W sobotę w greckim miasteczku Katerini odbył się kolejny etap "ziemniaczanej rewolucji" - tak o pomyśle bezpośredniej sprzedaży płodów rolnych mówią sami rolnicy, którzy sprzedali tego dnia ponad 100 ton mąki po 50 eurocentów za kilogram. To znacznie bardziej atrakcyjna cena niż w supermarkecie, gdzie za kilogram trzeba zapłacić 1,20 euro, nie może więc dziwić zainteresowanie - mąkę kupiło ponad 2 tys. mieszkańców, którzy złożyli zawczasu zamówienia na wielkie pięciokilogramowe worki. Podobne punkty sprzedaży organizowane są w innych miastach Grecji i tam także cieszą się ogromnym zainteresowaniem. Powód jest prosty - zmuszeni do drastycznych oszczędności Grecy mocno zaciskają pasa i wszędzie szukają możliwości cięć wydatków.
Na pomysł, aby rolnicy sprzedawali płody rolne bezpośrednio, bez udziału pośredników, wpadł Elias Tsolakidis pracujący na co dzień w European College of Sport Science w niemieckiej Kolonii. - Gdyby ci ludzie poszli do supermarketu, zapłaciliby znacznie więcej - mówi. Prawdziwego celu akcji nie ukrywają klienci. - To wiadomość dla pośredników i ich ogromnych marż - mówi w rozmowie z AP 35-letni Thanos Hryssikos, który znalazł się wśród szczęśliwców, którzy kupili tanią mąkę.
Na bezpośredniej sprzedaży zyskują farmerzy dysponujący pieniędzmi od razu, bez konieczności czekania miesiącami na wpłaty od pośredników.
Efekty "ziemniaczanej rewolucji" są widoczne gołym okiem - jeszcze kilka tygodni temu farmerzy sprzedawali ziemniaki pośrednikom nawet za 11 centów za kilogram, a więc znacznie poniżej kosztów produkcji (greccy rolnicy szacują, że koszt wyprodukowania ziemniaków to 20 eurocentów za kilogram). Z powodu ogromnych marż greckie markety sprzedawały ziemniaki po 70 eurocentów. Jednak po kilku akcjach bezpośredniej sprzedaży w największych greckich miastach największe sieci obniżyły ceny i obecnie kilogram ziemniaków można dostać nawet za 29 eurocentów.
A Tsoladikis, który wokół swojego pomysłu zgromadził armię kilkudziesięciu wolontariuszy, snuje plany, aby bezpośrednią sprzedaż rozwinąć na inne europejskie kraje. - Nawiązaliśmy już kontakt z małymi organizacjami w Hiszpanii i Francji, które mają bezpośredni kontakt z farmerami - mówi i nie wyklucza, że wkrótce do pomysłu dołączą kolejne państwa. W Grecji nie musi już nikogo przekonywać - kilka dni temu zainteresowanie bezpośrednią sprzedażą wyrazili greccy producenci oliwek i ryżu.