Burzę wywołał w środę minister finansów Jacek Rostowski. Skandalem nazwał propozycję OFE, aby to one same wypłacały emerytury z funduszy. Jednak jedynie przez dziesięć lat i bez gwarancji waloryzacji świadczeń. Kto przeżyłby dłużej, zostałby jedynie z emeryturą z ZUS. Teoretycznie mógłby też wybrać emeryturę dożywotnią wypłacaną przez zakład ubezpieczeń na życie, ale takich ofert na rynku nie ma.
Wywołane do tablicy OFE gęsto tłumaczyły się ze swojego pomysłu. - Zdecydowaliśmy się rozpocząć dyskusję merytoryczną - tłumaczył Wojciech Nagel, prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych, która zrzesza 11 z 14 działających na rynku OFE. Prezes OFE Pekao Andrzej Bańkowski w RMF FM uspokajał: - Będziemy rozwijać przedstawioną propozycję w takim kierunku, żeby interes członków OFE był załatwiony jak najlepiej.
- Patrząc na stosunek różnych partii politycznych w Sejmie do OFE, można zaryzykować stwierdzenie, że każdy inny rząd prawdopodobnie już dawno mocno zaingerowałby w działanie systemu OFE i zarządzających nim towarzystw - mówi "Gazecie" Ludwik Kotecki, wiceminister finansów.
Wtóruje mu Jan Krzysztof Bielecki, szef doradzającej premierowi rady gospodarczej: - Trzeba pamiętać, że OFE to grupa interesu zrzeszona w Izbie i oni zaproponowali takie rozwiązanie, które jest dla nich najwygodniejsze - powiedział w TVN24.
Krytykuje pomysł, aby OFE wypłacały emerytury jedynie przez dziesięć lat. Przekonuje, że jest duże prawdopodobieństwo, że ludzie będą żyli na emeryturze dłużej - średnio będzie to według GUS ok. 16 lat. Jak skończą się pieniądze z OFE, cała odpowiedzialność spadnie na ZUS. - To oznacza przeniesienie całego ryzyka długowieczności na państwo - tłumaczy.
Bielecki dodaje: - Prof. Góra powiedział, że OFE strzelają sobie w kolano. Dla mnie to samobój.
Twórca reformy emerytalnej prof. Marek Góra skrytykował w "Gazecie" propozycję Izby: - Ludzie będą wybierali świadczenie na dziesięć lat, bo będzie się wydawało wyższe. Tymczasem oznacza to znacznie niższą emeryturę w późniejszych latach, kiedy ze względu na stan zdrowia bardziej będziemy potrzebowali pieniędzy. Jest to pułapka na przyszłych emerytów.
Dużo ostrzejsza w osądach od rządu jest opozycja. - To jest skandal, który pokazuje, że OFE nie tylko marnotrawią pieniądze, koszty funkcjonowania tych instytucji przekraczają wszelkie wyobrażenia, ale w dodatku jest też niebezpieczeństwo zawłaszczenia środków, które ludzie OFE powierzyli - powiedział szef SLD Leszek Miller.
Sojusz chciałby, aby oprócz prywatnych OFE powstał publiczny fundusz emerytalny. Każdy mógłby sam wybrać, czy chce zostać w swoim, zarządzanym przez instytucję finansową, czy przenieść się do publicznego. Dodatkowo SLD chce obniżyć składkę przekazywaną do OFE do zaledwie 2 proc. wynagrodzenia brutto.
- Wygląda to na skok na kasę. To jest bardzo nieprzyzwoite, bardzo nieuczciwe i nie powinno mieć miejsca. Czas pokazuje, że reforma emerytalna wprowadzona przez rząd Jerzego Buzka poniosła fiasko - powiedział TVN24 Janusz Palikot, prezes Ruchu Palikota.
PiS już kilka miesięcy temu złożył w Sejmie projekt pozwalający Polakom na wychodzenie z OFE i powrót do ZUS. Mówił o nim na konferencji prasowej premier Donald Tusk.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński zapewnia, że jeżeli wróci do władzy, to OFE przestaną być obowiązkowe, a całość składek będzie można przenieść do ZUS. Wtóruje mu poseł PiS Marcin Mastalerek: - Naglące staje się cofnięcie reformy emerytalnej.