w skali roku, KBC Poland Jumper 1 FIZ niespełna 15 proc., a trzy struktury z oferty Deutsche Banku PBC (Chiński Express II, Express db WIG20 VIII i IX) - między 10 a 15 proc. w skali roku. To dwa, a nawet trzy razy więcej, niż w ostatnim roku dały zarobić lokaty bankowe. Dziewięć struktur zarobiło 5-10 proc.
W ich miejsce w pierwszym kwartale pojawiło się co najmniej 129 nowych produktów strukturyzowanych - podaje firma Analizy Online. Co trzeci produkt strukturyzowany oparty był na kursie walutowym, głównie na kursie euro względem złotego. Zysk klienta, który zainwestował w taki produkt, zależeć będzie od umocnienia się bądź osłabienia euro do złotego. Inne produkty oparte na kursie walutowym gwarantują wypłatę, jeśli kurs utrzyma się w określonym przedziale. Co piąty produkt, oferowany od stycznia do marca 2010 r., oparty był na indeksie, w tym głównie WIG20 (19 produktów). Kolejne 25 produktów strukturyzowanych powiązanych było z surowcami: złotem, niklem, aluminium, srebrem, soją, pszenicą, surowcami rolnymi. Pozostałe produkty opierały się bądź na różnych strategiach, akcjach bądź funduszach.
W codziennym życiu zakładamy się o coś, w co wierzymy, że się wydarzy. Tak jak do zakładu trzeba też podchodzić do produktów strukturyzowanych. Jeden da zysk, gdy dany instrument bazowy wzrośnie, inny, gdy ten sam instrument spadnie. Wybierając strukturę, trzeba wziąć pod uwagę kilka parametrów: poziom ochrony kapitału, okres inwestycji, minimalną wymaganą kwotę wpłaty czy wysokość prowizji płaconej na wstępie. Warto też wierzyć, że proponowana strategia inwestycyjna, a więc pewne zdarzenie, od którego zależy zysk, ma szanse się sprawdzić. W innym wypadku taka inwestycja nie ma sensu.