Dostawcę energii można zmienić od lipca 2007 r., jednak bardzo długo prawie nikt nie korzystał z tej możliwości - procedury były skomplikowane, a świadomość tego, że można wybrać sobie dostawcę energii, tak jak się wybiera dostawcę telewizji - znikoma. Przepisy upraszczające zmianę wprowadzono w 2008 r., ale dopiero znaczące podwyżki cen energii w ostatnich kilkunastu miesiącach zmusiły Polaków do przyjrzenia się swoim rachunkom za światło. Wielu z nich doszło do wniosku, że opłaca się zmienić dotychczasową firmę.
Po części przekonały ich do tego koncerny energetyczne - zaczęły się reklamować i aktywnie szukać nowych klientów (m.in. poprzez akwizycję telefoniczną).
Wprawdzie reklamy (m.in. kampania Enei z Michałem Żebrowskim) skierowane są głównie do przedsiębiorstw, ale uświadomiły również odbiorcom indywidualnym, że zmiana dostawcy jest możliwa. Do tego doszły działania edukacyjne Urzędu Regulacji Energetyki - URE stworzył specjalną stronę internetową , na której zamieścił "energetyczny kalkulator". Można na nim policzyć, ile zapłacilibyśmy za energię od innego producenta dostępnego w naszym rejonie. Ale pewnie i tak najwięcej osób pomyślało o zmianie dostawcy, kiedy ten temat został poruszony przez bohaterów popularnego serialu "M jak miłość" (to również działanie URE).
Efekt jest taki, że o ile od lipca 2007 r. do końca 2010 r. z możliwości "przeniesienia gniazdka" skorzystało zaledwie 1340 osób, to w samym 2011 r. było takich osób już 13 tys. W ten sposób liczba "aktywnych" klientów indywidualnych zrównała się z biznesowymi (14 tys. zmian w ub.r., 7 tys. w 2010 r.).
URE ma nadzieję na dalszy wzrost aktywności Polaków, bo wciąż wypadamy blado na tle innych krajów europejskich - zmiany dokonuje zaledwie 0,1 proc. indywidualnych odbiorców. Tymczasem według Barometru Rynku Energii opracowanego przez RWE w 2009 r. w Wielkiej Brytanii sprzedawcę prądu zmieniło aż 5 mln osób (18 proc. gospodarstw!), zaś w Niemczech - 2,2 mln (5 proc.). Nawet w dużo mniejszych od Polski Czechach z takiej opcji skorzystało 54 tys. gospodarstw domowych. Jednak w tych krajach całkowicie zliberalizowano rynek energii (w Polsce URE wciąż decyduje o maksymalnych cenach dla klientów indywidualnych), dlatego przedsiębiorstwa energetycznie zażarcie walczą o klientów - Brytyjczycy dostają bonusy i zniżki za zmianę sprzedawcy, mogą taniej kupić urządzenia wspomagające oszczędzanie energii, dostają karty stałego klienta uprawniające do zniżek w sklepach itd. Poza tym zmiana dostawcy jest tam niezwykle prosta - ułatwia ją kilkanaście portali z porównywarkami cen, które dostają prowizje za każdego pozyskanego klienta.
Według badań TNS OBOP z grudnia 2011 r. prawie 60 proc. Polaków wie, że może zmienić dostawcę energii. 20 proc. (2,9 mln gospodarstw) deklaruje, że chce to zrobić - to głównie osoby lepiej wykształcone, pracujący mieszkańcy dużych miast, ale też ci, których rachunki za prąd rzeczywiście mogą boleć, np. rodziny wielodzietne. Dlaczego więc ostatecznie swego sprzedawcę zmienia tylko 0,1 proc.? Polacy deklarują, że zmieniliby dostawcę, gdyby nowy zaoferował rachunki niższe o jedną trzecią. W systemie regulowanych cen to praktycznie niemożliwe. Ale nawet ci, którzy i tak chcą się rozstać z obecnym sprzedawcą (bo są z niego niezadowoleni), narzekają, że takie rozstanie jest zbyt skomplikowane. Rzeczywiście, jeśli chcemy sami przeprowadzić taką operację, musimy przejść aż sześć kroków: podpisać umowę z nowym dostawcą, wypowiedzieć dotychczas obowiązującą, zawrzeć nową umowę na dystrybucję, poinformować dystrybutora o zawarciu umowy z nowym sprzedawcą, jeśli potrzeba - wymienić liczniki i wreszcie rozliczyć się z dotychczasowym sprzedawcą. - Na szczęście możemy upoważnić nowego sprzedawcę do załatwienia za nas tych formalności - podkreśla Agnieszka Głośniewska, rzeczniczka URE. Wtedy wystarczy tylko podpisać z nim umowę i rozliczyć się z dotychczasowym dostawcą. - Nie powinien robić problemów, choć zdarzały się przypadki, że dystrybutor nie chciał przyjąć do wiadomości, że klient chce zmienić sprzedawcę, i szukał wybiegów formalnych, by zmianę odroczyć - dodaje Głośniewska.
Zgodnie z ustawą pierwsza zmiana dostawcy prądu powinna być przeprowadzona w ciągu 30 dni, każda kolejna - w ciągu 14 dni. W praktyce procedura trwa nawet trzy miesiące. Niedogodnością po zmianie dostawcy prądu może być to, że będziemy dostawać dwie faktury - jedną od dystrybutora, drugą od nowego sprzedawcy.
URE apeluje, by przy okazji zmiany dostawcy energii nie zrobić sobie krzywdy - możemy nieświadomie zgodzić się na warunki gorsze niż dotychczas. Dotyczy to zwłaszcza starszych osób, które mogą ulec presji telefonicznego akwizytora. Dlatego warto pamiętać, by przed zmianą sprzedawcy dokładnie zapoznać się z nową ofertą - sprawdzić ceny, terminy płatności, okres obowiązywania umowy, warunki wypowiedzenia (umowa może być np. przedłużana automatycznie). W umowie nie może się znaleźć zapis o karze, jaką musielibyśmy ponieść w przypadku kolejnej zmiany dostawcy - taki zapis byłby niedozwolony. Zmiana dostawcy energii zawsze jest bezpłatna.