Ogłoszenie pojawiło się na Facebooku pod koniec grudnia i brzmiało tak:
Kto: Social Lama
Gdzie: Wawa
Stanowisko: Praktykant z możliwością pozostania na staż
Opis: Preferowani studenci 3 roku, którzy chcą i mogą ciężko harować w obszarze mediów społecznościowych i komunikacji marketingowej. Szukamy ambitnych bestii biegle posługujących się power point, j.ang i oczywiście fejsem. Interesują nas osobniki pozytywne z otwartą głową i chęcią do nauki. Po praktykach istnieją całkiem spore szanse pozostania i rozwoju w obrębie grupy Good One do której należy agencja Social Lama. Praktyki trwają 6 miesięcy i są bezpłatne.
Pod postem w kilka chwil pojawiło się kilkadziesiąt drwiących komentarzy. "W waszej grafice pod ogłoszeniem powinien być raczej jeleń, a nie lama" - napisał Milosh. "A przez pół roku praktykant żywi się żwirem... Naprawdę potrzeba pół roku na ogarnianie tej pracy czy po prostu niewolnika Lama szuka" - pytał Paweł.
Właściciel agencji Social Lama nie pozostawał dłużny. Cierpliwie odpisywał na szydzące komentarze: "Rozpędziliście się w swoim hate'erstwie i stąd takie zrozumienie tematu. Ja osobiście pracowałem "ZA DARMO" przez 1,5 roku na studiach i jakoś dałem radę "o samym żwirze".
O wyjaśnienia poprosiliśmy samego zainteresowanego. Kamil Mazuruk przeprasza w rozmowie z Gazeta.pl wszystkich, którzy poczuli się urażeni. Pomyłkę uznaje za "niefortunne posunięcie" oraz nazywa je "skrótem myślowym": - Skrót myślowy o 6-miesięcznej darmowej praktyce wywołał lawinę komentarzy. Mogę tylko jeszcze raz przeprosić wszystkich, którzy poczuli się urażeni czy zbulwersowani moim ogłoszeniem i polemiką pod nim - mówi.
Mazuruk przyznaje też, że zamieszczenie ogłoszenia bez wyjaśnienia jego wszelkich aspektów "było posunięciem niefortunnym". - Tak jak napisaliśmy w oficjalnym oświadczeniu, nie oferujemy bezpłatnych 6-miesięcznych praktyk w pełnym wymiarze godzin pracy. Czas trwania praktyk oraz ich warunki zawsze ustalamy indywidualnie. Możliwe jest np. przychodzenie do firmy 1-2 dni w tygodniu - tłumaczy szef Social Lama i Good One Group.
- Ogłoszenie było skierowane jedynie do studentów trzeciego roku. Studenci wysyłają do firm wiele zapytań o możliwość odbycia wymaganych praktyk w trakcie toku studiów. Mimo zaistniałych kontrowersji cały czas obserwujemy duże zainteresowanie możliwością odbycia takich praktyk - dodaje.
Agencja opublikowała także na Facebooku oświadczenie, w którym tłumaczy, że "krótka forma ogłoszenia sprawiła, iż mogło ono zostać odebrane negatywnie. Chcemy zaznaczyć, że nigdy nie odbywały się i nie odbywają się praktyki, podczas których osoba poświęca 100% swojego czasu przez 6 miesięcy za darmo".
Co na to branża? Burza, jaką wywołał wpis, nie mogła ujść jej uwadze. O komentarz do całej sytuacji poprosiliśmy Anitę Wojtaś-Jakubowską, social media team directora w agencji Think Kong, wcześniej w Pracuj.pl. Jej zdaniem, szczególnie jeżeli oferta publikowana jest w portalu społecznościowym i nie jest przemyślana, szybko może dojść do kryzysu.
- Czego szuka kandydat poszukujący pracy lub praktyk? Pakietu określonych korzyści, które dostarczy mu pracodawca. Mogą one być różne: począwszy od sprawy oczywistej jak dobre wynagrodzenie, przez dodatkowe benefity (samochód, opieka medyczna itp.), aż po możliwość zdobycia doświadczenia. To ostatnie ma istotne znaczenie szczególnie dla osób poszukujących praktyk i staży - mówi w rozmowie z serwisem pieniadze.gazeta.pl .
Wojtaś-Jakubowska podkreśla, że jeśli firma nie oferuje wynagrodzenia dla praktykanta, powinna bardzo klarownie zaproponować inną korzyść ważną dla tej właśnie grupy. - W opisywanym przypadku korzyść powinna być tym mocniejsza, że proponowane bezpłatne praktyki trwają aż 6 miesięcy - tłumaczy Wojtaś-Jakubowska.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE! Tutaj znajdziesz wersję na telefony z Androidem >>> A tutaj wersję na Windows Phone >>>