W jednym banku kredyt może cię kosztować np. 500 zł, w drugim za dokładnie taki sam produkt możesz zapłacić dwa razy więcej. A jeśli wakacyjny wyjazd sfinansujesz kredytem na karcie kredytowej, możesz nie zapłacić za niego ani grosza.
Z jakiego kredytu skorzystać? W dużej mierze zależy to od tego, na kiedy będziesz potrzebować pieniędzy. Banki co prawda kuszą kredytami "w 15 minut" czy pożyczkami "od ręki", ale to tylko reklamy. Od ręki bank może przedstawić ci co najwyżej wstępną ofertę. Żeby się nie rozczarować, na załatwienie kredytu gotówkowego warto przeznaczyć przynajmniej tydzień.
Stosunkowo szybko możesz dostać kredyt w koncie osobistym, pod warunkiem że już masz konto w banku, w którym starasz się o kredyt. Ważne, by konto było aktywne co najmniej od kilku miesięcy i było regularnie zasilane, np. pensją. Od tego zależy nie tylko to, czy taki kredyt w ogóle dostaniesz. Od wysokości wpływów na rachunek banki często uzależniają wysokość limitu.
Na kartę kredytową, jeżeli jeszcze jej nie masz, czekać będziesz najdłużej. Od momentu złożenia wniosku o kartę do jej otrzymania mogą minąć nawet dwa tygodnie. To są oczywiście standardy rynkowe. W niektórych bankach możesz dostać kredyt znacznie szybciej. Aby uniknąć rozczarowania, zawsze pytaj, ile potrwają formalności związane z udzieleniem kredytu.
Kredyt gotówkowy, w koncie osobistym czy karta kredytowa - zanim wybierzesz formę kredytu, zastanów się, jak chcesz korzystać z kredytu i jak zamierzasz go spłacać: czy jednorazowo, w ciągu najbliższych kilku miesięcy, czy raczej chciałbyś rozłożyć spłatę na kilkanaście rat.
Zacznijmy od najbardziej popularnego - kredytu gotówkowego. Jest w ofercie każdego banku, który obsługuje klientów indywidualnych. Bank wypłaca jednorazowo określoną w umowie kredytowej kwotę na wskazane przez nas konto (kredyt można też wypłacić w gotówce w oddziale banku). Ty natomiast spłacasz pożyczkę w miesięcznych ratach powiększonych o odsetki. O tym, jak dużo zapłacisz odsetek, mówi oprocentowanie nominalne kredytu. Jego wysokość waha się dzisiaj od 10 do 20 proc. (zgodnie z prawem oprocentowanie nie może być wyższe niż czterokrotność tzw. stopy lombardowej NBP, która aktualnie wynosi 5 proc.).
Ile zapłacisz? Załóżmy, że pożyczasz 5 tys. zł na rok. Jeśli oprocentowanie pożyczki wynosi 10 proc. - to bardzo tanio jak na taki kredyt i najczęściej jest to oferta promocyjna - odsetki wyniosą około 270 zł (kredyt spłacany w ratach malejących). Jeśli weźmiesz kredyt z oprocentowaniem 20 proc., będzie cię on kosztował 542 zł. Pożyczasz to samo, a płacisz dwa razy więcej!
Odsetki to największy koszt pożyczki, ale niejedyny. Zwróć też uwagę na prowizję. Zgodnie z prawem maksymalnie może ona wynieść 5 proc. kwoty kredytu. Pożyczając 5 tys. zł, możesz zapłacić dodatkowo 250 zł. Możesz, ale nie musisz, bo niektóre banki nie pobierają prowizji.
Ale możesz spotkać się z jeszcze jedną opłatą - ubezpieczeniem kredytu. W niektórych bankach jest ono obowiązkowe. Taka polisa chroni kredytobiorcę lub jego spadkobierców na wypadek zgonu, niezdolności do pracy albo przed ryzykiem utraty pracy. Jeżeli z takich przyczyn przestaniemy spłacać kredyt, spłatę kredytu weźmie na siebie firma ubezpieczeniowa. Ale to też kosztuje. W zależności od zakresu ubezpieczenia miesięczne stawki mogą się wahać od 0,05 do 0,5 proc. kwoty kredytu. Polisa może więc podwyższyć miesięczną ratę o kilkadziesiąt złotych, a cały koszt kredytu o kolejne kilkaset złotych.
Jak wybrać najtańszy kredyt? Warto odwiedzić kilka banków lub zadzwonić do nich i poprosić o podanie wszystkich kosztów: odsetek, prowizji i ubezpieczeń, a następnie porównać poszczególne oferty. Jest też inna metoda. Banki mają obowiązek podawać tzw. rzeczywistą roczną stopę oprocentowania. Jest to wartość wyrażona w procentach, ale uwzględnia wszystkie te opłaty. Rzeczywista stopa pokaże nam też, która oferta jest tańsza.
O tzw. kredyt w koncie możesz zapytać bank, w którym masz rachunek. Kredyt w takiej formie możesz dostać szybciej i bez zbędnych formalności, bo bank cię już zna. Na podstawie historii twojego rachunku - m.in. wpływów na konto - może automatycznie przyznać ci limit.
Jak to działa? Kredyt w koncie polega na "doładowaniu" twojego rachunku osobistego. Załóżmy, że masz na koncie 2 tys. zł, a bank przyznał ci 5 tys. zł limitu kredytowego. Oznacza to, że w sumie masz do dyspozycji 7 tys. zł, ale nie płacisz odsetek, jeżeli z limitu nie korzystasz. Odsetki będą naliczane dopiero wtedy, kiedy wyczyścisz konto ze swoich pieniędzy i zaczniesz korzystać z tych "bankowych". Co ważne, odsetki zapłacisz tylko za wykorzystany limit i tylko za okres, kiedy z niego korzystałeś. Jak to wygląda w praktyce? Jeżeli na koncie jest tylko 5 tys. zł limitu, a ty wyciągniesz 3 tys. zł, to bank zacznie naliczać odsetki tylko od 3 tys. zł. Załóżmy, że za miesiąc wpłynie na rachunek 2 tys. zł. Od tego momentu odsetki liczone będą już tylko od 1 tys. zł, bo na taką kwotę aktualnie jesteś zadłużony. A jeśli na konto wpadnie jeszcze 1 tys. zł lub więcej, bank przestanie w ogóle naliczać odsetki, bo przestaniesz w tym momencie korzystać z limitu.
To od ciebie zależy, kiedy skorzystasz z limitu i w jakiej wysokości. Pamiętaj, że każda wpłata na rachunek powoduje, że limit się odnawia. Oprocentowanie limitów w koncie nie należy do najniższych, zwykle jest to 15-20 proc. w skali roku. Bank może też zażądać prowizji za udzielenie kredytu, która też nie jest mała. Np. ING Bank za przyznanie limitu inkasuje 1,8 proc. kwoty kredytu, ale nie mniej niż 68 zł. Tyle samo zapłacimy za odnowienie kredytu na kolejny okres. Przy limicie o wartości 5 tys. zł oznacza to koszt 90 zł. W Pekao jest podobnie. W zależności od rodzaju rachunku prowizja wynosi od 1 do 1,8 proc. kwoty pożyczki, nie mniej niż 50 zł.
Banki udzielają kredytów w rachunkach osobistych zwykle na 12 miesięcy. Często automatycznie przedłużają umowę na kolejny rok. Jak spłacić taki kredyt? W tym przypadku trzeba wykazać się dużą samodyscypliną - co miesiąc trzeba "blokować" na koncie coraz większą kwotę.
To może być najtańszy wariant wakacyjnego kredytu, ale pod warunkiem że będziesz chciał go spłacić bardzo szybko. W innym razie może to być opcja najdroższa.
Każda karta kredytowa ma ustawiony maksymalny limit kredytowy (zależy on m.in. od twoich zarobków). Podobnie jak w przypadku limitu w koncie to ty decydujesz, kiedy skorzystasz z kredytu na karcie. Karta ma 30-dniowy cykl rozliczeniowy (może się on zaczynać w różnych dniach miesiąca). Bank zlicza wszystkie transakcje, których dokonałeś w okresie rozliczeniowym, ale daje ci jeszcze zwykle około trzech tygodni na spłatę zadłużenia, przy czym wymaga, byś co miesiąc spłacił co najmniej 5 proc. zadłużenia. Jeśli spłacisz wszystko w wyznaczonym czasie, w ogóle nie zapłacisz odsetek. Jeśli spłacisz tylko część, bank naliczy odsetki tylko od niespłaconej części kredytu.
Jeżeli na wakacje potrzebujesz niedużej kwoty, pieniądze chcesz oddać szybko (spłacić w terminie), może to być nie tylko najtańsza, ale też najwygodniejsza opcja kredytowa. Nie musisz bawić się bowiem w formalności. O kartę wnioskujesz tylko raz - bank bada twoją zdolność kredytową i ustala limit na karcie, a sama karta ważna jest zwykle dwa-trzy lata.
Trzeba jednak uważać na to, w jaki sposób płaci się kartą. Żeby uniknąć płacenia odsetek, kartę kredytową należy wykorzystywać tylko do płatności bezgotówkowych, np. w sklepach, hotelach, restauracjach wyposażonych w terminale akceptujące karty płatnicze. Jeżeli wypłacisz pieniądze z bankomatu albo zrobisz przelew z rachunku karty, taką transakcję bank potraktuje jako gotówkową. I w ten sposób przepadnie ci okres bezodsetkowy.
Karta kredytowa, nawet spłacana w terminie, nie jest całkowicie bezpłatna. Raz na rok zapłacisz za użytkowanie karty - od kilkudziesięciu do kilkuset złotych - i kilka złotych miesięcznie za ubezpieczenie karty.
Jak widać, wakacje można sfinansować na wiele sposobów. Najlepszym jest samodyscyplina i regularne oszczędzanie. Ale jeśli bez pomocy banku się nie obejdzie, nie daj się złapać na pierwszą lepszą "wakacyjną ofertę". Pytaj, porównuj oferty, dzięki temu nie przepłacisz. Więcej zostanie na wakacyjne przyjemności.