Banki szukają pomysłu na zyski. Co nam grozi?

Początek 2013 r. przyniósł spadek zysków największych banków. Co to oznacza dla ich klientów? Niestety, bankowcy będą starali się głębiej sięgnąć do naszych kieszeni w poszukiwaniu prowizji od sprzedaży dodatkowych produktów - najchętniej tych związanych z inwestowaniem

W poniedziałek swoje wyniki finansowe ogłosił największy bank w Polsce PKO BP. Z kolei tuż przed weekendem wynikami za pierwszy kwartał 2013 r. pochwalił się jego największy rywal - Bank Pekao. Obaj giganci nie zachwycili, ale też nikt nie spodziewał się po nich takich fajerwerków jak w zeszłym roku, kiedy PKO BP już po pierwszym kwartale miał ponad miliard złotych zysku netto. Bankom ciąży spowolnienie gospodarcze, które powoduje, że klienci zaciągają mniej kredytów, zaś te udzielone wcześniej szybciej się "psują" (czyli klienci nie spłacają na czas rat).

Z drugiej strony bankowcom doskwierają niskie stopy procentowe, które wymuszają spadek oprocentowania większości kredytów (hipotecznych i korporacyjnych). Nie każdy bank może sobie pozwolić, żeby w porównywalnym stopniu obniżyć oprocentowanie depozytów, więc większość banków notuje większe lub mniejsze spadki zysków odsetkowych. A to one w największej części wpływają na zyski głównych banków na polskim rynku.

Czytaj też: Banki cwaniakują po obniżkach stóp. Raty nie spadają, bo zarządy...

Czytaj też: WIBOR najniżej w historii, a rata twojego kredytu idzie w... górę. Co się dzieje?

Pojedynek gigantów wygrywa eksżubr

Z największych banków lepiej dekoniunkturę znosi chyba Bank Pekao, który w zeszłym roku (przy okazji turnieju Euro 2012) pozbył się z logo żubra. W pierwszym kwartale 2013 r. Bank Pekao zarobił na czysto 665,5 mln zł, czyli o ponad 6 proc. mniej niż w tym samym okresie 2012 r. W przypadku PKO BP zjazd jest dużo bardziej dotkliwy - ten bank zaczął rok zyskiem 781 mln zł - o ponad jedną piątą słabszym niż w pierwszych miesiącach przed rokiem. Pikanterii pojedynkowi dodaje fakt, że - jak informowaliśmy trzy miesiące temu - pod względem zarobków prezes Banku Pekao Luigi Lovaglio też bije na głowę szefa PKO BP Zbigniewa Jagiełłę. Włoski prezes Banku Pekao zgarnął w zeszłym roku, razem z premią, 4,5 mln zł, podczas gdy prezes PKO BP osiągnął zarobki rzędu 2,5 mln zł.

Czytaj też: Pojedynek bankowych imperatorów. Ile zgarnął najlepiej zarabiający bankowiec w Polsce?

Co stoi za spadkiem zysków obu banków? Przede wszystkim spadek zarobku na odsetkach, którego nie da się łatwo zastąpić tymi z opłat i prowizji. W PKO BP wynik z tytułu odsetek w pierwszym kwartale 2013 r. wyniósł 1,66 mld zł, podczas gdy rok wcześniej bank zarobił na odsetkach 2,03 mld zł. Widać, że bank nie chciał obniżyć w tak dużym stopniu oprocentowania depozytów jak kredytów, bo walczy o udział w rynku. Bank Pekao, który nigdy nie rozpieszczał klientów oprocentowaniem depozytów, jest dziś bardziej bezwzględny w obniżaniu stawek, bo jego wynik odsetkowy netto spadł z 1,19 mld zł do 1,13 mld zł, czyli raptem o 5 proc.

Czytaj też: Koniec żartów. W nowej strategii PKO BP bierze się za grillowanie

Czytaj też: Czy PKO BP zmiażdży Visę, MasterCarda i największych konkurentów bankowych? To może być innowacja roku!

Patrząc na wynik z opłat i prowizji, widać, że PKO BP nieco głębiej sięgnął do kieszeni klientów niż Pekao. W niegdysiejszym "Żubrze" zysk z prowizji wyniósł na początku 2013 r. 552 mln zł, nieznacznie tylko więcej niż w pierwszym kwartale 2012 r. Za to w PKO BP dochodów z prowizji było aż o 50 mln zł więcej - wzrosły w porównaniu z początkiem 2012 r. z 665 mln zł do prawie 709 mln. Jednak spadek dochodów odsetkowych był w przypadku PKO BP tak duży, że nawet podkręcenie dochodów z prowizji nie uchroniło największego banku przed bolesnym spadkiem zysku. W pojedynku bankowych imperatorów Anno Domini 2013 po pierwszej rundzie górą jest Luigi Lovaglio.

Za plecami liderów łatwiej o zyski

W obu liderujących bankach coraz więcej jest kredytów niespłacanych w terminie. W PKO BP ten odsetek przekracza już 9,2 proc. (a przecież już rok temu był wyższy od średniej rynkowej i wyniósł 8,5 proc.). Nieco mniejsza jest skala kłopotów Banku Pekao, w którym jako "trudne" określono 7,8 proc. kredytów (rok temu było 6,7 proc.). Podobny odsetek niespłaconych w terminie kredytów (7,6 proc.) ma wschodzący gigant branży bankowej, czyli Santander (jego emanacją w Polsce jest "wielki" BZ WBK, który od tego kwartału wpisuje w swoje wyniki zyski połkniętego Kredyt Banku.

W BZ WBK - jeśli wyłączyć kwestię fuzji z Kredyt Bankiem - sytuacja jest podobna jak w PKO BP i Banku Pekao. Zysk netto wyniósł 381 mln zł (rok wcześniej było 322 mln zł, ale bez Kredyt Banku), dochody z odsetek spadły o 6 proc., a z prowizji wzrosły o 2 proc. Marża odsetkowa zanurkowała do niecałych 3,4 proc., choć jeszcze pod koniec zeszłego roku wynosiła 4,4 proc. W Banku Pekao marża odsetkowa wynosi po pierwszym kwartale 3,5 proc. (rok wcześniej było 3,6 proc.), zaś w PKO BP 4,3 proc. (rok temu było 4,7 proc.).

Czytaj też: W BZ WBK rusza corrida. Za konto zapłaci ci nawet...700 zł!

A inne banki, które też pochwaliły się wynikami? Każdy ma inną sytuację. BRE Bank pokazał się z dobrej strony (prawie 324 mln zł zysku, więcej niż przed rokiem). W Citi Handlowym zyski są rekordowe (355,5 mln zł), ale głównie dzięki jednorazowym transakcjom. W Getin Noble Banku dla odmiany zarobek mocno zanurkował (tylko 60 mln zł), bo jednorazowe "strzały", w postaci ekstra dochodów były w zeszłym roku. Bardzo duży wzrost zysków pokazał Alior Bank (90 mln zł), któremu już nie ciążą koszty wchodzenia na giełdę, a poza tym to bank, który wciąż bardzo szybko rośnie. Wszystkie banki mają jednak mniejsze lub większe problemy z dochodami odsetkowymi i marżą odsetkową, a także ze wzrostem wartości "złych" kredytów. W bankach, które szybko rosną, ten ostatni parametr nieco "rozpuszcza się" w nowych kredytach, które - siłą rzeczy - jeszcze w ogóle się nie "psują".

Klientów banków najbardziej obchodzą jednak nie cyferki dotyczące zysków, przychodów i odsetka kredytów nie spłacanych w terminie, lecz to przełożą się one na działania banków. Do jakich poczynań skłonią bankowców słabsze wyniki z odsetek i wzrost kłopotów z kredytami? Zapewne do poszukiwania dochodów z prowizji. Te banki, które jeszcze nie wycisnęły wszystkich soków z trendu pt. "uproduktowienie" klientów, będą intensywnie walczyły o to, by każdy posiadacz konta i karty debetowej miał też w banku jakiś produkt kredytowy - kartę kredytową, kredyt konsumpcyjny, samochodowy, konsolidacyjny bądź chociaż debet w koncie. A najlepiej - wszystkie te produkty naraz.

Czytaj też: Mocny wynalazek. Kredyt zero procent, którego... nie da się spłacić bez odsetek?

Będą nam wciskać fundusze i "struktury"

Z gabinetów prezesów banków dochodzą też nawoływania do zwiększenia prowizji z tytułu sprzedaży produktów inwestycyjnych. Te banki, które jeszcze nie przestawiły sprzedażowej machiny w placówkach i centrach obsługi telefonicznej na proponowanie klientom udziałów w funduszach inwestycyjnych, zrobią to w najbliższym czasie. Zresztą to się już zaczyna: wartość pieniędzy, które trzymamy w funduszach, w ciągu ostatniego roku wzrosła ze 126 do 156 mld zł. A od każdego 1000 zł, które wydamy na zakup funduszu inwestycyjnego, sprzedawca (najczęściej bank) ma najmarniej 55 zł prowizji. Takich pieniędzy nie da się dziś zarobić na marży odsetkowej czy różnicy między oprocentowaniem kredytów i depozytów.

Będziemy częściej niż do tej pory atakowani propozycjami zainwestowania w fundusze, ale także w produkty strukturyzowane, które łączą możliwość kilkunastoprocentowych zysków z ochroną kapitału. Większość tego typu produktów nie zarabia dla klientów pieniędzy, ale bank pobiera ukrytą prowizję niezależnie od wyników inwestycji. I przeważnie zyski ze sprzedaży produktów strukturyzowanych są jeszcze wyższe, niż te pochodzące z dystrybucji funduszy. Warto uważać, by nie dać się nabrać na słabą "strukturę", bo choć pieniądze dostaniemy z powrotem, to jeśli nie zostaną do nich dopisane procenty, stracimy nieco na inflacji.

Czytaj też: W bankach moda na fundusze. Sprawdź czego nie dać sobie wcisnąć

Bank plus sklep. Dla nas czy przeciwko nam?

Poza tym bankowcy zwijają intensywnie programy promujące zakupy kartami płatniczymi. BGŻ, bank Millennium, BZ WBK, Alior Bank... to tylko niektóre przykłady instytucji, które zaostrzyły warunki zwrotu klientom części zakupów opłacanych kartami. Teraz takie bonusy będą dostępne tylko dla klientów, którzy mają na koncie osad i przelewają do banku wynagrodzenie. Banki coraz mniej zarabiają na prowizjach od obrotu kartowego (tzw. interchange fee), więc nie będą już tak chętnie dzielić się z klientami tym zyskiem (a taką naturę ma zwrot np. 1 proc. od każdej transakcji kartowej).

Banki będą też coraz chętniej szukały niestandardowych pomysłów na zarabianie pieniędzy - takich jak trójstronny deal bank-klient-sieć handlowa. Bank będzie proponował klientom rabaty na zakup określonych produktów, zbierając przy okazji prowizje od sieci sklepów. Rabaty będą oferowane nie tyle w zamian za te same zakupy, które klient i tak robi, ale za ekstra-obrót i zakup konkretnych produktów. Taką naturę ma program rabatowy mBanku o nazwie mOkazje.

Czytaj też: mOkazje, czyli samo dobro, czy dobry pomysł, by klient chodził na krótkiej smyczy?

W kredytach idzie ocieplenie?

A co z podstawowym biznesem banków, czyli z udzielaniem kredytów? Można mieć nadzieję, że właśnie rąbnęliśmy w dno jeśli chodzi o małą dostępność kredytów. Co prawda w całej branży bankowej, licząc w skali roku, wartość udzielonych kredytów wzrosła o 3,7 proc. (łączne saldo to 878 mld zł), ale rok temu wzrost roczny wynosił 11,2 proc. Jednak zarówno w przypadku kredytów hipotecznych (wzrost roczny zadłużenia Polaków o 4,6 proc.), jak i konsumpcyjnych (spadek długu o 3,6 proc.) po pierwszym kwartale wartość udzielonych kredytów lekko poszła w górę. Zaś w ankietach NBP bankowcy zapowiadają poluzowanie kryteriów udzielania kredytów (przede wszystkim konsumpcyjnych). To oznacza, że marże kredytowe mogą delikatnie zacząć spadać.

Co z depozytami? Tu trudno o odpowiedź, bo każdy bank ma inną sytuację płynnościową. Generalnie banki nie potrzebują teraz naszych depozytów, jak tlenu, bo wciąż "zwijają" akcję kredytową. Ale te banki, które chcą utrzymać udział w rynku, zapewne nie będą dalej obniżały oprocentowania depozytów w tak szalonym tempie jak do tej pory. W całej branży bankowej wartość depozytów wzrosła przez rok tylko o 5 proc. - z 760 mld do 802 mld zł - i trudno sobie wyobrazić, by w kolejnych kwartałach mogło być gorzej. Dla posiadaczy oszczędności to oznacza tylko jedno - konieczność stałego analizowania ofert i wybierania banków, które wybijają się in plus pod względem oferowanego oprocentowania. Bo różnice między poszczególnymi instytucjami będą zapewne jeszcze bardziej dojmujące niż dziś.

Więcej o: