6 proc. maksymalnie da się dzisiaj wycisnąć ze standardowej lokaty. A i ten zysk trzeba pomniejszyć o podatek Belki. Na rękę będzie więc nieco ponad 4 proc. odsetek. Ale to nie wszystko. Jeśli uwzględni się wzrost cen, lokata bankowa może przynieść realną stratę. Nawet ostatnie i zapowiedziane kolejne podwyżki stóp procentowych niewiele zmienią na korzyść klientów. W takiej sytuacji należałoby oczekiwać wzrostu oprocentowania depozytów. Tyle że banki dzisiaj nie są zdesperowane tak jak dwa lata temu, kiedy musiały bić się o nasze oszczędności. Wtedy płaciły nawet 10 proc. O nowej wojnie depozytowej możemy na razie zapomnieć.
Nic więc dziwnego, że szukamy innych sposobów pomnażania pieniędzy. Giełda, fundusze inwestycyjne? To rozwiązanie dla tych, którzy akceptują duże ryzyko. Jest jednak coś pomiędzy bezpieczną lokatą a ryzykownym funduszem akcji - produkty strukturyzowane. Kiedyś były to inwestycje dostępne tylko dla zamożnych klientów. Dzisiaj można zainwestować w strukturę, mając w kieszeni już 1 tys. zł.
Czym jest tzw. struktura? Każdy produkt uruchamiany jest na określony czas, np. na rok lub dwa lata. To w pewnym sensie zakład o to, w jaki sposób zachowają się np. indeks giełdowy, akcje kilku spółek, ceny surowców. To najpopularniejsze tzw. instrumenty bazowe, ale może nimi być teoretycznie wszystko. Np. BNP Paribas Fortis wprowadził ostatnio strukturę opartą na stopie WIBOR. Inwestor zarobi 7 proc. w skali roku za każdy dzień pozostawania tej trzymiesięcznej stopy w przedziale od 3,90 proc. do 5,18 proc.
Raiffeisen Bank zaproponował z kolei produkt oparty na koszyku czterech surowców rolnych: pszenicy, cukrze, soi oraz kukurydzy. Tutaj klient będzie zarabiał, jeśli ceny wszystkich czterech surowców będą równe lub wyższe od ich cen z dnia startu inwestycji. Dwie ostatnio zakończone struktury Noble Banku oparte były natomiast na wzroście indeksu WIG20.
W produkcie Raiffeisena i Noble Banku zysk zależy od wzrostu instrumentów bazowych. W BNP Paribas Fortis chodzi o to, by stopa WIBOR nie wychylała się poza określone widełki. Ale można spotkać się z wieloma innymi konstrukcjami. Inwestorzy mogą zarabiać np. w przypadku spadku indeksu.
Niezależnie od konstrukcji trzeba pamiętać, że produkt strukturyzowany jest formą zakładu, a więc zawsze niesie ze sobą jakieś ryzyko. Zarobimy albo nie zarobimy, a nawet stracimy. To ryzyko dobrze ilustrują statystyki. Z danych portalu Structus.pl wynika, że na 314 produktów, które zakończyły swój żywot w 2010 r., 9 przyniosło stratę, niespełna połowa zakończyła się zwrotem wpłaconego kapitału (48,7 proc.), prawie połowa (48,4 proc.) przyniosła zysk. Ale z tym zyskiem też bez fajerwerków. Solidnie - ponad 10 proc. - zarobiły tylko 54 struktury. Tymczasem głównym wabikiem, który ma przyciągać nas do struktur, ma być właśnie zysk większy niż na lokacie bankowej.
Ale to niejedyne ryzyko. Prawie połowa struktur zakończyła się zwrotem kapitału. Co to znaczy? Większość dzisiaj proponowanych inwestycji daje klientom 100-procentową gwarancję zwrotu wpłaconych pieniędzy. To możliwe dzięki zastosowaniu sprytnego mechanizmu. Pieniądze wpłacane przez klientów dzielone są na dwie części: większa część idzie na zakup obligacji (może to być też bezpieczna lokata). Jeżeli np. 90 proc. pójdzie na obligacje, po pewnym czasie zysk z tej inwestycji odbuduje kapitał do 100 proc. Mniejsza część idzie natomiast na zakup tzw. opcji. To właśnie część opcyjna ma pracować na potencjalne zyski. Ale jeśli zakład przegramy, bank dzięki zakupowi obligacji będzie mógł wypłacić nam 100 proc. tego, co wpłaciliśmy.
Załóżmy, że inwestycja nie poszła po naszej myśli. Po roku czy dwóch dostaniemy wpłacony kapitał. Powinniśmy się cieszyć? Raczej nie, bo i tak jesteśmy pod kreską. Za te pieniądze kupimy mniej niż np. rok wcześniej. To ryzyko inflacji.
Jest jeszcze jedna rzecz, o której trzeba pamiętać, inwestując w strukturę - nie każda daje gwarancję zwrotu kapitału. Kilka dni temu zakończyła się pierwsza edycja produktu strukturyzowanego, którą Noble Bank zaoferował dwa lata temu. Produkt oparty był na indeksie WIG20 i przyniósł ponad 60 proc. zysku, czyli 30 proc. za każdy rok. To właśnie przykład struktury z niepełną, w tym przypadku 80-procentową ochroną kapitału. To oznacza, że gdyby coś poszło nie tak, inwestor musiałby się liczyć z 20-procentową stratą. W ubiegłym roku niewiele, bo tylko 9 na 314 produktów strukturyzowanych przyniosło straty. Wynika to jednak m.in. z tego, że takich produktów jest w Polsce jeszcze stosunkowo niewiele. Ale ma ich przybywać.
- Należy się spodziewać, że wzorem krajów, gdzie rynek produktów strukturyzowanych jest dobrze rozwinięty, również w Polsce będzie przybywać produktów z niepełną ochroną kapitału, a nawet bez żadnej ochrony. Bez większego ryzyka ze strony klienta trudno dzisiaj stworzyć produkt, który mógłby przynieść naprawdę wysokie zyski - mówi Maciej Kossowski, prezes Wealth Solutions.